Polak traci punkty przez dyrektora-tchórza
Gdyby nie jego asekuracja i strach przed podejmowaniem decyzji, Robert Kubica ukończyłby Grand Prix Wielkiej Brytanii na podium i byłby samodzielnym liderem klasyfikacji kierowców. Niestety, szef BMW Sauber Mario Theissen nie ma w sobie tyle odwagi, by w decydujących momentach wyścigu podjąć ryzyko - pisze "Fakt".
W trakcie niedzielnego wyścigu na torze Silverstone kluczowym dla kolejności na mecie okazał się dobór odpowiednich opon. Większość kierowców cały dystans przejechała na oponach pośrednich, przystosowanych do jazdy po mokrej i przesychającej nawierzchni. Nie zapewniają one jednak wystarczającej przyczepności na asfalcie zalanym wodą, więc kiedy w połowie wyścigu zaczęło padać, zawodnicy zamiast się ścigać, walczyli o utrzymanie bolidów na torze.
"Były momenty, że traciłem kontrolę nad samochodem. Nic nie widziałem, pojazd ślizgał się po wodzie. Auto nie trzymało się toru nawet na prostych. Kiedy dodawałem gazu, tylne koła kręciły się w miejscu" - opowiadał o dramatycznym wyścigu Kubica.
Robert pewnie także stanąłby na podium, ale niestety stracił kontrolę nad samochodem w ostatniej, mocno deszczowej fazie wyścigu. Takie rzeczy się zdarzają" - bagatelizuje tylko Theissen. Szef BMW Sauber nie chce przyznać się do błędu, ale Kubica żałuje zmarnowanej szansy na dobry wynik.
"Przed drugim tankowaniem można było według mnie pokusić się o założenie opon w pełni deszczowych" - nie kryje ambitny Polak, który po raz drugi w tym sezonie z powodu niewłaściwych wyborów swojego teamu musiał przeżyć spore rozczarowanie.
_ Więcej w Fakcie _