Ofiara wypadku musi zapłacić
Sąd w Poznaniu najpierw skazał kierowcę, który spowodował śmiertelny wypadek, a po roku pieszego, który o mało co w nim nie zginął. Stało się to mimo braku jednoznacznych dowodów - informuje Głos Wielkopolski.
Do wypadku doszło 30 marca 2003 r. na skrzyżowaniu ulic Warszawskiej i św. Michała w Poznaniu. 18-letni wówczas Marcin R. jechał w stronę ronda Śródka pożyczoną od dziadka hondą civic. Nie zwolnił mimo znaku ostrzegającego o przecinających jezdnię torach. Honda uderzyła w grupę pieszych na pasie rozdzielającym jezdnie.
Samochód, jak wyliczyli biegli, pędził 112 km/h na drodze, na której obowiązywało ograniczenie prędkości do 70 km/h. Ściął słup z sygnalizacją świetlną i wjechał na chodnik. Zatrzymał się dopiero na pobliskim drzewie. Zginęła wracająca z kościoła 65-letnia kobieta, a 18-letni Patryk Nowacki został ciężko ranny.
-_ Wszedłem na jezdnię wraz z kolegą na zielonym świetle. Gdy weszliśmy na chodnik, wjechał na niego samochód. Popchnąłem kolegę, który wpadłby pod auto, ale sam uciec nie zdążyłem. Dalej już nic nie pamiętam _ - tak wspomina chwile, które zmieniły całe jego życie.
Po dwóch latach sąd skazał Marcina R. za umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa, którego skutkiem było spowodowanie wypadku. Wyrok: 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. W sentencji wyroku Patryk jest wymieniany jako jedna z ofiar wypadku. On sam był oskarżycielem posiłkowym na procesie kierowcy.
Rok później przed sądem stanął także pieszy. Kierowca i niektórzy świadkowie (głównie znajomi kierowcy hondy) zeznawali, że przed wypadkiem przez przejście przebiegali na czerwonym świetle jacyś piesi. Marcin R. próbując hamować, doprowadził do zablokowania kół auta i stracił nad nim kontrolę. Chociaż zeznania były skrajnie rozbieżne, i nikt nie wskazał jednoznacznie, że to właśnie Patryk przebiegał przez jezdnię, sąd skazał pieszego na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata i dozór kuratora.
Jak poinformował Głos Wielkopolski - w środę zapadnie kolejny wyrok dotyczący wypadku. Mąż zabitej kobiety wraz z rodziną pozwali firmę ubezpieczeniową kierowcy oraz pieszego o zapłatę 300 tys. zł odszkodowania. Mężczyzna był także świadkiem, ale jak nam powiedział, nie widział, że to Patryk przebiegał na czerwonym świetle. Dlaczego zatem go pozwał? - _ On został skazany. Działam na podstawie wyroku _ - tłumaczy Edward B.
Młody mężczyzna jest na rencie. - _ Wypadek zniszczył synowi życie. Do dzisiaj odczuwa jego skutki, ma silne bóle, popada w depresję, nie może jeść _ - wylicza jego ojciec. Patryk po wypadku pół roku leżał w szpitalu. Wciąż wymaga leczenia i kosztownej rehabilitacji, na którą on (dostaje 475 zł renty) ani jego rodzice nie mają pieniędzy. Kolejny rok czeka na skomplikowaną operację obu uszkodzonych kolan. Do dzisiaj wciąż śni mu się, jak wpada pod samochód.
Krzysztof. M. Kaźmierczak