Na Karowej lepsze humory braci Bębenków
Po błędzie przyszło pudło. Tegoroczne rajdowe zmagania bracia Grzegorz i Michał Bębenkowie kończyli w bardzo mieszanych nastrojach. Najpierw nie ukończyli Rajdu Barbórki. Powetowali to sobie na Karowej. W finale imprezy zajęli trzecie miejsce. W ostatnią sobotę uwaga rajdowych fanów skupiona była na Warszawie i 46. już Rajdzie Barbórki.
To ostatni akord sezonu w kraju. Nie inaczej było tym razem. Zawody wprawdzie nie mają wymiernego charakteru (nie jest to eliminacja Mistrzostw Polski), to jednak dla zawodników są stałym i ważnym punktem w kalendarzu. Nie inaczej było z braćmi Bębenkami. - To wyścig, na którym trzeba być obecnym. Impreza cieszy się dużym zainteresowaniem mediów i fanów. Jest też okazją do podziękowania za pomoc sponsorom czy kibicom. Zawody są widowiskowe. To bardzo dobra promocja sportu motorowego - mówił przed zawodami młodszy z braci. I tym razem ta opinia się potwierdziła. 46. Rajd Barbórki zgromadził 104 załogi. W różnych miejscach Warszawy oglądała je liczna rzesza kibiców. Bębenkowie pojechali w Mitsubishi Lancer Evo VIII.
Przez większą część zawodów spisywali się bardzo dobrze. Przed ostatnim, szóstym odcinkiem specjalnym byli na czwartym miejscu ze sporymi szansami na podium. - Różnice pomiędzy poszczególnymi załogami były minimalne. Niestety, popełniłem mały błąd i wyleciałem z trasy. Uszkodziliśmy przy tym chłodnicę. Usterka jednak nie była bardzo poważna. Po jej wyeliminowaniu mogliśmy myśleć o starcie w ostatniej najbardziej widowiskowej próbie - odcinku na ulicy Karowej. Ponieważ zakwalifikowaliśmy się do niej, czekaliśmy spokojnie na dalszy rozwój wydarzeń. Wypadnięcia z trasy aż tak bardzo nie żałowaliśmy. Popełniłem błąd. Mówi się trudno.
Może trochę szkoda, że tak się stało przed tym ostatnim oesem - jechało mi się bardzo dobrze. No, ale może to efekt poczucia, że do tego wyścigu podchodzi się na większym luzie niż czasami na eliminacyjnych rajdach. Do mojego wypadnięcia przyczynił się również fakt, że przed tym ostatnim oesem wystartowaliśmy pół godziny później niż planowaliśmy. Dotyczyło to w sumie każdej załogi. Nasze opony były zimne, a ja trochę może o tym nie pomyślałem. Stąd takie a nie inne zakończenie naszych zmagań w tej części Barbórki - mówi Michał. Tegoroczne starty bocheńscy rajdowcy zakończyli w bardzo dobrym stylu. Na ostatnim finałowym odcinku - Karowej, zajęli trzecie miejsce. - Przed tą próbą nic nie kalkulowałem. Postanowiłem głównie pojechać dla kibiców. Tak też zrobiliśmy. Chcieliśmy efektownie zakończyć nasze zmagania.
To nam się udało. Zajęliśmy trzecie miejsce. Tym samym potwierdziliśmy naszą dyspozycję z niedawno zakończonych zmagań w mistrzostwach Polski, w których zdobyliśmy brązowe medale. Kolejność w rajdzie i na Karowej nie zaskoczyła mnie. Tomek Kuchar wygrał zasłużenie. To była jego impreza - mówi Michał Bębenek. Dla kierowców tegoroczna "Barbórka" jak zawsze miała niepowtarzalny klimat i atmosferę. Jednak pojawiły się małe minusy. - Wyścig zawsze gromadził sporo fanów. Było ich dużo, ale nie tyle co w poprzednich latach. Widać to było na Karowej. Może zadecydowały o tym ceny biletów lub zawiodła promocja - dodaje Bębenek.
_ POLSKA Gazeta Krakowska _