|
|
| --- |
Najdroższe i najszybsze samochody świata zwykły olśniewać wyszukaną i ponadczasową stylistyką. Trudno się zresztą dziwić, że osoba wydająca na samochód setki tysięcy euro chce w nim ściągać spojrzenia wszystkich. Czy reguła dotknie też niedawno zaprezentowanego Weber SuperCar? Wóz z pewnością przykuje uwagę, ale nie mniej pewne jest, że duża grupa osób spojrzy z pogardą na nietypowe kształty pomarańczowej karoserii...
Styliści firmy Weber twierdzą jednak, że nie było jakiejkolwiek przypadkowości oraz przesadnej swobody podczas opracowywania nadwozia. Karbonowa karoseria przeszła długotrwałe badania w tunelu aerodynamicznym. Rezultatem ma być doskonała siła docisku wraz z ukierunkowaniem strugi powietrza na silnik i hamulce, dzięki czemu będą mogły pracować na granicy możliwości bez obawy o przegrzanie. Ważną funkcję powierzono też tylnemu spojlerowi. Zmienny kąt natarcia ma zapewnić optymalne przyleganie napędzanej osi do nawierzchni przy każdej prędkości. Po mocnym dociśnięciu hamulca hydraulicznie sterowany płat stanie dęba, pozwalając zatrzymać Webera i kilka metrów wcześniej. A to wszystko przy gwarancji, że samochód będzie prowadził się stabilnie nawet przy 400 km/h. Czy konstruktorzy zadali sobie trud na pokaz? Odpowiedź przynosi spojrzenie pod pokrywę silnika...
Centralnie umieszczona maszynownia ma osiem cylindrów oraz 7 litrów pojemności. Całość opasano niezliczoną ilością kabli i rur.
Fani techniki dostrzegą, że prowadzą do kompresora, intercoolera oraz rozbudowanego komputera, który koordynuje pracę wszelkich podzespołów. Do jego pamięci inżynierowie wgrali dwa programy. Jeden sprawia, że silnik staje się potulny i stosunkowo łagodnie obchodzi się z paliwem. Fani motoryzacji z pewnością spojrzą na niego z pogardą, wybierając tryb „Sport”, który sprawia, że w osiem widlastych cylindrów wstępuje demon. Wówczas przestaje się liczyć paliwo i tempo zużywania opon. O wiele ważniejszy jest fakt, że tuż za plecami kierowcy drzemie... 900 KM oraz 1050 Nm!
Po dociśnięciu gazu zaczyna się doceniać niezbyt urodziwą karoserię – zoptymalizowane kształty oraz ponad 2 metry szerokości zapewniają stabilność nawet podczas najdzikszych harców. Możliwości Webera potrafią wywołać szybsze bicie serca, a jednocześnie... zmrozić krew w żyłach! Trudno jednak wyzbyć się zamieszania w głowie na myśl o mknięciu 400 km/h oraz rozpędzania się do "setki" w 2,5 sekundy.
Dla zachowania idealnej trakcji warto dbać o regularne uzupełnianie... paliwa! To nie pomyłka! Cztery zbiorniki benzyny o łącznej pojemności 100 litrów zostały bowiem umieszczone w narożach karoserii, dzięki czemu dociążają opony – przednie mają rozmiar 265/30/19", natomiast z tyłu jest montowane ogumienie 355/25/19". Jednak nawet i taka szerokość nie jest w stanie zagwarantować, że przy starcie nie pojawią się tumany dymu i spalonej gumy. Przeciwdziałają temu systemy kontroli trakcji i stabilności. Nie zabrakło też ABS-u,
który na dobrą sprawę był niezbędny. Karbonowo-ceramiczne hamulce i 12-tłoczkowe zaciski byłyby w stanie bez najmniejszych problemów zablokować koła nawet na przyczepnym asfalcie. Producent zapewnia, że przeciążenia działające na ciało podróżnych mogą sięgnąć nawet 1,1 G! W wyścigowym bolidzie można się też poczuć zmieniając przełożenia sekwencyjnej skrzyni krótkim ruchem dłoni.
Mimo bezkompromisowego charakteru oraz licznych zapożyczeń z rozwiązań znanych ze sportu motorowego Weber jest w stanie zapewnić kierowcy i pasażerowi całkiem wysoki komfort. Dostęp do klimatyzowanej kabiny ułatwia karta magnetyczna, a nawigacja satelitarna w połączeniu z kolorowym wyświetlaczem systemu audio sprawia, że nawet najdłuższa podróż nie będzie katorgą. Nie zabrakło też czujnika deszczu Za dopłatą można otrzymać tempomat, tuner telewizyjny, a nawet możliwość bezprzewodowego łączenia się z internetem.
Czyżby Weber SuperCar był kolejnym pretendentem do grupy szybkich, drogich i pożądanych wozów? Możliwość zamówienia wyścigowego komputera z funkcją ogranicznika prędkości w boksach oraz systemem umożliwiającym wystrzelenie z linii startu daje do zrozumienia, do czego najlepiej nadaje się szwajcarska supermaszyna...
Łukasz Szewczyk