Odcinkowy pomiar prędkości z poślizgiem
*Liczba fotoradarów w ciągu kilku ostatnich lat mocno wzrosła; poziom bezpieczeństwa niestety nie. Dlatego właśnie Inspekcja Transportu Drogowego już przygotowuje nowy bat na kierowców - będzie nim odcinkowy pomiar prędkości. Rzecz jednak w tym, że nie pojawi się on na drogach tak szybko, jak zapowiadano. *
Wzdłuż polskich dróg działa obecnie około 350 stacjonarnych fotoradarów administrowanych przez Inspekcję Transportu Drogowego. Wbrew oczekiwaniom mundurowych i polityków nie przyczyniły się one jednak do znacznej poprawy statystyk wypadków, ani nie zwiększyły wpływów do budżetu państwa. Dlaczego? Nowe fotoradary, choć pracują całą dobę, są doskonale widoczne ze względu na żółtą obudowę. Kierowcy z daleka widzą, gdzie odbywa się kontrola, więc hamują w ostatnim momencie. Skutek? Urządzenia wystawiają mało mandatów, ale bezpieczeństwo, choć punktowo, wzrasta. Gdyby wszystkie fotoradary umieszczane były w okolicy przejść dla pieszych, szkół, albo szpitali, ich działanie pewnie dałoby się zobaczyć w statystykach wypadków.
Nadchodzi jednak coś, co ma zrewolucjonizować kontrolowanie polskich kierowców - odcinkowy pomiar prędkości. Jak informowało ITD, w całej Polsce ma stanąć 29 służących do tego zestawów. Jak mają one działać? Zasada jest prosta. W dwóch punktach trasy, na której obowiązuje jeden limit prędkości, ustawiane są bramki z kamerami lub urządzenia przypominające fotoradary. Gdy samochód mija pierwszą z nich, w pamięci systemu zapisywany jest czas i numer rejestracyjny. To samo dzieje się podczas opuszczania objętej pomiarem strefy. Jeśli urządzenie wyliczy, że kontrolowany fragment drogi pokonaliśmy zbyt szybko, prześle odpowiednią informację do ITD, a to wystawi mandat.
Oczywiście Polacy zawsze szukają wyjścia z sytuacji. Czy i tym razem można oszukać system? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie. Zwolnienie przed fotoradarem nic nie da, bo prędkość wyliczana jest matematycznie. Co zatem pozostaje? Pierwsza możliwość to zrobić sobie przerwę na odpoczynek po wjechaniu w strefę pomiaru. Drugi to zjechać z objętej dozorem trasy przed końcem odcinka pomiaru. Obydwa sposoby są jednak niedoskonałe i osobie, której spieszy się tak, że za nic ma przepisy, niewiele dadzą. Mandaty będą więc pewnie wystawiane lawinowo.
Nim polskich kierowców ostatecznie zdyscyplinuje nowy system pomiaru, minie jednak jeszcze kilka miesięcy. Choć początkowo ITD zapowiadało, że pierwsze zestawy do odcinkowego pomiaru zostaną zamontowane przed końcem wakacji 2013 r., dziś wiadomo, że będzie to znacznie później. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", firmy, które chciały wziąć udział w planowanym przez ITD przetargu, nie dysponowały urządzeniami zatwierdzonymi przez Główny Urząd Miar. Teraz dwie z nich mają już zatwierdzenie typu wydane przez GUM. Nim jednak przetarg zostanie rozstrzygnięty, nadejdzie zima, a ta nie sprzyja ustawianiu bramownic i podłączaniu elektroniki. Wiele wskazuje więc na to, że odcinkowy pomiar prędkości ruszy wiosną. Gdzie? Na razie wiadomo jedynie, że wzdłuż dróg krajowych.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
tb, moto.wp.pl