Polscy zawodnicy znów bezkonkurencyjni podczas legendarnych zawodów King of Germany – najważniejszej imprezy dragracingowej w Niemczech.
Marcin Blauth startujący w barwach Dunlop No Limit VTG Racing Teamu zarówno w finale klasy AWD, jak i w wielkim finale King of Germany, stawał do decydującej rywalizacji ramię w ramię z Grzegorzem Staszewskim jadącym Corvettą. Główne trofeum trafiło do Grzegorza Staszewskiego, jednak zajmując w obu klasach dwa najwyższe miejsca na podium zawodnicy udowodnili, że z Polakami musi się dziś liczyć cała dragracingowa Europa.
Marcin Blauth startujący nowym samochodem – 1500-konnym Camaro – podczas King of Germany dwukrotnie bił rekordy życiowe. Mimo, iż Camaro zostało zbudowane tuż przed sezonem, już zdołało pobić rekord Typhoona GMC, który w teamie Dunlop No Limit VTG Racing Team zaliczył aż sześć lat startów. Rezultaty 8,880 sek. oraz 8,808 sek. na 1/4 mili były jednymi z nielicznych przejazdów poniżej dziewięciu sekund podczas tegorocznej imprezy.
- W zawodach nie liczą się pojedyncze rekordy i czasy przejazdów, ale bezpośrednia rywalizacja rozegrana systemem pucharowym. W wyścigu równoległym dwóch aut decyduje błyskawiczna reakcja kierowcy, refleks i opanowanie – powiedział Marcin Blauth.
King of Germany to wydarzenie, na które przyjeżdżają tysiące widzów nie tylko z Niemiec, ale też z zagranicy – między innymi z Polski. Odkąd polskie auta zaczęły odnosić sukcesy, impreza cieszy się coraz większym powodzeniem nad Wisłą. Po raz pierwszy tytuł King of Germany – rywalizacja najmocniejszych aut zgłoszonych do zawodów – trafił w polskie ręce w 2009 roku, kiedy zwyciężył Marcin Blauth z Dunlop No Limit VTG Racing Team. Odtąd co rok zdobywany jest przez Polaków: w 2010 i 2012 wygrywał Grzegorz Staszewski, w 2011 – Marcin Blauth.
tb/