Porsche World Roadshow 2011 w Kąkolewie
Są marki samochodów, które powodują szybsze bicie serca. Jedną z nich jest Porsche! Jest też taki dzień, kiedy niemal bez ograniczeń mogę sprawdzić ich możliwości - to Porsche World Road Show!
Porsche World Road Show to ogólnoświatowa impreza niemieckiej marki, odbywająca się cyklicznie, praktycznie na całym świecie - od Azji przez Europę na Ameryce Południowej kończąc. Trochę jak bardzo szybki, bardzo profesjonalny objazdowy cyrk. W maju PWRS zawitało do naszego kraju, na skromny tor powstały na dawnym lotnisku w Kąkolewie w Wielkopolsce. To właśnie tutaj będę mógł spróbować niemal każdego dostępnego modelu Porsche na własnej skórze, a w dodatku, liczę że czegoś się nauczę. Jak jeździć lepiej, szybciej i bezpieczniej.
Na tor wyruszamy wcześnie rano. Do późnego popołudnia zasmakuję tego, co Porsche w swoim menu ma najlepszego. Próby są tak skonstruowane, że będzie można delektować się tymi wyjątkowymi w motoryzacyjnym światku samochodami, ale też zapomnieć o strachu i zobaczyć, gdzie są granice - zarówno te techniczne, jak również psychiczne. W dodatku liczę, że wyjadę z toru z wiedzą pozwalającą na bezpieczniejszą jazdę po naszych żałosnych i niebezpiecznych drogach, bo jeździć szybko potrafi każdy, ale jeździć szybko i bezpiecznie, to już nieco inna sprawa.
Nauką i swoim doświadczeniem dzielą się instruktorzy Porsche, w znakomitej większości obecni, bądź byli kierowcy wyścigowi z różnych europejskich serii. Poranek jest słoneczny, ciepły, a na niebie nie ma żadnej chmury. To dobrze, bo mokra nawierzchnia połączona z trudną 911-ką byłaby dość wymagającym sprawdzianem. Zaczynamy od czegoś lżejszego...
Porsche Boxster Spyder, czyli zdecydowanie bardziej radykalna wersja poczciwego Boxstera. Jest tym, czym GT3 RS dla 911-ki. Już sam jej wygląd zdradza, że ma do zaoferowania nieco więcej niż podstawowa wersja. Bez radia, klimatyzacji, uchwytów na kubki czy reszty zbędnych gadżetów takich jak... klamki otwierające drzwi! Są za to stylowe paski. Podniesiona moc 3,4 litrowego silnika typu bokser wynosząca 320 KM musi sobie poradzić zaledwie z 1275 kg masy własnej. Uznawany za jeden z najlepiej jeżdżących modeli na świecie. Niedawno w Stanach Zjednoczonych zdobył tytuł najlepiej prowadzącego się auta.
Wyposażony w skrzynię biegów PDK oraz pakiet Chrono potrafi przyspieszyć do pierwszej setki w czasie 4,8 sekundy. Jednak jego największe zalety wychodzą dopiero podczas... kręcenia kierownicą. Dlatego organizatorzy postanowili poddać go próbie slalomu. Słupki rozmieszczone, instruktor na prawym fotelu i kilka przejazdów na czas. Rozkład masy w tym mały wariacie jest niemal idealny, nie tak jak w 911-ce, której silnik ciąży daleko, daleko za tylną osią. Prowadzenie Spydera (porównywanego do legendarnego Porsche 550 Spyder z 1953 roku, w którym zginął James Dean) jest zaskakująco proste i przewidywalne. Lekka podsterowność, precyzyjny układ kierowniczy oraz lekkość gwarantują niemal bezpośrednie wrażenia z jazdy. Auto do wywoływania uśmiechu.
Próba numer dwa. Przyśpieszenie. Wydaje się banalnie proste. I w zasadzie tak jest, tyle że narzędzie jest niecodzienne. Składa się z nowego Porsche 911 Turbo. 500 KM mocy i 700 Nm maksymalnego momentu obrotowego z zaledwie 3,8 litrowego silnika (również bokser) z turbodoładowaniem. Powoduje, że o banalnym przyspieszeniu zaczynam myśleć nieco inaczej. Z większym szacunkiem, szczególnie skierowanym do inżynierów Porsche! W dodatku, prób było kilka. Wszystkie z pedałem gazu wciśniętym po samą podłogę. Zamieszanie w mojej głowie robią magiczne dwa wyrazy - Launch Control. Podczas premiery pierwszej generacji w 1974 roku świat był podzielony. Jedni byli zachwyceni, inni pukali się w głowę. Moc 260 KM w tamtych latach oznaczała prawdziwie mocarne auto sportowe. Tyle, że świat ogarnął potężny kryzys paliwowy.
Minęło 37 lat, a legenda przetrwała i stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon motoryzacji, w dodatku posiada moc dwa razy większą! Ale, do dzieła - startujemy. Najpierw po bożemu. Stopa na pedale hamulca, hop i już znajduje się wciśnięta po prawej stronie. Moja głowa momentalnie ląduje na oparciu fotela, ręce starają się lekko kontrować, tak aby utrzymać prostą linię przejazdu, a po 3,6 sekundy na prędkościomierzu jest już 100 km/h! Suche liczby nie oddają tego, co się faktycznie dzieje. Potworny hałas, przeciążenia wbijające całe ciało w fotel oraz Twoje reakcje, które są zbyt wolne - zwyczajnie wszystko dzieje się zbyt szybko! A to jeszcze nie wszystko. To było preludium do czegoś jeszcze szybszego, czegoś znacznie większego, choć różnica polega tylko na skromnych 0,2 sekundy.
Ponownie staję na linii startu do próby. Auto w trybie Sport+, tym razem lewa stopa na hamulcu, prawa w podłodze na pedale przyspieszenia. Silnik za plecami brzmi jakby przypiekać rozżarzonym prętem dziką bestię. Czuć wibracje, zatyka uszy, po czym stanowczym ruchem zwalniam pedał hamulca. Bęc, bach, bum! To może tylko o 0,2 sekundy mniej, czyli 3,4 sekundy do setki, ale moje ciało i mózg odczytują to jako zupełnie coś nowego! Kolejny poziom szaleństwa. Niespostrzeżenie łapiesz się na tym, że zaciskasz dłonie na kierownicy, jakbyś wisiał nad 100-metrową przepaścią. Launch Control to system optymalizujący start i powodujący szeroki uśmiech na twarzy. W zasadzie za wszystko odpowiada komputer i preselekcyjna skrzynia Doppelkupplung PDK. Najbardziej jednak zaskoczył fakt, że przy trwającej kilkanaście dni imprezie, przez którą przewijają się dziesiątki, może setki osób, na tej próbie stoi cały
czas to samo 911 Turbo. Każdy startuje równie ostro, przez cały dzień, co daje kilkaset startów w trybie Launch Control obciążającym jednostkę i cały układ wręcz niebywale. I nic. To naprawdę technologia na najwyższym poziomie. A później ten sam egzemplarz pojedzie na imprezę do innego kraju!
Czas przejść kilkadziesiąt metrów w bok. Czeka tam dość długa próba torowa oraz cztery zupełnie różne modele Porsche - Carrera GTS, Cayman S, Panamera oraz Cayenne. Do pokonania kilka okrążeń szybkiej jazdy. Na pierwszy ogień smakuję Cayenne. Siedząc już za kierownicą przez głowę przechodzi myśl - czy nadążę za znacznie szybszymi i bardziej sportowymi modelami w tym jeżdżącym domku jednorodzinnym? Ruszamy. Stawka nieco odjeżdża, ale Cayenne prowadzi się zaskakująco sprawnie. Czuć ogromną masę własną, nie jest to typ precyzyjnej żyletki, ale, szczególnie w trybie Sport, kiedy utwardzone zostaje zawieszenie, obroty kręcą się nieco wyżej, a układ kierowniczy reaguje precyzyjniej, obawy znikają. Szybkie łuki i zmiana kierunków jest bezpieczna i z całą pewnością można powiedzieć, że to najlepsze, albo jedno z najlepszych aut typu SUV do szybkiej jazdy! Porsche pozostaje wierne swojej filozofii, nawet w rozmiarze XXL.
Drugi członek rodziny - Panamera. Tutaj jest się... gdzieś pomiędzy. Nie jest tak radykalnie jak w 911 i Boxsterze, ale czucie auta i prowadzenie jest znacznie lepsze niż w wielkim Cayenne. 400 KM w wersji "S" z 4,8-litrowego silnika daje sporo frajdy. Auto jest duże i faktycznie masz do czynienia z wielką limuzyną. Czuć to także w zakrętach. Przód nieco ucieka z zakrętu, ale bardzo łatwo to kontrolować - gazem oraz kierownicą można nadrzucić tyłem. Pierwsza 4-drzwiowa limuzyna Porsche nie zawodzi. Nie jest tak sportowa jak mniejsze coupe, ale jest znacznie bardziej sportowa niż większość dostępnych limuzyn na rynku. To połączenie komfortu najwyższych lotów z szybkością zarezerwowaną dla aut sportowych. Takie osiągi są możliwe dzięki zmiennym ustawieniom zawieszenia, skrzyni biegów i układu kierowniczego, a wszystko w tak szerokim zakresie, że zawsze znajdziesz odpowiedni charakter i
zestrojenie. Jeżeli można mówić o jakichś wadach, to jest jedna... nie czujesz, że jedziesz tak szybko! Luksus i komfort skutecznie wygłuszają doznania. Jeżeli szukasz wrażeń przyprawiających o gęsią skórę, wybierz raczej Panamerę Turbo. Tutaj granicę przeniesiono jeszcze dalej w kierunku sportu.
Wysiadam, robię kilka kroków i już znajduję się w Caymanie S. Mały, ale wariat. Tyle można powiedzieć o tym modelu, w tej wersji. Podobnie jak we wcześniejszym Boxsterze Spyder, tak tutaj wrażenia z jazdy są priorytetem. Reszta jak - ilość miejsca, komfort i wygoda, zeszły na plan dalszy. To - może ktoś teraz obrzuci mniej błotem - jest jedno z najlepiej prowadzących się aut tej marki w historii! Właśnie te małe "Porszaki" są wyśmienite. Coś jak Lotus Exige, coś jak gokart, stworzone do dawania przyjemności z jazdy. I przestańmy wspominać, że gdy ktoś kupuje coś mniejszego od 911, to go po prostu nie stać. Podstawowa Carrera kosztuje tylko nieco więcej niż Cayman R czy Boxster Spyder. A w dodatku, są to auta znacznie mniej funkcjonalne, więc przypominające gadżet, a gadżet za kilkaset tysięcy złotych, nie oznacza, że liczysz się z kosztami!
Na deser wsiadam do 911 w odmianie Carrera GTS. Jeszcze nie miałem przyjemności podróżowania za sterami tej nowej wersji. Porsche postanowiło uszczelnić ofertę, a GTS plasuje się gdzieś pomiędzy Carrerą S i GT3. Z zewnątrz wyróżnia ją kilka dodatków z pakietu SportDesign, w tym zderzak z małym spojlerem oraz czarne dodatki. O 44 mm poszerzono nadwozie. Pod maską znajduje się 3,8-litrowy silnik zachwycający swoim brzmieniem, jednym z lepszych w gamie Porsche! Do tego moc 408 KM i 420 Nm maksymalnego momentu obrotowego obiecuje sporo emocji, szczególnie, że napęd otrzymują tylko dwa tylne koła. Tak jak obiecuje, tak też jest. Inne jest również zestrojenie zawieszenia, bardziej sportowo pracuje układ kierowniczy. 7-biegowa skrzynia PDK działa szybciej niż można się spodziewać, a z pakietem Sport Chrono Plus przyspiesza od zera do pierwszej setki w 4,2 sekundy. Tak, to zdecydowanie bardzo szybkie
Porsche, a szczerze mówiąc, wygląda tak niepozornie, niemal jak zwykła Carrera, tyle że oferuje wrażenia porównywalne z tymi z GT3!
Wnętrze jest rewelacyjne. Fotele, w które trzeba się wręcz wciskać, kierownica z Alcantary oraz... delikatna bezkompromisowość. Wszystkie te elementy przewyższa jednak samo jej prowadzenie. Szybkie zakręty pokonuje z taką łatwością jakby była stworzona do wyższych, torowych celów. Na prostej, tam gdzie poprzednikami osiągałem 200-220 km/h, w GTS prędkościomierz zupełnie bez wysiłku wskazywał 250 km/h, a mógł jeszcze szybciej, tyle że dogoniłem samochód z przodu. Jeżeli przytrzymasz gaz jeszcze dłużej, GTS rozpędzi się do 304 km/h. Witamy w klubie "powyżej 300". To bardzo sportowe, bardzo subtelne auto. Małe przegięcie na wyjściu z zakrętu od razu jest komentowane przez uciekający tył. Dla mnie to nie tylko wyzwanie, ale też nieograniczona frajda!
Chwila na przerwę obiadową i ruszamy dalej. Tym razem zasiadam za kierownicą Cayenne. Jednak z asfaltu zjedziemy w... las. Porsche projektując ten model nie chciało tylko stworzyć miejskiej bulwarówki - choć z pewnością 99 proc. z wszystkich Cayenne nigdy nie poznało zapachu lasu - ale potrafiącego wiele SUV-a zdolnego pokonać nie tylko wyższy krawężnik, ale też średnio-trudne bezdroża. Pierwsze moje wrażenie, gdy zjechaliśmy w teren było jednak takie: kurcze, rozumiem właścicieli! Wiem dlaczego nie opuszczają asfaltowych dróg publicznych. Dźwięk gałęzi obłapiających piekielnie drogi lakier auta, którego cenny zaczynają się od 70 tysięcy euro, wcale nie należy do najprzyjemniejszych. Ale, jeżeli mus, to mus. Jadę dalej. W trybie całkowicie terenowym, gdzie można podnieść auto znacznie wyżej oraz aktywować coś na wzór elektronicznego reduktora, Cayenne sprawuje się naprawdę dobrze. I to nie tylko
jak na Porsche, ale jak na typowe auto terenowe. Nie jest to oczywiście rasowa terenówka, ale bezdroży nie trzeba się bać.
Ciekawostką jest też wersja Cayenne Hybrid, która bezszelestnie, korzystając z baterii oraz silnika elektrycznego o mocy 47 KM, potrafi pokonać skromny dystans. Posiada również tradycyjny motor spalinowy o mocy 333 KM, co łącznie daje aż 380 KM. Sporo. Osiągnięcie pierwszej setki zajmuje 6,5 sekundy, a maksymalnie pojedziemy 242 km/h. Wszystko ze średnim spalaniem na poziomie 8,2 litrów na 100 km! To z pewnością przyszłość motoryzacji, zatem trzeba się do tego powoli przyzwyczajać, nawet w przypadku Porsche czy Ferrari.
Na koniec ostatni sprawdzian, którego nieco się obawiałem. Test łosia. Pozornie łatwa sprawa, jednak otrzymując kilka zmiennych sprawia, że staje się nieco... mniej łatwo. Cel: pozostać na drodze, nie wystrzelić piruetu, przetrwać z honorem. Moje wcześniejsze doświadczenia z 911-ką w podobnym teście pozostawiły jedno wrażenie - klęska. Tym razem będzie jednak nieco inaczej. Zamiast 911-ki siedzę w Panamerze Turbo. Tor też jest nieco inny. Ale zasady te same. Rozpędzam się i pokonuję próbę. Udało się, tyle że wszystko za mnie zrobił komputer. Już standardowo wszystkie modele Panamera posiadają bardzo rozbudowany system Porsche Stability Management (PSM), utrzymujący stabilność auta w skrajnych sytuacjach drogowych. Nawet przy bardzo ostrej jeździe. Pozwala na nieco zabawy, ale w granicach rozsądku. To tak, jakbyś miał na pokładzie zawodowego kierowcę wyścigowego, który w razie problemu
wyprowadzi Ciebie z opresji. W każdej sekundzie czujniki monitorują kierunek, prędkość, bezwładność i boczne przyspieszenie samochodu. Kiedy coś jest nie tak, PSM rozpoczyna selektywne hamowanie poszczególnych kół.
Wracam na linię startu i czekam na kolejny przejazd, tyle że z wyłączonym PSM! Ruszam, dojeżdżam do ciasno ustawionych słupków, ruch kierownicą lewo, prawo, auto zaczyna bezwładnie zarzucać tyłem, trzeba się porządnie napracować, aby wyprowadzić samochód na prostą. Próbę powtarzam wielokrotnie, za każdym razem mam ręce pełne pracy. Podczas przedostatniej próby instruktor poleca, aby nie kontrować, nie próbować opanować sytuacji. Pokornie wykonuję polecenie i świat zaczyna wirować, auto jedzie tam, gdzie poniosły je prawa fizyki, daleko, daleko poza obrys drogi! Po ponownym włączeniu PSM przejazd staje się dziecinnie prosty. To mi znów daje do myślenia, że jazda samochodem jest bardzo niebezpieczna. Nowoczesne systemy, takie jak PSM, potrafią ocalić niejedno życie. W zasadzie cały czas to robią!
Jest jeszcze coś, doskonalmy nasze umiejętności, bo szybko jeździć potrafi każdy, ale szybko wychodzić z trudnych sytuacji jakich na drogach jest wiele, tego już trzeba się nauczyć, i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Jeżeli masz Porsche, polecam Porsche Sport Driving School, bo posiadać Porsche, a potrafić nim skutecznie jeździć, to znacząca różnica!
Michał Grygier
sj