Nowe silniki spalają coraz więcej oleju
Coraz częściej w prasie oraz internecie pojawiają się różnego rodzaju teksty o tym, że dany silnik zużywa olej – i to nie ten napędowy, ale właśnie silnikowy. Z jednej strony stoją producenci, którzy nawet w instrukcjach wspominają o konieczności dolewki nawet 1 l/1000 km, a z drugiej sfrustrowani właściciele aut. Problem ten pod lupę wzięła amerykańska, niezależna organizacja non-profit Consumer Reports.
Według ich ekspertów samochody będące jeszcze na gwarancji nie powinny spalać oleju silnikowego. Tymczasem z badań przez nich przeprowadzonych wynika, że w wielu przypadkach konieczne było comiesięczne dolewanie litra oleju. Zaobserwowano to na próbce 1 mln pojazdów, które badano w ciągu ostatnich 10 lat.
Wnioski wyciągnięto jednak na mniejszej próbie. Consumer Reports swój ostateczny raport oparło na 489,9 tys. aut, które wyprodukowano między 2010 a 2014 rokiem. Wynika z niego, że największy problem ze spalaniem oleju mają produkty Audi, BMW i Subaru. W przypadku Audi chodzi o silniki 2,0 (czterocylindrowy z turbo) oraz 3,0 (V6). W BMW problem ten dotyczy motorów 4,8 (V8, twinturbo) i 4,4 (V8). Z kolei w Subaru wysokie zużycie oleju ma miejsce w jednostkach 3,6 (sześciocylindrowa), 2,0 (czterocylindrowa) i 2,5 (czterocylindrowa).
Consumer Reports przypomina, że są to jednostki montowane w wielu bardzo popularnych modelach takich jak Audi A3, A4, A5, A6, Q5, BMW Serii 5, Serii 6, Serii 7, X5, Subaru Forester, Impreza, Legacy czy Outback. Oznacza to naprawdę dużą skalę problemu.
Amerykańska organizacja zwróciła się z problemem do przedstawicieli tych marek. W Subaru powiedziano, że zużycie oleju zależy w dużej mierze od warunków i stylu jazdy, a klienci w serwisach mogą liczyć na usługę pomiaru nadmiernego zużycia tego smarowidła. Audi odmówiło komentarza zarówno odnośnie do tego problemu jak i pozwu zbiorowego go dotyczącego. W BMW natomiast powiedziano, że ich auta mogą zużywać litr oleju na 1200 km.
Na pochwałę zasługuje natomiast postawa Hondy, która po zauważeniu problemu postanowiła wydłużyć gwarancję, co pozwoli na uniknięcie kosztownych napraw (źródło problemu już znaleziono). Podobnie postąpiono w Toyocie.
Jak zauważa Consumer Reports, usterka dotycząca spalania oleju silnikowego nie dotyczy wszystkich aut, a jedynie 2 proc. ze skontrolowanych. Wyliczono jednak, że tak mały udział w całości wcale nie oznacza niewielkiej liczby pojazdów – konkretnie ok. 1,5 mln samochodów.
Najczęstszymi powodami spalania oleju są nieszczelności pomiędzy tłokiem i cylindrem oraz wadliwe uszczelniacze zaworowe. Niestety, walka z tym problemem jest najczęściej bardzo kosztowna. Wymiana pierścieni tłokowych czy regeneracja głowicy to koszty rzędu przynajmniej kilku tys. zł. O ile w przypadku samochodów nieco starszych problem ze spalaniem oleju silnikowego da się jeszcze zrozumieć, o tyle w autach nowych, coś takiego nie powinno występować.
Producenci samochodów próbują się bronić, zapisując w instrukcjach, że silnik może spalać nawet litr oleju na 1000 km. Oznacza to, że kierowcy nie mogą domagać się naprawy lub wymiany jednostki napędowej w ramach gwarancji - w końcu zostali o tym ostrzeżeni. Obawy właścicieli starają się również studzić wytwórcy oleju, którzy tłumacza, że skoro producent auta jest świadomy możliwości tak dużego spalania oleju, to nie jest to nic złego. Niezależnie od tego, czy jest to prawda, potrzeba uzupełniania tego płynu jest sporą niewygodą i dodatkowym kosztem dla kierowców, którzy np. podczas wakacyjnego wyjazdu muszą dokładnie kontrolować poziom oleju i dolewać go nawet kilkukrotnie.
Kupując nowy samochód wiele osób zakłada, że wystarczy tylko tankować paliwo i nie trzeba na nic innego zwracać uwagi. Jak się okazuje - nic bardziej mylnego. Regularna kontrola pozioma oleju powinna kierowcom wejść w krew.
Źródło: Consumer Reports