Nawigacją... w fotoradary
Rok 2013 już oficjalnie możemy ogłosić "rokiem polowania na kierowców". W Polsce mamy już ponad 500 aktywnych fotoradarów, w tym 100 mobilnych straży miejskiej, które tylko udają śmietniki. Niestety będą kolejne. Do bazy Głównej Inspekcji Transportu Drogowego dziennie spływa ok. 32 tys. zdjęć dokumentujących wykroczenia drogowe. Dochodzą do tego policyjne kontrole prędkości. Nie trudno więc o mandat i kilka punktów karnych. Sprawdziliśmy, czy da się temu zaradzić?
Nasi politycy za jeden z głównych celów postawili sobie poprawę bezpieczeństwa na drogach. Trudno jednak jeździć bezpiecznie, gdy dziury w drodze są na porządku dziennym. Z opinii ekspertów z Najwyższej Izby Kontroli wynika, że to właśnie fatalny stan infrastruktury jest główną przyczyną wypadków w Polsce. Do tego brakuje dróg szybkiego ruchu i autostrad. Jak więc szybko dojechać do celu, bezpiecznie i do tego zgodnie z przepisami? Sprawa wydaje się beznadziejna tym bardziej, że zamiast zapewnić nam bezpieczne drogi, państwo funduje kolejne fotoradary.
Jak pokazuje liczba zdjęć zrobionych dziennie przez fotoradary, o mandat do 500 złotych i 10 punktów karnych wcale nie trudno. Zdarza się to nawet tzw. rozsądnym kierowcom. Wielu z nich stara się zabezpieczyć przed finansowymi skutkami kontroli drogowych. Spektrum środków zaradczych stale się rozrasta. Niektórzy kierowcy używają na przykład antyradarów, które ostrzegają przed "suszarką" czy fotoradarem stacjonarnym lub tzw. jammerów zakłócających pracę fotoradarów. To jednak dość drogie urządzenia, a do tego ich używanie jest nielegalne.
Zapobiegliwi kierowcy, którzy nie chcą być na bakier z prawem, stosują popularne CB radia, które są legalne, ale i tu koszty zakupu nie należą do najniższych. Dodatkowo każdy kto kiedykolwiek zetknął się z takim urządzeniem wie, że - ze względu na specyficzny język - trudno go używać, gdy podróżuje się z małymi dziećmi. Na samotną wyprawę w delegację na pewno się nada, jednak na weekendowy wypad za miasto z rodziną zdecydowanie nie jest do dobre rozwiązanie.
Wygląda na to, że najmniej uciążliwym, a do tego najtańszym rozwiązaniem zabezpieczającym przed nieoczekiwanym mandatem mogą być nasze telefony komórkowe. Dziś ma je praktycznie każdy, więc odpadają koszty zakupu dodatkowego urządzenia. Do tego instalacja w samochodzie jest dziecinnie łatwa. To powoduje, że coraz większą popularnością wśród kierowców cieszą się specjalne aplikacje na komórki, które ostrzegą przed fotoradarem lub "suszarką".
Jedną z takich aplikacji jest Nawigacja Orange, którą nie raz przetestowaliśmy na polskich drogach. Każdy użytkownik ma wpływ na jej tworzenie i aktualizowanie bazy. Gdy na naszej drodze pojawi się fotoradar lub kontrola prędkości, na ekranie telefonu wyświetli się stosowna grafika, a komunikat głosowy podpowie, kiedy zwolnić, by nie ryzykować zakupem najdroższego w życiu zdjęcia. Jednym kliknięciem można potwierdzić informację o fotoradarze lub kontroli radarowej i zaktualizować bazę.
Funkcjonalność Nawigacji Orange nie sprowadza się jednak wyłącznie do informowania o kontrolach prędkości, co w zestawieniu z podobnymi aplikacjami, jak Yanosik czy Speed Alarm plasuje ją na lepszej pozycji. Co ją wyróżnia? To, że kierowca może używać jej jako pełnoprawnej nawigacji GPS, która poprowadzi pod wyznaczony adres. Z naszych testów wynika, że doskonale spisuje się także wykorzystana w aplikacji technologia Community Traffic Online, która w razie korka lub remontu drogi, zaproponuje nam inną, alternatywną trasę. Dzięki temu rzeczywisty czas dojazdu do wyznaczonego punktu może być nawet o połowę krótszy.
Teraz coś o kosztach. W przeciwieństwie do Yanosika czy Speed Alarmu aplikacja Orange jest płatna, jednak wydaje się, że oszczędności wynikające z braku mandatów i skróconego czasu dojazdu szybko zrekompensuje nam poniesione koszty. Zakup Nawigacji Orange to wydatek już od nieco ponad 10 zł miesięcznie przy zakupie pakietu na 24 miesiące (cena wyniesie 245,99 zł). Możliwy jest również zakup nawigacji na kilka miesięcy w opcji abonamentowej lub w opcji na jeden miesiąc. Co ważne, każdy nowy użytkownik przez pierwszy miesiąc korzystania z Nawigacji Orange nie zapłaci nawet złotówki. To wystarczający czas dla kierowcy, by sprawdzić jej funkcjonalność. Użytkownicy telefonów z systemem Android znajdą aplikację w sklepie Google, a lada dzień pojawi się wersja na Windows Phone 7,7 i 8 do pobrania na Windows Marketplace. Można również wysłać SMS na 6284 o haśle NFABO. Po chwili SMS-em otrzymamy link do pobrania aplikacji. Na koniec należy wspomnieć jeszcze, że jej zakup nie wiąże się już z dodatkowymi opłatami za
transmisję danych.