Obowiązkowy alkomat w każdym aucie
Plaga pijanych kierowców w Polsce to ciągle bardzo duże zagrożenie - ocenił premier Donald Tusk. Poinformował, że rząd przyjął "pierwsze rekomendacje", mające na celu redukcję tego zjawiska. Najważniejszą nowością ma być to, że od 2015 roku każdy pojazd obowiązkowo będzie musiał być wyposażony w alkomat. Średni koszt takiego urządzenia to 5-10 złotych.
- Wiąże się to przede wszystkim z intencją, aby ograniczyć tak zwanych przypadkowych nietrzeźwych. Ludzie w Polsce bardzo często siadają za kółkiem tłumacząc sobie, że są trzeźwi, bo pili poprzedniego dnia - powiedział Tusk. - Nie będzie obowiązku korzystania z alkomatu, ale obowiązek posiadania alkomatu, jak sądzimy, spowoduje radykalny wzrost korzystania z tego urządzenia prewencyjnie przez samych kierowców.
Jeszcze bardziej ekstremalne rozwiązanie stworzyło Volvo, które proponuje w swoich samochodach Alcoguard. Zanim uruchomisz silnik, musisz dmuchnąć w bezprzewodowy alkomat, który aktywuje się, gdy tylko otworzysz drzwi. Urządzenie przygotowuje (rozgrzewa) się do pracy w ok. 10 s. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to zwykłe, nieźle wyposażone kombi marki Volvo. Pod maską dość oszczędny, ale niezbyt mocny diesel. Z tyłu spory, jak to w kombi, bagażnik. Jest jednak coś, co odróżnia go od wszystkich innych samochodów, które jeżdżą po naszych drogach. Ten jest wyposażony w alkomat. Działa bardzo prosto. Piłeś? Nie pojedziesz. Życie pokazuje jednak, że w każdym systemie są luki. Postanowiliśmy sprawdzić czy pijany kierowca nie ma szans na przejażdżkę tym autem. W teście pomogła nam policja.
Gotowość do wykonania pomiaru jest sygnalizowana zapaleniem się diody. Potem, przez ok. 5 sekund trzeba dmuchać w wymienny ustnik. Wynik pomiaru jest prezentowany z pomocą trzech diod, sygnału dźwiękowego i na wyświetlaczu w desce rozdzielczej.
Jak to działa? Wydychane przez kierowcę powietrze jest wtłaczane z pomocą małej pompy do ogniwa paliwowego. Jeśli znajdują się w nim cząsteczki etanolu - nastąpi reakcja w ogniwie paliwowym. Tym silniejsza, im wyższe jest stężenie alkoholu. Jeśli promili jest za dużo, alkomat nie zezwoli na uruchomienie silnika. Urządzenie oblicza ile promili jest w powietrzu wydychanym przez kierowcę i jeśli wynik przekracza 0,2 mg/l, nie zezwoli na uruchomienie silnika. Alkomat Volvo zabezpieczono przed oszustwem. Nie da się go "oszukać" z użyciem zewnętrznych źródeł powietrza, np. samochodowego kompresora lub sprayu ze sprężonym powietrzem, stosowanego do czyszczenia komputerowych klawiatur.
Wynik testu sygnalizowany jest z pomocą odpowiedniego koloru diody. Zielona, oznacza 0,0-0,1 mg/l alkoholu i zezwala na uruchomienie silnika. Żółta to zawartość na poziomie 0,1-0,2 mg /l alkoholu. Również w tym przypadku silnik może zostać uruchomiony, ale kierowca otrzymuje ostrzeżenie, że nie powinien teraz prowadzić. Najrozsądniej byłoby zaczekać, aż poziom alkoholu się obniży. Czerwona dioda, to już ponad 0,2 mg /l alkoholu i zakaz jazdy. Silnik nie zostanie uruchomiony.
Zgodnie z prawem kierować samochodem wolno mając do 0,2 prom. alkoholu we krwi. Prowadzenie auta z zawartością, przekraczającą ten limit jest wykroczeniem. Powyżej granicy 0,5 prom., kierowca staje się przestępcą i może trafić do więzienia na 2 lata. Jeżeli, prowadząc samochód w tym stanie, spowoduje wypadek, może trafić za kraty nawet na 12 lat.
Komunikację diodami, uzupełniają napisy, prezentowane na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu, umieszczonym wewnątrz tarczy jednego z zegarów. Dzięki nim dowiemy się np., dlaczego badanie się nie powiodło. To zdarza się często, na początku korzystania z urządzenia. Na ogół przyczyną jest zbyt krótkie wdmuchiwanie powietrza do alkomatu. Wynik testu, wykonanego tuż przed uruchomieniem auta, jest przechowywany w pamięci systemu Alcoguard przez 30 minut, po wyłączeniu silnika. Dlatego kierowca nie musi powtarzać całej procedury za każdym razem, kiedy zatrzymuje na krótko samochód.
Koszt urządzenia to 6200 zł, czyli dużo więcej niż powiedział premier. Z drugiej strony najtańsze urządzenie elektronicznie to faktycznie wydatek mniej niż 10 zł, a jednorazowy "balonik" - 6 zł. Alcoguard może być montowane we wszystkich modelach Volvo, z wyjątkiem XC90. System musi być raz do roku kalibrowany przez autoryzowany serwis Volvo. Próg, przy którym Alcoguard nie zezwala na jazdę, można zmieniać w zależności od kraju i obowiązujących w nim przepisów. Wartość jest ustalana przez serwis, monitorujący urządzenie.
A co jeśli rozładuje się bateria, uszkodzimy lub zgubimy alkomat? W praktyce oznacza to koniec jazdy, ale kierowca ma jedno wyjście awaryjne. Silnik można jednorazowo uruchomić, korzystając z funkcji Emergency Bypass. Na wyświetlaczu na stałe pojawi się komunikat o dokonaniu takiej czynności, który może zostać skasowany tylko przez serwis. Wydaje się, że niestety, to również droga dla kierowców, którzy z powodu spożywania alkoholu przed jazdą, chcieliby "obejść" ten system.
Próbowaliśmy innych metod i dokonaliśmy porównania dokładności urządzenia z jednym z najpopularniejszych alkomatów, stosowanych przez polską policję: ALCO-SENSOR IV CM. Wynik testu dokładności wypadł bardzo pomyślnie dla Alcoguarda, wyprodukowanego przez Volvo. Oba urządzenia bazują na ogniwach paliwowych. Dokładność pomiaru, dokonywanego z ich pomocą jest niemal identyczna. Przy okazji, okazało się, że w obu przypadkach musimy uważać na to co jemy i pijemy. Niekoniecznie alkohol. Zjedzenie czekoladowego batonika, albo użycie płynu do płukania ust, może zamienić nas w drogowych przestępców, chociaż nie piliśmy ani kropli alkoholu. Na szczęście już po ok. 15 min. wynik pomiaru powinien być w normie. Dlatego, uważajmy na płyny do płukania ust, słodycze i lekarstwa, zawierające alkohol. Bezpośrednio po ich użyciu, wynik pomiaru może wskazywać, że kierowca jest pijany, choć to nieprawda.
Ostatni z naszych testów pokazał jednak, że wszystko to na nic. Jeśli kierowca nie chce przestrzegać prawa, w jego egzekwowaniu nie pomoże nawet zainstalowany w aucie alkomat. Okazało się, że jest jeden, dramatycznie wręcz prosty sposób, by "oszukać system". Alkomat nie został połączony z czujnikiem obciążenia fotela, a pomiaru z jego pomocą można dokonać także poza samochodem. To błąd ze strony producenta. W praktyce oznacza bowiem, że kierowca nie musi wcale badać siebie... Wystarczy poprosić jakąkolwiek, trzeźwą osobę, by dmuchnęła za nas w alkomat i... już bez przeszkód, możemy uruchomić silnik, a następnie rozpocząć podróż samochodem pod wpływem alkoholu. W każdej chwili można się zamienić miejscami. W dodatku, jak już pisaliśmy, system zapamiętuje pozytywny wynik testu na 30 min. i w tym czasie pozwala bezkarnie ponownie uruchamiać auto, bez użycia alkomatu.
Nie sposób nie zgodzić się tu z argumentami policji, że nic nie zastąpi zdrowego rozsądku kierowcy. Urządzenie Alcoguard może być jedynie suflerem, który podpowie nam, czy już możemy, czy jeszcze nie powinniśmy jechać, jeśli spożywaliśmy niewielkie ilości alkoholu, np. 1 małe piwo, albo kieliszek wina. Nie jest to z pewnością bat na zatwardziałych zwolenników jazdy "po kielichu". Ich może wyeliminować z dróg tylko policja, albo... śmierć.
Zmiany w prawie mają prowadzić do bardziej skutecznego ścigania i karania pijanych kierowców, a tym samym przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach. Jak zaznaczył Tusk, propozycje rządu nie zamykają dyskusji na temat zmian prawa. Inicjatywa rządu ma związek z tragedią w Kamieniu Pomorskim, gdzie 1 stycznia zginęło pięciu pieszych idących po chodniku potrąconych przez pijanego kierowcę.
Kierowca, który po raz pierwszy zostanie przyłapany na prowadzeniu pod wpływem alkoholu, straci prawo jazdy minimum na 3 lata i zapłaci nawiązkę - co najmniej 5 tys. zł (górna granica to 100 tys. zł), a wyrok w takiej sprawie będzie publicznie ogłoszony. Osoba, która po raz drugi zostałaby przyłapana na jeździe pod wpływem alkoholu traciłaby prawo jazdy na minimum 5 do 15 lat.
Ten, kto zostanie złapany po raz drugi na jeździe w stanie nietrzeźwości, może spodziewać się raczej bezwzględnej kary pozbawienia wolności - zapowiedział premier Donald Tusk, przedstawiając pakiet rozwiązań, które mają ograniczyć problem nietrzeźwych kierowców. Zdaniem premiera to, co było najpoważniejszym problemem jeśli chodzi o wyroki w tego typu sprawach, to stosowanie kar w zawieszeniu.
Jak wyjaśnił premier, ktoś, kto jest złapany na jeździe pod wpływem alkoholu po raz drugi, niezależnie od innej kary, będzie musiał też zapłacić nawiązkę minimum 10 tys. zł. - To dla wielu kierowców jest dotkliwa kara finansowa, dla nas ważne jest to, że to nie podlega negocjacji - podkreślił Tusk.
sj/mw, moto.wp.pl, PAP