Podejrzany o spowodowanie wypadku w Przybędzy stanie przed prokuratorem
Kierowca podejrzany o nieumyślne spowodowanie katastrofy drogowej w Przybędzy (Śląskie), w której zginęło osiem osób, wyszedł ze szpitala psychiatrycznego i wkrótce zostanie przesłuchany - poinformowała bielska Prokuratura Okręgowa.
Rzecznik prokuratury Małgorzata Borkowska powiedziała, że mężczyzna będzie składał wyjaśnienia w przyszłym tygodniu. Został już wezwany do bielskiej prokuratury. Dokładny termin przesłuchania nie został ujawniony. Borkowska dodała, że po wyjściu ze szpitala, dokąd trafił tuż po usłyszeniu zarzutu, nie został zatrzymany i przebywa na wolności.
Do wypadku doszło późnym wieczorem 28 marca. Mikrobus, wiozący górników po pracy z kopalni "Mysłowice-Wesoła" do domów, uderzył w naczepę jadącego z naprzeciwka samochodu ciężarowego, która znalazła się na jego pasie ruchu. Na miejscu zginęło siedem osób, w tym kierowca busa. Ósma osoba zmarła w szpitalu. Dziesięciu rannych trafiło do szpitali w Bielsku-Białej, Żywcu i Sosnowcu.
44-letni kierowca ciężarówki został zatrzymany tuż po wypadku. Był trzeźwy. Prokurator postawił mu zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w którym zginęli ludzie. Grozi za to kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Po przedstawieniu zarzutu biegły psychiatra stwierdził, że podejrzany jest w fatalnym stanie psychicznym i nie jest zdolny do udziału w postępowaniu karnym, ani też do składania wyjaśnień. Przewieziono go do szpitala psychiatrycznego.
Biegli ocenili wstępnie, że do wypadku doszło z powodu złego stanu technicznego naczepy oraz nadmiernej prędkości ciężarówki, która ją ciągnęła. Naczepa nie posiadała homologacji i nie należała do zestawu, który ją ciągnął. Wskutek niesprawności technicznej utraciła stabilność i przemieściła się na prawy pas, którym jechał mikrobus. Kierowca ciężarówki jechał także zbyt szybko - 100 km na godzinę. Dopuszczalna prędkość na drodze ekspresowej dla takich pojazdów wynosi 80 km na godzinę.