Nie doszło do blokady krajowej "trójki"
Mimo wcześniejszych zapowiedzi kierowcy tirów firmy transportowej RiCö nie zablokowali drogi krajowej nr 3 Wrocław - Świnoujście w Polkowicach (Dolnośląskie). 50 kierowców podjęło próbę wyjścia na drogę, ale ustąpili policji.
Kierowcy z firmy RiCö domagają się przede wszystkim wypłaty zaległych pensji.
Pracownicy firmy, którzy od kilku dni czekają na kierownictwo w celu zdania samochodów i dokumentów, zapowiadali na godz. 18 we wtorek blokadę drogi. Jak tłumaczyli PAP, w ten sposób chcieli zwrócić uwagę na siebie i problemy, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Chodzi nie tylko o zdanie sprzętu, ale i wypłatę zaległych pensji, których firma nie wypłaca od stycznia.
Ostatecznie we wtorek późnym popołudniem związkowcy ustalili, że nie będą blokować drogi i poczekają jeszcze jeden dzień na "wieści" z centrali w Niemczech. Ta decyzja nie spodobała się ok. 50-osobowej grupie, która mimo ustaleń, postanowiła zablokować drogę "na własną rękę".
"Nie będziemy słuchać związkowców. Mamy tego dość. Zamierzamy blokować drogę" - tłumaczył Grzegorz Brychcy, jeden z kierowców. 50-osobowa grupa kierowców i jeden tir na kilka minut zablokowali krajową trójkę.
Krzysztof Zaporowski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu powiedział PAP, że policja cały czas monitoruje zgromadzenie i nie dopuści do blokady drogi.
"Jesteśmy na miejscu i pilnujemy, aby kierowcy nie blokowali drogi, aby w tym rejonie nie dochodziło do utrudnień. Póki co przekonaliśmy ich. Grupa, która rozpoczęła blokadę, wróciła już do bazy i czeka z innymi" - mówił Zaporowski.
W okolicach siedziby firmy w Polkowicach, na lokalnych drogach i drogach dojazdowych do firmy oraz trzech parkingach czeka już co najmniej kilkaset tirów. Ich dokładna liczba nie jest znana. Wiadomo, że firma ma ok. 1700 tirów, z tego ok. 90 utknęło za granicą. Czekają na dostarczenie im aktualnych kart paliwowych.
Przedstawiciel firmy PRP z Polkowic, spółki zależnej od RiCö, Wojciech Kraus powiedział PAP, że dyspozytorzy mają obowiązek przejmować od kierowców auta i dokumenty. Kierowcy nie chcą jednak oddawać aut dopóki nie otrzymają zaległych wynagrodzeń.
"Wszyscy są kierowani na kilkudniowe urlopy, dopóki nie uzgodnimy z RiCö, co dalej" - powiedział Kraus. Wyjaśnił, że w Niemczech od poniedziałku trwają rozmowy.
PRP ma nadzieję, że uda się porozumieć z przedstawicielami RiCö, którzy spłacą długi wobec polkowickiej firmy. W sumie - jak mówił Kraus - chodzi o ok. 30 mln zł, które RiCö jest winna PRP za wykonane usługi transportowe.
"Jeśli RiCö nie zapłaci, będziemy musieli ogłosić upadłość. Mamy jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie" - dodał Kraus.
Firma RiCö istnieje od 1992 r. w niemieckim Osterode. Przedsiębiorstwo specjalizuje się w transporcie wschodnioeuropejskim. Aktualnie grupa RiCö ma ponad 2000 własnych ciągników siodłowych i samochodów ciężarowych. Jej spółką córką w Polsce jest polkowicka firma transportowa PRP.(PAP)