Pechowa trzynastka Kubicy
Wyścig o GP Chin był jednym z najbardziej widowiskowych w sezonie. Rozpoczął się w strugach wody poderwanej przez bolidy z toru. Gdy po kilku okrążeniach Alonso miał 20 sekund przewagi nad Michaelem Schumacherem, wydawało się, że siedmiokrotny mistrz świata nie ma najmniejszych szans na poprawienie swojej pozycji w klasyfikacji generalnej. Ale jeszcze raz okazało się, że Formuła 1 jest nieprzewidywalna.
Słaby start Polaka
Tym razem w rywalizacji zupełnie nie liczyli się kierowcy zespołu BMW. Startujący z ósmego pola Nick Heidfeld znalazł się na 9. pozycji, a Robert Kubica z dziewiątego pola spadł po pierwszym okrążeniu na 17. miejsce ze stratą 15 sekund do prowadzącego Alonso. W zamieszaniu na starcie w bolid Polaka uderzył Roberto Doornbos. Po nieudanym starcie Kubica zaczął jednak jechać jak natchniony. Z 17. miejsca mozolnie przedzierał się do przodu, wyprzedzając po kolei kolejnych rywali: najpierw Ralfa Schumachera, później Jarno Trulliego, Davida Coultharda, Vitantoniego Liuzziego oraz Scotta Speeda. Wydawało się, że Kubica wkrótce znajdzie się w czołówce. Tym bardziej że Jenson Button po wyjeździe z pit-lane stracił tempo jazdy, a na 18. okrążeniu z wyścigu wycofał się Kimi Raikkonen. W tym momencie Polak był już na ósmej pozycji, a wkrótce (20. okrążenie) wyprzedził Pedro de la Rosę. Wyścig układał się więc dla zespołu BMW pomyślnie, tym bardziej że tuż przed Kubicą jechał jego partner z zespołu Nick Heidfeld.