Nissan kupuje Mitsubishi. To konsekwencje oszustwa Japończyków
Wygląda na to, że w motoryzacji dojdzie do kolejnej wielkiej fuzji. Koncern Mitsubishi ma zostać przejęty przez Nissana, którego właścicielem jest Renault. Wszystko przez wieloletnie oszustwa Mitsubishi, które wywołały spadek cen akcji.
Według Bloomberga Nissan ma zacząć od pakietu 34 proc. akcji. Nabywając ich tyle, firma zostałaby głównym udziałowcem "trzech diamentów". W konsekwencji Nissan zwiększyłby udział w rynku w Japonii, gdzie Mitsubishi sprzedaje 30 proc. swoich aut. Firmy mogłyby połączyć doświadczenia w projektowaniu samochodów elektrycznych, na co mocno stawia koncern z Yokohamy.
Skąd decyzja? Koncern Mitsubishi przyznał, że podawał nieprawdziwe dane dotyczące poziomu spalania w produkowanych przez siebie samochodach. Sprawa dotyczy 625 tys. aut sprzedawanych w Japonii pod marką "trzech diamentów", a także... Nissana.
Nieprawdziwe dane o zużyciu paliwa były podawane w przypadku tzw. Kei Car, czyli grupy małych minivanów, dostawczaków i aut osobowych. Akurat w tej kategorii, oprócz wymiarów zewnętrznych (aby potrzebowały jak najmniej miejsca w zatłoczonej Japonii), liczy się właśnie poziom spalania. Od niego bowiem zależy poziom podatkowych obciążeń właściciela.
Mitsubishi kłamało w przypadku dwóch swoich modeli - eK Wagon i eK Space - oraz modeli Dayz i Dayz Roox, produkowanych przez koncern, ale sprzedawanych pod marką Nissana. I to właśnie inżynierowie Nissana przyłapali swego biznesowego partnera na nieścisłościach, porównując dane producenta z danymi osiągniętymi w testach spalania.
Mitsubishi podczas oficjalnych testów manipulowało np. masą sprawdzanych aut, wpływając na osiągane rezultaty. Ostatecznie na japoński rynek trafiło 157 tys. aut modelu eK i 468 tys. Nissanów Dayz z zakłamanymi danymi.
Po ujawnieniu tej informacji, akcje Mitsubishi Motors na japońskiej giełdzie spadły o 15 proc., obniżając wartość firmy o 1,2 miliarda dolarów. To nie jest niestety pierwszy skandal dotyczący "trzech diamentów". Na początku XXI w. koncern dwukrotnie musiał się przyznać i przepraszać za ukrywanie informacji o fabrycznych wadach swoich pojazdów, dotyczących m.in. układu hamulcowego, paliwowego i przeniesienia napędu. Proceder sięgał lat 70. XX w.
Źródło: Bloomberg, opr. MAK, BC