Pogromca Ferrari - Mosler MT900 GTR XX
Kto myśli, że powstające za Oceanem pojazdy nie nadają się do pokonywania zakrętów – jest w błędzie. W chwili obecnej na Florydzie wnikliwe testy przechodzi Mosler MT900 GTR XX. Intrygujący nazwą bolid ma wielkie szanse na wyrównaną rywalizację z najlepszymi samochodami ze stajni Porsche, Ferrari oraz Lamborghini.
W trakcie prac nad samochodem konstruktorzy obrali jasny cel – stworzenie jak najlżejszego, a co za tym idzie – możliwie szybkiego bolidu. Do budowy użyto więc wyłącznie lekkich materiałów z karbonem na czele. Z włókien węglowych wykonano nie tylko karoserię, ale również fotele kubełkowe Recaro i elementy kabiny. Karbon został również użyty do przygotowania sprzęgła. Gotowy do drogi i w pełni zatankowany Mosler ma ważyć poniżej 1050 kg. Samochód będzie znacznie lżejszy od Opla Corsy i Skody Fabia.
Od miejskich autek odróżnia go zawartość komory silnika. Konstruktorzy sięgnęli po 7-litrową jednostkę LS7, którą fani amerykańskich znają m.in. z legendarnej Corvetty.
Odpowiednio przygotowany motor osiąga moc 620 KM, która potrafi wyczyniać cuda z lekką karoserią.
Wystarczy podkręcić gaz, szybko zwolnić sprzęgło, a pierwsza „setka” pojawi się na prędkościomierzu po 3 sekundach od startu. Rozpędzanie do 200 km/h trwa zaledwie 8,7 sekundy. Dla lepszego zobrazowania potencjału Moslera można dodać, że to wynik minimalnie gorszy od rezultatów „wykręcanych” przez sportowe motocykle.
Amerykański supersamochód postawiono na wyczynowym zawieszeniu KW. Firma Movit opracowała natomiast układ hamulcowy z ceramicznymi tarczami. Rozwiązanie do niedawna znane wyłącznie z torów wyścigowych cechuje się wyjątkową odpornością na przegrzanie. Ceramiczne tarcze są przy okazji znacznie bardziej żywotne od tradycyjnych, żeliwnych.
W dwuosobowej kabinie Moslera połyskuje wiele karbonowych wstawek. Nie zabrakło też elementów z nielakierowanego metalu oraz skórzanych i zamszowych detali tapicerskich. Masywna, a przy okazji doskonale leżąca w dłoniach kierownica jest firmowana przez Momo. Aby Mosler nie przypominał nieokrzesanej wyścigówki na pokład trafił zestaw audio. Kto będzie go jednak słuchał, gdy za plecami rasowo ryczy ośmiocylindrowy silnik...
Łukasz Szewczyk