Policjanci chętnie korzystają z możliwości zatrzymania prawa jazdy - i to nie tylko za przekroczenie prędkości. Sądy rzadko jednak przychylają się do wniosków mundurowych, a kierowcy dostają dokumenty z powrotem.
W 2015 roku policyjna drogówka odebrała kierowcom łamiącym przepisy ponad 55,4 tys. dokumentów. Największa część zarekwirowanych praw jazdy była efektem jazdy pod wpływem alkoholu lub środków odurzających - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Natomiast w I kw. 2016 roku trzem tysiącom zmotoryzowanych prawo jazdy zatrzymano w ramach tzw. spodziewanego zakazu, czyli w sytuacji "uzasadnionego podejrzenia, że kierowca popełnił przestępstwo lub wykroczenie, za które może być orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów". Jak podaje w tym roku PortalNaukiJazdy.pl, sądy przychylają się do wniosków policji o odebranie prawa jazdy w 5-18 proc. przypadków.
Skąd tak fatalny wynik? W pewnym sensie u podłoża problemu leżą szerokie uprawnienia policji. Przepisy przewidują kilka sytuacji, w których mundurowy może zatrzymać kierowcy dokument. Ta, o której w ostatnich miesiącach jest najgłośniej, to oczywiście przekroczenie dozwolonej prędkości o 50 km/h lub więcej w terenie zabudowanym. Nie każdy wie jednak, że policjant może zastosować taki sam środek, jeśli popełnione zostaje wykroczenie zagrażające życiu lub zdrowiu innych uczestników ruchu. Może tu chodzić o wyprzedzanie przed przejściem dla pieszych, wyprzedzanie „na trzeciego”, zmuszające kierowcę zbliżającego się z przeciwka do zjechania na pobocze czy ściganie się na publicznych drogach.
By policjant mógł zatrzymać prawo jazdy, wystarczy samo podejrzenie popełnienia przestępstwa przez kierowcę. Jeśli więc na przykład doszło do potrącenia i ucieczki z miejsca wypadku, a samochód, którym się poruszamy, odpowiada opisom świadków i na dodatek jest uszkodzony, możemy mieć problemy. Do zatrzymania dokumentu wystarczy również podejrzenie, że kierowca jest pod wpływem narkotyków lub innej podobnie działającej substancji. Skąd taki przepis? Narkotest, w przeciwieństwie do alkomatu, jest jednorazowy. Z tego względu niewiele patroli drogówki ma go na wyposażeniu. Jeśli policjanci niedysponujący takim urządzeniem zatrzymają kierowcę, którego styl jazdy wzbudza podejrzenia, muszą mieć możliwość reakcji.
Stosunkowo nową regulacją, wprowadzoną w 2015 r., jest możliwość zatrzymania prawa jazdy w przypadku nieposiadania przez kierującego zaświadczenia o przeprowadzonym badaniu technicznym z wynikiem pozytywnym w zakresie wyposażenia pojazdu w blokadę alkoholową. Oczywiście dotyczy to kierowców, którym ograniczone zostały uprawnienia do kierowania pojazdem i mogą oni prowadzić wyłącznie samochód wyposażony w taką blokadę.
Prawo jazdy zostanie też odebrane kierowcy, jeśli podczas kontroli okaże się, że na jego koncie został przekroczony limit punktów karnych. W przypadku osób, które dokumentem cieszą się nie dłużej niż rok, wynosi on 20 „oczek”. Dla pozostałych zmotoryzowanych są to 24 punkty.
W 2012 i 2013 roku liczba zatrzymanych praw jazdy nie przekroczyła tysiąca. Sytuacja zmieniła się w pierwszej połowie roku 2014, gdy ówczesny komendant główny policji zachęcił funkcjonariuszy do szerszego korzystania ze swoich uprawnień. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w maju 2014 roku zatrzymano 1,2 tys. dokumentów, a proces ten przyspieszył jeszcze w maju 2015 roku, gdy zmienione przepisy nakazały stosowanie tego środka wobec osób przekraczających dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h. W 2015 roku mundurowi zatrzymywali średnio 4,6 tys. praw jazdy miesięcznie.
Tomasz Budzik, moto.wp.pl