Seryjne Mercedesy wyższych segmentów dość skutecznie opierają się zaszufladkowaniu w kategoriach brzydoty i piękna. Ponadczasowa stylistyka sprawia, że potrafią przypaść do gustu niemal każdemu.
Nie sposób tego jednak powiedzieć spoglądając na najnowsze dzieło firmy FAB Design. Rozdęte błotniki, wielkie koła i przedni zderzak ostry jak brzytwa sprawiły, że reprezentacyjne coupe zmieniło się w osiłka bezczelnie obwieszczającego o swoich możliwościach.
Dopiero bliższa znajomość z samochodem przekonuje, że zmiany nie zostały na pokaz, ale by umożliwić pełne wykorzystanie potencjału silnika. Wielkie otwory w przednim zderzaku skuteczniej zasysają powietrze do chłodzenia silnika, zaś wycięcia w błotnikach dbają o odpowiednią atmosferę wokół potężnych tarcz hamulcowych. Elementy były oczywiście dopracowane w tunelu aerodynamicznym, więc zmodyfikowany Mercedes CL zaczął jeszcze lepiej przylegać do nawierzchni. Już po rzucie okiem na cztery, basowo pomrukujące rury wydechowe mało kto będzie wątpił, że lepszy docisk do asfaltu jest jedynie chwytliwym hasłem tunera...
Dzięki zoptymalizowaniu karoserii pod względem aerodynamiki kierowca będzie mógł w miarę bezpiecznie wykorzystać potencjał 12-cylindrowego silnika. W miarę, ponieważ 650 KM przerosłoby umiejętności niejednego kierowcy wyścigowego... W codziennej jeździe jeszcze ważniejszy będzie moment obrotowy na poziomie aż 1120 Nm! Dzięki niemu Mercedes katapultuje się z pełną siłą – niezależnie od wybranego biegu oraz prędkości.
Napęd w całości trafia na tylne opony w rozmiarze 305/25 ZR 20. Czarne walce dzielnie walczą z potencjałem silnika, umożliwiając sprinty do „setki” w czasie 4,2 sekundy. Uzależniające wtłaczanie w oparcie skórzanego fotela ustaje dopiero przy 320 km/h. Zmodyfikowane zawieszenie oraz hamulce dbają, by imponujące osiągi nie stały się zabójcze dla szczęśliwego posiadacza samochodu. Zanim ktokolwiek przekona się o potencjale ekskluzywnego coupe z potężnym silnikiem, musi zgromadzić kilkaset tysięcy euro...
Łukasz Szewczyk