Od 15 sierpnia 2015 anglik przejdzie polskie badanie techniczne
Polscy zmotoryzowani czekają na otwarcie się rynku samochodów z Wielkiej Brytanii. Od 15 sierpnia 2015 roku pojazd przystosowany do ruchu lewostronnego będzie mógł przejść badanie w stacji kontroli pojazdów, a potem uzyskać polski dowód rejestracyjny w odpowiednim urzędzie. jakie warunki trzeba spełnić?
Zdecydowana większość Polaków może sobie pozwolić jedynie na samochód używany. Import z Europy Zachodniej w ostatnich latach nie odczuł dotkliwie kryzysu ekonomicznego. Znalezienie niewyeksploatowanego egzemplarza, który nie ma na koncie naprawy powypadkowej, jest więc bardzo trudnym zadaniem. Znacznie łatwiej wyszukać taką okazję w Wielkiej Brytanii. Tam, ze względu na odmienność ruchu, izolację wyspiarskiego państwa oraz system ubezpieczeniowy premiujący nowe auta, samochody znacznie szybciej tracą na wartości. Można sporo zaoszczędzić, ale trzeba zgodzić się na pewne niedogodności w codziennej eksploatacji, a także dostosować auto tak, by przeszło kontrolę na stacji diagnostycznej.
Podczas przeglądu sprawdzane będzie dostosowanie reflektorów i tylnego oświetlenia przeciwmgielnego do polskich przepisów. Snop światła musi być dłuższy z prawej strony, by nie razić kierowców jadących z naprzeciwka. By właściciel auta otrzymał upragnioną pieczątkę, jego pojazd musi posiadać również licznik wyskalowany w kilometrach na godzinę, a także lusterka umożliwiające obserwację przestrzeni na drodze, która istotna jest podczas poruszania się podczas jazdy w Europie Kontynentalnej. Zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem lewe lusterko anglika musi pozwalać kierowcy na objęcie wzrokiem pola o szerokości 2,5 metra umieszczonego na podłożu w odległości 10 metrów od tego lusterka. Badanie może być jednak bardziej wnikliwe.
- Wszystko zależy od tego, jaki samochód pojawi się w stacji kontroli - mówi Wirtualnej Polsce Marcin Barankiewicz, dyrektor biura radców prawnych Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. - Jeśli auto będzie miało ważne świadectwo przeglądu lub homologacji, a więc w przypadku stosunkowo nowych samochodów, obowiązkowe będzie tylko zidentyfikowanie pojazdu, czyli sprawdzenie numeru VIN, lusterek, świateł mijania i drogowych, a także przeciwmgłowego tylnego - jeśli pojazd je posiada - oraz przędkościomierza. Pojazd, który na stacji zjawi się bez ważnego badania technicznego lub świadectwa homologacji, będzie dodatkowo podlegał wszystkim czynnościom, które przewiduje się w przypadku okresowego badania przed pierwszą rejestracją w kraju.
Już niebawem droga do posiadania i legalnego używania anglika w kraju będzie otwarta. Czy Polacy będą licznie korzystać z tej możliwości? Niekoniecznie. Łatwo znaleźć argumenty za kupnem takiego pojazdu oraz przeciw niemu. Wśród tych pierwszych decydującą rolę odgrywa cena.
Dla przykładu niezwykle popularny Volkswagen Golf IV generacji z trzynastoletnim stażem na drogach w Niemczech kosztuje - w przeliczeniu na naszą walutę - około 3,5 tys. zł, podczas gdy podobny samochód w Wielkiej Brytanii wyceniany jest na ok. 2 tys. zł. Duże różnice występują również jeśli zechcemy kupić nowszy, ale mniej popularny pojazd. Jeśli naszym marzeniem jest Subaru Impreza WRX STI o mocy 300 KM z 2006 roku, w Niemczech będziemy musieli zapłacić za nie około 115 tys. zł. W Liverpoolu wydamy 46 tys. zł.
Zakup anglika będzie miał jednak również swoje wady. Największą z nich będzie cena, jaką przyjdzie zapłacić właścicielom za ubezpieczenie. Szacuje się, że polisy OC dla anglików mogą być nawet o 300 proc. wyższe niż dla porównywalnych modeli przystosowanych do ruchu prawostronnego. Dla chcących kupić tanie auto będzie to duży problem. Jeszcze gorzej będzie z ubezpieczeniem autocasco. Tu różnice mogą być nawet wyższe, a część towarzystwo w ogóle nie przewiduje proponowania takiej ochrony, co z kolei stawia pod znakiem zapytania sens kupna drogiego samochodu z Wysp.
tb/