|
|
| --- |
W połowie ubiegłego wieku świat motoryzacji zaczęła ogarniać moda na samochody o muskularnych kształtach. Wskazane, by bolid był jak najniższy, a także imponował szerokością oraz długą i smukłą maską. Wskazane były rozdęte błotniki, które umożliwiały pomieszczenie dużych kół. Pełnię szczęścia dla ówczesnych fanów osiągów stanowiły bolidy pozbawione dachu. Nikt nie martwił się z powodu ograniczonej praktyczności – liczył się wiatr silnika i grzmot silnika V8. Kryzys paliwowy sprawił, że podobnych wozów zaczęło powstawać coraz mniej. Na szczęście nie wyginęły, a w ostatnich latach klienci coraz chętniej decydują się na proste, mocne i stylowe samochody. Nie da się bowiem ukryć, że trudno czerpać przyjemność z ostrej jazdy, gdy żywiołowe reakcje narowistego wozu są tłumione przez wszechobecną elektronikę...
Z myślą o klientach tęskniących do radykalnych rozwiązań niewielka manufaktura z Los Angeles przygotowała bolid inspirowany najdoskonalszymi europejskimi samochodami z lat ’50 ubiegłego wieku. W LC 470 na próżno szukać urządzeń, do których obecności przyzwyczaiły współczesne samochody. Jedynym udogodnieniem jest wspomaganie układu kierowniczego. Na próżno szukać automatycznej klimatyzacji, nawigacji satelitarnej, czy rozbudowanego systemu audio. Mało tego, nawet ogrzewanie stanowi pozycję na liście... wyposażenia dodatkowego! W kabinie znalazło się miejsce na prędkościomierz, obrotomierz oraz wskaźniki pozwalające kontrolować pracę układu smarowania. Niewielka przednia szyba ledwie chroni przez naporem wiatru, zaś wysiadając z auta można poparzyć nogi o potężne rury wydechowe. Dopiero za dopłatą otrzyma się dach z tkaniny oraz ceramiczne osłony wydechu. Niepraktyczne? Amerykański bolid nie był konstruowany z myślą użyteczności. Wytwórca podkreśla, że LC 470 został dopuszczony do ruchu ulicznego... Ledwie
dopuszczony.
Wystarczy rzut oka pod aluminiowo-kompozytową karoserię, by zrozumieć dlaczego. Muskularna maszyna powstała w oparciu o ramę wyspawaną z 4-calowych rur. Przytwierdzono do niej potężny silnik V8. Jednostka zaczerpnięta z magazynów General Motors ma pojemność 5,7 litra, zaś lekki tuning zwiększył jej moc do 471 KM.
Jeszcze bardziej imponująca jest wartość momentu obrotowego - 620 Nm dba, by maszyna potrafiła wtłoczyć kierowcę w oparcie kubełkowego fotela przy każdym dotknięciu gazu. Jak przystało na amerykański silnik, jednostka montowana do LC 470 nie domaga się wysokich obrotów, a czerwone pole obrotomierza zaczyna się już przy 6300 obr./min, co jednak w zupełności wystarcza do nadania maszynie oszałamiającej dynamiki. Przyśpieszenie do „setki” trwa zaledwie 3,4 sekundy. Prędkość maksymalna? Producent nie deklaruje konkretnej wartości, zapewniając jednak, że auto rozpędzi się przynajmniej do 290 km/h...
Za przeniesienie napędu odpowiada 5-biegowa skrzynia biegów z wyścigowym rodowodem, mechanizm różnicowy z blokadą oraz ogumienie w rozmiarze 275/40/ZR17. Na przedniej osi pojawiły się alufelgi ubrane w gumy o wymiarach 245/40. Nabywca nietypowego pojazdu będzie miał szczególnie dużo powodów do uśmiechu na krętych drogach. Wielowahaczowe zawieszenie z amortyzatorami o regulowanej twardości niweluje przechyły, a doskonały rozkład masy zapewnia neutralne prowadzenie. Co prawda silnik został umieszczony z przodu nadwozia, jednak umiejętne przesunięcie go w stronę ściany grodziowej sprawiło, że na tylną oś przypada 53% ciężaru. Gotowy do drogi bolid waży zaledwie 925 kg, a masę można obniżyć m.in. przez zamówienie lżejszego akumulatora.
Także wnętrze może nabrać bardziej radykalnego charakteru, gdyż na liście wyposażenia opcjonalnego znalazły się wielopunktowe pasy bezpieczeństwa, przycisk rozrusznika oraz poręczna kierownica.
Za Oceanem bolid gotowy do drogi wyceniono na 68900 dolarów, co oznacza kwotę niecałych 200 000 złotych. Całkiem sporo, jak na wóz pozbawiony jakiekolwiek wyposażenia zwiększającego komfort. Nabywca z pewnością nie będzie jednak narzekał na brak przyjemności z jazdy, ponieważ napęd na tył, lekka karoseria, doskonałe wyważenie i mocny silnik we wprawnych rękach potrafią zdziałać cuda...
Łukasz Szewczyk