Numeru VIN nie sprawdzisz na odległość
Zakup używanego samochodu wiąże się z ryzykiem. Przekręcone liczniki, powypadkowa historia i ukryte usterki to najczęstsze problemy, które wychodzą na jaw po nabycia auta z drugiej ręki. Zdecydowanie najwięcej kłopotów i strat poniesiemy wtedy, gdy nabędziemy samochód kradziony, albo zezłomowany. Wydaje się, że przed zakupem wystarczy sprawdzić numer VIN na policji. Jednak nie jest to takie proste.
Znajdujemy ogłoszenie w internecie, ale wymarzony samochód znajduje się wiele kilometrów od naszego miejsca zamieszkania. Poszukujący używanego auta znają taki scenariusz aż za dobrze. Dlatego chcemy sprawdzić możliwie najwięcej rzeczy przed podróżą i ostateczną weryfikacją oferty. Sprzedający podaje nam VIN pojazdu, a my dzwonimy na policję, albo udajemy się do najbliższego komisariatu, aby sprawdzić, czy auto nie jest kradzione. Wydaje się to proste i szybkie do załatwienia. Nic bardziej mylnego. Funkcjonariusze nie udzielą nam żadnej informacji.
Policja poinformuje o pojeździe tylko wtedy, gdy na komisariat dotrze samochód, jego dowód rejestracyjny i aktualny właściciel. Oznacza to, że w wielu sytuacjach weryfikacja stanu prawnego auta jest niemożliwa – np. gdy pojazd stoi w komisie. Funkcjonariusze policji tłumaczą się, że w sytuacji, gdy samochód okaże się kradziony, chcą mieć możliwość natychmiastowego zabezpieczenia go i zatrzymania lub przesłuchania właściciela. Podają też, że w ten sposób złodzieje mogliby sprawdzać potencjalne VIN-y i przebijać numery na takie, które nie widnieją w policyjnej bazie.
W tej sytuacji powstaje jednak pytanie, czy nie lepiej dla funkcjonariuszy, aby sprawdzali zdecydowanie większą liczbę samochodów – nawet na odległość? Wydaje się, że w ten sposób można wykryć więcej kradzionych aut, choć późniejsze zatrzymanie pasera wymagałoby więcej pracy.
Dziwnie też brzmi argument funkcjonariuszy o tym, że taka metoda jest najlepsza i nie należy jej zmieniać. Warto pamiętać, że już niedługo przez internet każdy będzie mógł sprawdzić samochód po numerze VIN. Skoro jest to tak złe rozwiązanie, to dlaczego policja nie oponuje przed jego wprowadzeniem?
W ramach usługi "Historia pojazdu" dane z Centralnej Ewidencji Pojazdów będzie można uzyskać online; nie będzie trzeba składać wniosku i czekać na jego rozpatrzenie. Niezbędny do tego będzie numer nadwozia VIN, data pierwszej rejestracji oraz numer rejestracyjny pojazdu, który zamierzamy kupić. Udostępniane będą jedynie dane o pojeździe, a nie o właścicielu lub posiadaczu auta. Usługa ma być bezpłatna.
Będzie można potwierdzić i sprawdzić m.in. markę, model, rok produkcji, datę pierwszej rejestracji i termin badania technicznego auta oraz dane o miejscu zarejestrowania, a także liczbę właścicieli pojazdu. Udostępniona będzie także informacja o tym, że pojazd został zgłoszony jako skradziony, o ubezpieczeniu pojazdu, jak również dane o pojemności i mocy silnika, dopuszczalnej masie i ładowności, liczbie miejsc. Sprawdzić będzie można datę pierwszej rejestracji za granicą. Posłowie rozszerzyli ten katalog o odczyt licznika przebiegu pojazdu (zarejestrowany podczas ostatniego badania technicznego).
sj/tb/sj, moto.wp.pl