Kiedy jesienią 2004 roku po raz pierwszy zaprezentowano miejski model Peugeot 1007, większość oglądających była zachwycona stylem, sylwetką i nowinkami technicznymi. Z zainteresowaniem podziwiano drzwi typu Sezam, które po naciśnięciu przycisku elektrycznie odsuwały się do tyłu, odsłaniając wnętrze z czterema przesuwanymi fotelami.
Największe zainteresowanie (szczególnie wśród pań) wzbudzała jednak opcja Cameleo, pozwalająca wybierać wśród 12 zestawów kolorystycznych, zmieniających wystrój wnętrza. Mój zachwyt nad oryginalnym autkiem osłabł po jeździe testowej zimą.
Jesienią, gdy nie było jeszcze mrozów, wsiadając do małego Peugeota nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Wystarczyło nacisnąć przycisk w pilocie, aby drzwi automatycznie odsłoniły wnętrze. Znacznie gorzej było zimą, ale o tym za chwilę. Identyczny system samoczynnego otwierania drzwi stosowany był już wcześniej w vanie Peugeot 807. Nie tylko system otwierania drzwi jest odmienny od współcześnie jeżdżących modeli. Interesujące jest także zagospodarowanie wnętrza pojazdu.
Z przodu umieszczono dwa wygodne fotele, które można przesuwać w zakresie 230 mm (fotel kierowcy) i 280 mm (fotel pasażera). Z tyłu zamontowano dwa niezależne fotele z regulacją kąta nachylenia oparć, które można przesuwać w zakresie 230 mm. Długość małego Peugeota to zaledwie 373 cm. Uniwersalne, przesuwane drzwi, które - jak wskazywało hasło reklamowe - umożliwią wciśnięcie się nawet w najciaśniejsze miejsce i swobodny dostęp do wnętrza. Okazało się, że to przereklamowany slogan.
Istotnie, na parkingu można było wcisnąć się między dwa samochody i „swobodnie” wysiąść. Jednak osoby z samochodów, obok których zaparkowaliśmy, otwierając drzwi musiały uderzać nimi w naszego Peugeota i z trudem przeciskać się do wnętrza swoich aut. Prawdziwym poligonem dla Peugeota 1007 okazały się jednak warunki zimowe.
Okazało się, że tak zachwalane, przesuwane drzwi nie są idealnym rozwiązaniem. Były ogromne i ciężkie. Elektryczny silnik z trudem wykonywał swoją pracę w zimowych warunkach. Otwarciu drzwi, stanowiących znaczną część powierzchni bocznej samochodu, powodowało natychmiastowe wychłodzenie wnętrza. Otwarcie drzwi z obu stron w czasie opadów śniegu, sprawiało, że biały puch sypał się wprost na dywaniki i siedzenia.
Po nocnych opadach marznącej mżawki i mokrego śniegu drzwi udało się wprawdzie otworzyć, ale podczas zamykania… dojeżdżały do przedniego słupka i samoczynnie powracały do pozycji otwartej. Aby ruszyć, trzeba było poczekać, aż nagrzeje się wnętrze i stopnieje lód w zamkach oraz szynie prowadzącej drzwi. Na szczęście drzwi można było zatrzasnąć ręcznie.
Pomijając te niedogodności - samochód robi dobre wrażenie. Pojemne wnętrze i dobry układ jezdny, który sprawia, że nawet po wyłączeniu ESP kierowca nadal ma pełną kontrolę nad pojazdem, a nade wszystko użyte silniki: benzynowy 1.4 16V o mocy 88 KM i 68-konny diesel 1.4 HDi robią korzystne wrażenie. Ciekawostką była wersja wyposażenia Cameleo w której można było wymienić dwa dywaniki mocowane na rzepy do deski rozdzielczej, cztery maskownice nawiewów, obicia drzwi i tylnych schowków oraz pokrowce na siedzenia, zapinane na zamek błyskawiczny. Dzięki tym rozwiązaniom w 10 minut samochód można było dostosować do swoich upodobań.
Niestety, tak podkreślane przy prezentacji każdego samochodu testy producenta w różnych warunkach klimatycznych w przypadku Peugeota 1007 potraktowano po macoszemu. Ten pojazd sprawdza się w krajach basenu Morza Śródziemnego, ale eksploatowany w zimniejszym klimacie nie spełnia oczekiwań. Zapewne dlatego mały Peugeot nie odniósł handlowego sukcesu. Tylko w 2005 roku udało mu się zbliżyć do prognoz sprzedaży, przyjętych przez dyrekcję Peugeot: sprzedano ponad 70 000 egzemplarzy. Później było już tylko gorzej - rocznie produkowano poniżej 20 000 egzemplarzy. Teraz zapadła decyzja o zaprzestaniu produkcji.
Ponieważ produkcja była niewielka, ten model będzie już wkrótce nieosiągalny na rynku. Peugeot 1007 jest jak kabriolet - dla szczególnego klienta, który ma w garażu jeszcze jeden samochód.
Ceny modeli używanych są w Polsce dość stabilne. Ponieważ nie produkowano wersji z bardzo ubogim lub bardzo bogatym wyposażeniem, różnice cen uzależnione są głównie od wersji silnikowych i stanu technicznego. Modele benzynowe oferowane są w cenach od 24 900 do 29 000 zł (za rocznik 2005), od 26 000 do 32 000 zł zapłacimy za egzemplarze z rocznika 2006, od 29 000 do 40 300 trzeba zapłacić za modele z rocznika 2007. Wersje z silnikami diesla są z reguły droższe o 2000 do 4000 zł.
Kupując taki model warto dokładnie go sprawdzić w autoryzowanej stacji i upewnić się, czy nie miał poważnego wypadku. W egzemplarzach powypadkowych możemy natrafić na problemy z otwieraniem drzwi. Jeśli po zamknięciu nie przylegają idealnie do nadwozia, staną się źródłem głośnych szumów powietrza opływającego karoserię.
Bogusław Korzeniowski