Podatek ekologiczny: niemiecki porządek i polski bałagan

Tak negowany powszechnie w Polsce podatek ekologiczny, będzie od 1 lipca obowiązywał w Niemczech. Jest to idea prawie identyczna, jak propagowana przez nasz rząd, mająca na celu zmodernizowanie parku maszynowego. Jednak w tym przypadku „prawie” robi olbrzymią różnicę.

Jak informuje Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, podatek będzie ustalony według pojemności silnika i poziomu emisji CO2. Przyjęto następującą zasadę: za każde 100 cm3 pojemności silnika płaci się stałą stawkę. Będzie to koszt 2 EUR w przypadku samochodów z silnikiem benzynowym, a w przypadku wersji z silnikiem wysokoprężnym - 9,50 EUR. Tym samym właściciele samochodów z silnikami benzynowymi o pojemności 1000 ccm zapłacą 20 Euro, a z silnikiem 3000 ccm – 60 Euro.

W przypadku popularnych modeli z silnikami diesla 1.4, koszt wyniesie 133 Euro, a najpowszechniej występujące wersje 2,0 diesel wymuszą zapłatę podatku 190 Euro.

Dodatkowo, za każdy gram emitowanego CO2 powyżej określonego poziomu płaci się 2 EUR. Od 1 lipca 2009 emisja ta ustalona została na 120 g/km. Od roku 2012 opodatkowana będzie emisja CO2 powyżej 110 g/km, a od roku 2014 granica zostaje obniżona do 95 g/km.

Idea „prawie” jak w Polsce. Tyle tylko, że nowy podatek obowiązuje automatycznie w przypadku samochodów zarejestrowanych po raz pierwszy od 1 lipca 2009. Oznacza to opodatkowanie tylko nowo rejestrowanych aut. Zwiększy to sprzedaż i import wersji nowszych, a wyeliminuje przywóz „rzęchów”.

Co jednak będzie w Polsce? Czy inaczej, niż w Niemczech - zamiast ekologii, zostanie wprowadzony mechanizm wyciągania kasy od wszystkich, a dodatkowo zasada: im biedniejszy, tym płaci więcej? Jeśli tak się stanie - szybko okaże się, że niemiecki i polski podatek ekologiczny mają się do siebie, jak zwykłe krzesło do krzesła elektrycznego.

Bogusław Korzeniowski