Nowy Rok czyli nowe podwyżki
Postanowiliśmy sprawdzić, co czeka kierowców w 2007 roku. Jedno jest pewne – podwyżek nie zabraknie.
Ceny paliw
Do dobrobytu człowiek przyzwyczaja się szybko. Także do niższych cen. Jesienią 2005 roku rząd za wszelką ceną chciał zahamować gwałtowny wzrost cen na stacjach benzynowych. Tankowanie było coraz droższe ponieważ notowania ropy naftowej na światowych giełdach biły kolejne rekordy. Warto przypomnieć, że jesienią ubiegłego roku płaciliśmy ponad 4,50 zł za litr benzyny 95. Rząd mógł wówczas podjąć jedną decyzję: obniżyć wartość akcyzy, obciążającej obrót paliwami. Dzisiaj może zapomnieliśmy już, że rząd mówił o „czasowym” obniżeniu akcyzy. Nie było więc pytania: czy poziom akcyzy wróci „do starego poziomu”, było tylko pytanie: kiedy to nastąpi. W międzyczasie notowania baryłki ropy w Londynie, czy Nowym Jorku zdecydowanie się obniżyły. W rezultacie cena litra benzyny jest dzisiaj o złotówkę niższa niż rok temu.
Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Rząd zapowiada przywrócenie dawnej stawki. Oznacza to, że paliwa podrożeją od stycznia o 20-25 groszy. Na tym się jednak nie skończy. Eksperci przewidują, że przed letnimi wakacjami czeka nas kolejna podwyżka akcyzy. Mijający rok, charakteryzował się dużymi skokami notowań ropy naftowej na światowych giełdach. Jak będzie w 2007 roku? Gospodarka chińska wchodzi na ostatnią prostą w przygotowaniach do Igrzysk Olimpijskich. Zapotrzebowanie na ropę będzie rosło, a to może prowadzić do wzrostu cen ropy.
Ubezpieczenia komunikacyjne
Zbigniew Religa jest bardzo dobrym lekarzem, znakomitym chirurgiem. Niestety liczenie pieniędzy, szczególnie pieniędzy kierowców nie jest jego najmocniejszą stroną. Przepraszam Panie ministrze, ale bardziej wierzymy szacunkom ekspertów firm ubezpieczeniowych niż pańskim obliczeniom. Za pomysł pokrywania kosztów leczenia ofiar wypadków ze składek ubezpieczenia OC, zapłacą wszyscy kierowcy.
Każda firma, a towarzystwa ubezpieczeniowe są tego najlepszym dowodem, stara się przerzucić na klientów wzrost kosztów. Dodatkowe płatności są niczym innym, jak zwiększeniem kosztów funkcjonowania towarzystw ubezpieczeniowych. Jeżeli wierzyć wyliczeniom ubezpieczycieli, wpływy ze składek OC nie zawsze wystarczą na pokrycie wypłacanych odszkodowań. Eksperci towarzystw ubezpieczeniowych szacują, że średnia wartość składki OC wzrośnie z 550 zł do 630 zł. Ubezpieczyciele jednym głosem mówią: stawki OC wzrosną, ale są wstrzemięźliwi w podawaniu konkretnych kwot. Kierowcy powinni jednak się cieszyć. Początkowo minister Religa chciał zabrać 20 proc. składki płaconej przez kierowców. Ostatecznie zgodził się na to, aby towarzystwa ubezpieczeniowe odprowadzały 12 proc. składek OC na konto Narodowego Funduszu Zdrowia.
Podatek akcyzowy
Wszystko wskazuje na to, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości uzna, iż akcyza nakładana przez fiskusa na sprowadzane samochody jest niezgodna z unijnym prawem. Ministerstwo Finansów zastanawia się więc, jak zdobyć pieniądze, aby zwrócić je wszystkim którzy zapłacili akcyzę.
Nie jest to jednak jedyne zmartwienie fiskusa. Musi się jeszcze zastanowić, jak załatać powstałą w budżecie dziurę i zapewnić dalsze regularne wpłaty od „złotej kury” jaką są posiadacze samochodów. Jeżeli czytamy komunikat, że „ministerstwo myśli nad nowymi rozwiązaniami”, powinniśmy mocniej chwycić się za portfele. Myślenie urzędników Ministerstwa Finansów kończy się na ogół nowym podatkiem. Mniej istotna jest jego nazwa, ważniejsza stawka i częstotliwość pobierania. Z tytułu akcyzy do budżetu wpływało rocznie około miliarda złotych. Nowy podatek powinien „pokryć” te straty, czyli jego średnia wartość nie powinna przekroczyć stu złotych rocznie. Średnia, czyli posiadacze starych samochodów zapłacą więcej. Tak jest w niektórych państwach Unii Europejskiej.
Wystarczy? Chyba tak, ale nie dajmy się zwieść. Może ktoś coś jeszcze wymyśli. Przecież właściciele samochodów to bogaci ludzie, a potrzeby budżetu państwa są nieograniczone.
Autor: Krzysztof Gołata