Pijany bez prawa jazdy zabił trzech braci
Przed Sądem Rejonowym w Gdyni rozpoczął się w piątek proces 20-letniego Sebastiana B., oskarżonego o spowodowanie po pijanemu w sierpniu 2009 r. wypadku, w którym zginęło trzech braci, w wieku 19, 15 i 9 lat.
Oskarżony przyznał się do winy. Nie przyznał się jednak do ucieczki z miejsca wypadku i nieudzielenia pomocy jego ofiarom. 20-latek odmówił składania wyjaśnień. "Żałuję, że tak to się skończyło" - dodał. Oskarżony ma podstawowe wykształcenie, nie ma żadnego zawodu i jest na utrzymaniu rodziców.
Do wypadku doszło 29 sierpnia ub. roku w Gdyni-Chylonii. Jadący z prędkością ok. 160 km/h Opel Omega kierowany przez Sebastiana B. uderzył w bok wyjeżdżającego z podporządkowanej ulicy Hyundaia. Jechało nim trzech braci, w wieku 19, 15 i 9 lat. Auto rozpadło się na dwie części. Na miejscu zginął 19-letni kierowca Hyundaia i jego 15-letni brat. Najmłodszy chłopiec zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Oskarżony i trzech jadących z nim pasażerów uciekli z miejsca wypadku. Przed wypadkiem brali udział w imprezie z okazji 19. urodzin Sebastiana B. Pili alkohol. Sprawca wypadku po zatrzymaniu przez policję po kilku godzinach miał we krwi 2,2 promila alkoholu. Sebastian B. nie miał prawa jazdy, cztery razy bezskutecznie podchodził do egzaminu pisemnego.
Podczas śledztwa Sebastian B. wyjaśnił m.in., że w trakcie imprezy cała czwórka zeszła do garażu. Oskarżony chciał im pokazać samochód, który kupił za własne oszczędności za 6 tys. zł. Chwalił się znajomym, że "auto jest najszybsze na dzielnicy".
"Zaproponowałem im przejażdżkę. Zrobiłem to jakoś znienacka. Czułem się dobrze. Jechałem szybko, kiedy zobaczyłem ten samochód wyjeżdżający z bocznej ulicy zacząłem hamować. Po wypadku byłem w szoku, nie wiedziałem, co robić" - mówił w prokuraturze Sebastian B. Po wypadku skłamał matce, że Opel został skradziony. Dopiero policjantom przyznał, że to on siedział za kierownicą samochodu.
Jeden ze świadków, Jakub P., który jechał jako pasażer, zeznał w sądzie, że wraz z dwiema koleżankami mówili Sebastianowi B., żeby nie ruszał autem, bo jest pijany. "W czasie jazdy krzyczeliśmy też na niego, żeby się zatrzymał, ale nie reagował na to" - powiedział świadek. Jakub P. przyznał, że oskarżony mówił mu wcześniej, że zdarzało się mu wsiadać w stanie nietrzeźwym do samochodu.
Sebastianowi B. grozi do 12 lat więzienia. Od chwili zatrzymania przebywa w areszcie.