Nieopłacone mandaty mszczą się na urzędach
Zmiana przepisów sprawiła, że kierowcy nie płacący mandatów stali się dla wojewodów poważnym problemem. Dla zmotoryzowanych może to jednak oznaczać większą szansę na uniknięcie odpowiedzialności za drogowe wybryki.
Polscy kierowcy od dawna mają problem z przestrzeganiem przepisów. Choć w części przypadków winą za taki stan rzeczy można obarczyć złe oznakowanie dróg, zazwyczaj zachowanie naszych rodaków za kółkiem jest po prostu objawem lekceważenia prawa i bezpieczeństwa innych. Odzwyczaić ich od takiego zachowania nie są w stanie stosunkowo niskie mandaty. Dodatkowo okazuje się, że stanowią one poważny problem dla urzędów. Pod koniec 2013 roku w życie weszła nowelizacja przepisów dotyczących postępowania egzekucyjnego w administracji. Zgodnie z nowym prawem urzędy wojewódzkie, do których trafiają informacje na temat nieopłaconych mandatów, mają obowiązek poinformować pisemnie dłużników o konieczności opłacenia mandatów. Dopiero gdy takie pismo nie przyniesie spodziewanego skutku, wojewoda może wystawić tytuł wykonawczy, na podstawie którego skarbówka ściąga należność. Urzędy nie nadążają z wydawaniem dokumentów.
Nowe przepisy sprawiły, że urzędy wojewódzkie musiały w pierwszych dziewięciu miesiącach 2014 roku wysłać ok. 270 tys. pism do osób zalegających z opłaceniem mandatu - informuje gazetaprawna.pl. Oznacza to dodatkowe koszty, które łącznie przekroczyły kwotę 3 mln złotych. Dla kierowców to dodatkowa szansa na uniknięcie odpowiedzialności. Zgodnie z przepisami jeśli od popełnienia wykroczenia drogowego minęły trzy lata, a należność nie została ściągnięta, sprawca nie musi już obawiać się konsekwencji finansowych.
Mogłoby się wydawać, że trzy lata to zbyt długi okres, by liczyć na brak kary. Nic podobnego. Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2013 roku, jedynie ok. 47 proc. należności za mandaty i kary administracyjne jest dobrowolnie regulowana. Kolejne 23 proc. zostaje ściągnięte w wyniku postępowań egzekucyjnych. Pozostałych 30 proc. w ogóle nie udaje się wyegzekwować. To oznacza, że blisko co trzeci ukarany przez policję lub ITD kierowca, który nie opłaci mandatu, unika konsekwencji swoich przewinień.
Jak to działa? Wystawiony przez policjanta mandat kredytowany należy opłacić w ciągu siedmiu dni. Niezależnie od tego, czy został on opłacony, czy nie, w ciągu trzydziestu dni, mundurowi mają obowiązek poinformowania miejscowego wojewody o każdym wystawionym mandacie. To na władzach wojewódzkich ciąży obowiązek sprawdzenia, czy ukarany kierowca zapłacił za swoje wykroczenie. Jeśli tego nie zrobił, urząd wojewódzki musi sporządzić pismo przypominające o konieczności zapłacenia mandatu. Jeśli i to nie przyniesie skutków, sprawa przekazywana jest do miejscowego urzędu skarbowego. Ten egzekwuje należne pieniądze ze zwrotu podatku kierowcy i do kwoty mandatu dolicza opłatę egzekucyjną, a ta wynosi 35 złotych. Dodatkowo sprawca obciążany jest kosztami wysyłki pisma z urzędu wojewódzkiego.
Przy mandacie na kwotę 500 zł niejeden kierowca decyduje się na taką właśnie drogę i zamiast opłacić karę, liczy na opieszałość urzędów.
tb/sj/sj, moto.wp.pl