Polscy złodzieje kradną samochody metodą "na walizkę". Czy da się przed nią ochronić?
Bezkluczykowy dostęp do samochodów to rozwiązanie, które bardzo ułatwia życie kierowcom. Niestety chwalą je sobie również złodzieje. Na Zachodzie to problem znany już od pewnego czasu, teraz szczególną uwagę zwraca się na niego również w Polsce.
Nowoczesne samochody konstruowane są tak, aby ułatwić życie kierowcy, gdzie się tylko da. Bezkluczykowy dostęp bez wątpienia jest bardzo ciekawym rozwiązaniem. W kluczyku, który wystarczy mieć w kieszeni, torebce czy plecaku, znajduje się radiowy transmiter. Samochód wykrywa, gdy urządzenie znajduje się przy drzwiach i pozwala je wtedy otworzyć, podobnie wystarczy, że jest ono w kabinie i już można uruchomić silnik. Bardzo wygodne, niestety też niebezpieczne.
Złodzieje już jakiś czas temu wymyślili, jak oszukać ten system. Wystarczą dwa urządzenia radiowe. Jedno umieszcza się obok kluczyka (np. gdy przestępca staje blisko właściciela samochodu), następnie, dzięki zamianie częstotliwości, sygnał przekazywany jest na większą odległość, a przy aucie druga osoba stoi z odbiornikiem i demodulatorem, który następnie emituje sygnał kluczyka. Krótko mówiąc – takie proste radiowe urządzenia potrafią przekazać informację z kluczyka dużo dalej.
Dla samych złodziei nie jest to duża inwestycja. Odpowiednie urządzenia można zrobić samemu, ale też je po prostu kupić. W zależności od użytych rozwiązań i zasięgu, jaki chcą uzyskać przestępcy, takie nadajniki mogą wiązać się z kosztem kilkuset lub kilku tysięcy zł. Jednak niestety ostatnio sytuacja wygląda jeszcze łatwiej – urządzenia można sobie zamówić z Chin i to już za równowartość ok. 80 zł.
Jak ze skutecznością kradzieży tą metodą? Niestety jest ona bardzo duża. Już na początku 2015 r. brytyjska policja podawała, że w samym tylko Londynie dziennie ginie 17 samochodów ukradzionych właśnie dzięki przekazywaniu sygnału dostępu bezkluczykowego. Jak pisaliśmy kilkukrotnie, na problem ten zwrócił uwagę również niemiecki automobilklub ADAC. Sprawdzono systemy w 100 samochodach i w przypadku każdego udało się go otworzyć, uruchomić silnik i odjechać. Właśnie z tego powodu złodzieje najchętniej kradną drogie auta – jest to tak samo łatwe, a do tego, przy samochodach luksusowych jest praktycznie pewne, że każdy ma system dostępu bezkluczykowego.
Ten sposób kradzieży znany jest również polskim złodziejom, co oznacza, że i u nas staje się coraz bardziej popularny. Nazywany jest metodą "na walizkę", gdyż urządzenia transmitujące sygnał z kluczyka często przypominają właśnie walizki. Jak informuje TVN, złodzieje nie ograniczają się tylko do kradzieży np. w momencie, gdy właściciel wyjdzie z auta i pójdzie na zakupy, ale też działają w okolicach domów. Liczą na to, że kierowca położył kluczyk w miejscu, gdzie uda się go wykryć z zewnątrz – np. blisko drzwi wejściowych. W takiej sytuacji złodzieje nie muszą się nawet zbliżać do ofiary.
Policja wie też o tym, że coraz więcej polskich gangów specjalizuje się w takich kradzieżach na Zachodzie. Jadą oni np. do Niemiec, skąd potrafią wrócić nawet z kilkoma samochodami.
Jak się zatem chronić przed takimi przestępcami? Niestety, tak jak metoda kradzieży jest banalnie prosta, tak zabezpieczenie przed nią już nie. Przede wszystkim w domu nie należy kłaść kluczyków przy wejściu, czy nawet ścianie zewnętrznej. Najlepiej byłoby zaekranować kluczyk, czyli np. włożyć go do metalowego pudełka, pokrowca czy zawinąć w folię aluminiową. W domu może to jeszcze mieć sens, ale już w kieszeni nie bardzo. Takie zabezpieczenie blokujące sygnał spowoduje, że dostęp bezkluczykowy przestanie być wygodnym dodatkiem, gdyż przed każdym wsiadaniem do samochodu trzeba będzie wyjąć z opakowania z opakowania, a po puszczeniu pojazdu znowu zabezpieczać.
Oczywiście najlepszą metodą jest niedecydowanie się na takie rozwiązanie i rezygnacja z wygody. Alternatywnie trzeba wiedzieć, że ten bardzo przyjemny dodatek ułatwia kradzież i podjąć ryzyko.