Opel Astra jak Ferrari
Opel Astra to samochód wielokrotnie tańszy od Ferrari 458 Italia. Nie oznacza to jednak, że nie może mieć z nim wspólnych cech: na ulicach Warszawy można było ostatnio zobaczyć Astrę ze spaloną tylną częścią karoserii.
Załączone zdjęcia to dobra terapia dla osób, którym wydaje się, że jeżdżą wrakami: Astra nie miała tylnej szyby, zderzaka i prawej lampy. Zachowała się lewa, ale raczej trudno będzie przywrócić ją do życia, gdyż mocno się stopiła. Nie wiadomo, czy w aucie spłonął również trójkąt ostrzegawczy, lecz Opel nie był nim oznaczony. Przypominamy, że oprócz trójkąta, podczas niedostatecznej widoczności holowane auto powinno mieć włączone światła pozycyjne, o ile nie spłonęły...
Samochodu nie można jednak jeszcze spisywać na straty, dopóki ma kultową, wysuwaną antenę. Jak przystało na modny wóz, Astra posiadała przyciemniane (zadymione) szyby. Wszystkie, oprócz przedniej, która była jednak pęknięta. Najlepszą ozdobą każdego auta jest piesek kiwający głową. Wydawałoby się, że taki gadżet może się spalić w pożarze, ale na tylnej półce widać przedmiot, który przypomina tę ozdobę.
Astra raczej nie nadaje się do niczego, ale potrafi jeszcze toczyć się na kołach, lecz potrzeba do tego linki holowniczej i Daewoo Espero. Może zaprzęganie Opla do Espero nie jest najłatwiejszym sposobem podróżowania po mieście, ale wzbudza ogromne zainteresowanie innych kierowców - spalona Astra może być nawet ciekawszym niż Ferrari widokiem na ulicy.
Źródło:
[
]( http://www.carfocus.pl )