Polacy coraz chętniej sięgają po auta elektryczne
Z roku na rok samochody elektryczne cieszą się coraz większą popularnością. Dotyczy to także rodzimego, polskiego rynku, który w zeszłym roku wchłonął 556 aut napędzanych prądem lub hybryd typu plug-in. W skali świata taki wynik nie prezentuje się zbyt imponująco. W naszych realiach stanowi jednak absolutny rekord i napawa optymizmem na przyszłość.
W 2016 roku Polacy kupili 556 aut napędzanych prądem. To o 65 proc. więcej niż w roku 2015. Wzrost jest więc naprawdę znaczący i wszystko wskazuje, że będzie jeszcze lepiej. Zainteresowanie takimi samochodami jest bowiem spore. Klienci zdecydowanie widzą w nich potencjał. Gdyby nie wysokie ceny konstrukcji tego typu czy słabo rozwinięta infrastruktura ładowania, na polskich drogach widzielibyśmy znacznie więcej "elektryków". Hamulcem rozwoju rynku aut elektrycznych w Polsce nie są więc preferencje klientów, lecz inne uwarunkowania, które z pomocą władz mogą przyczynić się do większego zainteresowania alternatywnymi źródłami napędu.
W ubiegłym roku Polacy zarejestrowali łącznie 10,4 tys. samochodów z alternatywnym napędem. *To o 76 proc. więcej niż w roku 2015. Na czele są oczywiście hybrydy, stanowiące aż 95 proc. udziału w opisywanej grupie i 2,4 proc. w całym polskim rynku. *Auta elektryczne stanowią natomiast zaledwie 0,1 proc. samochodów zarejestrowanych w 2016 roku. Jak twierdzi Dorota Pajączkowska, PR manager marki Nissan, powodem takiego stanu rzeczy jest brak zachęt do zakupu pojazdów ekologicznych oraz odpowiedniej infrastruktury:
- Brakuje realnych zachęt dla potencjalnych kupców tego typu samochodów, żeby ten rynek naprawdę ruszył pełną parą. Drugi temat to infrastruktura, bez której użytkowanie takich samochodów jest wprawdzie możliwe, ale znacznie trudniejsze, szczególnie jeżeli mówimy o wykorzystaniu biznesowym. Na pewno pewną barierą jest cena samochodu, aczkolwiek jeżeli weźmie się pod uwagę całkowite koszty eksploatacji auta, to są one znacznie niższe niż w przypadku pojazdów spalinowych.
Niebawem może się to jednak zmienić. Kilka miesięcy temu Ministerstwo Energii przedstawiło Plan Rozwoju Elektromobilności, zakładający, że do 2025 roku po polskich drogach będzie jeździć milion aut elektrycznych. Wzrosnąć ma także liczba stacji ładowania. Obecnie jest ich 305, a będzie 6500. Nie wyklucza się również zachęt finansowych do zakupu pojazdów elektrycznych i hybrydowych w postaci ulg podatkowych czy darmowego parkowania. Przykład Norwegii i bardzo popularnych tam aut marki Tesla pokazuje, że takie rozwiązania silnie napędzają popyt na pojazdy ekologiczne.
Sam Nissan w ubiegłym roku sprzedał 38 aut elektrycznych: 25 egzemplarzy modelu Leafi 13 sztuk modelu NV200. W tym roku wyniki powinny być znacznie lepsze, chociażby z powodu porozumienia podpisanego z korporacją Eletric Taxi. Na jego mocy po ulicach Warszawy jeździ już 20 elektrycznych taksówek. Do końca roku będzie ich 10 razy więcej. Przykład Electric Taxi pokazuje, że pojazdy z alternatywnymi źródłami napędu mogą być wykorzystywane w szeroko pojętym biznesie.
Pomysłodawcy Planu Rozwoju Elektromobilności liczą, że już niebawem śladem warszawskiej korporacji pójdą inne firmy. Czy to oznacza, że za 10 lat polskie floty przesiądą się z diesli na auta napędzane prądem? To bardzo optymistyczna prognoza. Nie ulega jednak wątpliwości, że udział takich pojazdów w rynku będzie sukcesywnie wzrastał.