Polska motoryzacyjnym śmietnikiem Europy
Polska dogoniła Europę pod względem liczby samochodów - już w 2012 r. co drugi Polak miał własne auto. Nie jest to jednak powód do dumy, gdyż po naszych drogach porusza się coraz więcej importowanych, starych aut.
Według danych GUS z końca 2012 r., w Polsce zarejestrowanych było 18,74 mln samochodów osobowych, zaś na 1 000 mieszkańców przypadało 486 pojazdów. Tym samym w przybliżeniu zrównaliśmy się z innymi krajami Unii Europejskiej, gdzie wskaźnik ten wynosi średnio 484 samochody. Gwałtowny wzrost liczby pojazdów na polskich drogach rozpoczął się wraz z wejściem Polski na drogę integracji europejskiej. W 1995 r. sprzedano łącznie 265 038 nowych aut, co dawało nam 9. miejsce w Europie. Z tej liczby ponad 200 000 pojazdów wyjechało z polskich zakładów. Działania związane z przygotowaniami do akcesji do struktur unijnych (redukcja poziomu stawek celnych czy rozszerzanie kontyngentu bezcłowego) znacząco zmniejszyły konkurencyjność samochodów produkowanych w kraju. Wraz z coraz łatwiejszym i tańszym importem nowych aut z krajów unijnych, w sposób analogiczny zmieniały się przepisy celne dot. importu samochodów używanych. W 1995 r. wyniósł on 41 000 sztuk a w 2000 r. zamknął się z liczbą ponad 245 000 aut.
Prawdziwy boom na samochody z importu miał jednak miejsce wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Z danych Eurostatu wynika, że w latach 2005-2010 w naszym kraju miał miejsce najszybszy w Europie wzrost zmotoryzowania społeczeństwa, a liczba aut na tysiąc Polaków zwiększyła się o 40 proc. Nie wynikało to jednak ze sprzedaży nowych samochodów. W przeciwieństwie do krajów unijnych, Polska nie wprowadziła ograniczeń w imporcie używanych aut. W efekcie od maja 2004 r. sprowadzono 7,5 mln samochodów, z czego połowa z nich miała 10 lat lub więcej.
W krótkim czasie Polska stała się liderem w imporcie używanych pojazdów - głównie z Niemiec, Belgii, Holandii oraz Włoch. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, w samym tylko 2013 r. na polskie drogi trafiło 711 865 aut z drugiej ręki (o 8,3 proc. więcej niż w 2012 r.). W dodatku, samochodów sprowadzonych było 2,5 razy więcej niż zarejestrowanych nowych pojazdów. Jednocześnie co roku spada tempo wzrostu liczby nowych aut. Z danych GUS wynika, że w 2012 r. wyniosło ono rekordowo niski poziom 2,8 proc.
Średnia wieku pojazdów poruszających się po naszych drogach wynosi ok. 13-14 lat. Niezależnie od ich stanu technicznego i troski właściciela, po tak długim okresie eksploatacji pojawiają się problemy z hamulcami, amortyzatorami i układem kierowniczym, które decydują bezpośrednio o bezpieczeństwie sytuacjach krytycznych. Wiele osób kupujących używany samochód nie zwraca pilnej uwagi na jego stan techniczny. Dane są zatrważające - wśród używanych pojazdów z zagranicy sprowadzonych w 2013 r. aż 74 proc. jest po wypadku. Uszkodzenia wynikają najczęściej ze stłuczek, ale trafiają się również auta, które nie powinny nigdy wrócić na drogi. Dodatkowo wielu nieuczciwych sprzedawców zręcznie maskuje ubytki i uszkodzenia, a także zmienia wskazania licznika. Dla nowego, często nieświadomego właściciela taki samochód staje się skarbonką bez dna. Nie ma też pewności, że przeprowadzone naprawy umożliwią bezpieczne użytkowanie.
Fala aut z drugiej ręki zalała Polskę w momencie, gdy kraje Europy Zachodniej zaostrzyły normy emisji spalin i wieku pojazdów poruszających się po ich drogach. Zachód zdał sobie sprawę, że gazy emitowane przez stare silniki powodują wiele chorób u ludzi i szkody dla środowiska naturalnego, dlatego lepiej jest promować sprzedaż nowych, bardziej ekologicznych pojazdów. Tymczasem w Polsce przepisy sprzyjają importowi starych samochodów. Stawka obowiązkowego przy imporcie samochodu podatku akcyzowego zależy od wartości i pojemności silnika sprowadzanego auta, a nie od jego wieku. W efekcie na nasze drogi trafiają tanie, kilkunastoletnie auta, które emitują czasem nawet kilkanaście razy więcej szkodliwych substancji niż nowe.
Na polskich użytkowników spada również problem utylizacji materiałów użytych do produkcji pojazdu, gdy ten trafi wreszcie na złomowisko. Polska stała się tym samym motoryzacyjnym śmietnikiem Europy do którego trafiają stare, zużyte i szkodliwe dla środowiska wraki. Proponowane kilka lat temu przez Ministerstwo Gospodarki wprowadzenie opłat ekologicznych, których wysokość byłaby uzależniona od europejskich norm emisji spalin, zostało storpedowane przez resort finansów. Dodatkowo brakuje nowych stawek za opłaty drogowe dla pojazdów spełniających normę Euro 6 oraz ulg dla przedsiębiorców kupujących nowe samochody. Pewnym rozwiązaniem, stymulującym wymianę pojazdów na nowe, ma być proponowana obecnie przez Ministerstwo Środowiska premia za przekazanie starego samochodu do utylizacji oraz opłata depozytowa, uiszczana przy rejestracji używanego pojazdu.
Zwiększająca się liczba używanych samochodów dramatycznie wpłynęła na polski rynek motoryzacyjny. W ostatniej dekadzie ubiegłego stulecia doszło do znaczących inwestycji zagranicznych w polskiej motoryzacji, takich jak przejęcie w 1992 r. przez Fiata Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej i zakup Fabryki Samochodów Osobowych w Warszawie przez Daewoo (1996 r.). Spośród wszystkich inwestycji zagranicznych te dwie były najważniejsze, gdyż dotyczyły jedynych istniejących w Polsce fabryk produkujących samochody osobowe. Na rozwój polskiego przemysłu motoryzacyjnego miały wpływ również inne inwestycje zachodnich producentów, np. Opla czy Volkswagena, jednak wywarły one zdecydowanie mniejszy wpływ i ograniczały się do mniej lub bardziej uproszczonego montażu samochodów wyprodukowanych poza granicami naszego kraju.
Coraz większy, niekontrolowany i nieograniczany praktycznie żadnymi skutecznymi regulacjami import samochodów używanych spowodował jednak potężne perturbacje w rodzimej motoryzacji. Klienci, którzy z uwagi na niewielkie możliwości finansowe decydowali się w przeszłości na zakup taniego, nowego lecz małego samochodu, otrzymali nagle możliwość skorzystania z oferty porównywalnie taniej lub nawet tańszej na samochody większe i bardziej luksusowe. Dlatego też polskie fabryki Fiata i Daewoo dotknął poważny kryzys, skutkujący ograniczeniem produkcji i zatrudnienia. Podczas gdy włoski producent dostosował się do nowej sytuacji, Koreańczycy borykający się również z problemami całego koncernu nie zdołali się obronić. Problemy FSO z kolejnymi inwestorami doprowadziły ostatecznie do zamknięcia zakładu.
Dostęp do szerokiej oferty samochodów używanych dał Polakom możliwość użytkowania samochodów, o których mogli wcześniej tylko pomarzyć. Z drugiej strony doprowadził na skraj upadku rodzimy przemysł motoryzacyjny, jedną z najważniejszych dziedzin każdej gospodarki, przynoszącą kilka procent PKB i dająca zatrudnienie setkom tysięcy obywateli. Do dziś polski rząd prowadzi nieskuteczną politykę ograniczania niekontrolowanego importu. Koszty z tym związane przenoszą się na rodzimą gospodarkę, środowisko oraz mieszkańców. Z taką sytuacją będziemy się zmagać, dopóki nie zostaną wprowadzone rozwiązania z powodzeniem funkcjonujące w innych krajach unijnych.
Paweł Kosmala
ll/moto.wp.pl