Polacy to naród ludzi przesądnych. Często wierzymy i kierujemy się ludowymi porzekadłami, stereotypami i innymi informacjami niewiadomego pochodzenia. Większość z nas zarzeka się, że nie ma zaufania do przesądów. Ciekawe tylko, dlaczego żaden Polak nie przejdzie dobrowolnie pod drabiną, albo zignoruje to, że jest piątek trzynastego. Utarte przeświadczenia odgrywają również dość istotną rolę w społecznej egzystencji. Niemal każde dziecko wie, że wszyscy Rosjanie to alkoholicy, a człowiek o ciemniejszej karnacji zapewne jest złodziejem. Te krzywdzące opinie coraz rzadziej znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Motoryzacja, ważna dla niektórych sfera życia, także boryka się z niesłusznymi stereotypami. Wśród „fachowców” utarło się hasło niezbędne każdemu kupującemu – „aut francuskich i tych na F się nie kupuje”. Równie krzywdzące jest odczytywanie nazwy BMW jako „Będziesz Miał Wydatki”. Interesującym jest fakt, że znaczna część motoryzacyjnych stereotypów oddaje hołd niektórym markom. Volkswagen i Mercedes traktowane są jako synonimy niespotykanej jakości i trwałości, górujące we wszystkich kategoriach nad pozostałą motoryzacyjną bracią. W ostatnich latach rankingi awaryjności i hurtowo ogłaszane akcje serwisowe podważają wartość tych stwierdzeń.
Mercedes już dawno nie produkuje niezniszczalnych modeli, mogących choć w części zastąpić W123 i W124. Podobnie koncern Volkswagena, który za sprawą konstrukcyjnych błędów w najpopularniejszych jednostkach napędowych, traci nieposzlakowaną renomę budowaną latami.
BMW natomiast widziane przez pryzmat stereotypów, powinno drenować kieszeń właścicieli serią awarii i ogromnym zapotrzebowaniem na paliwo. Jednakże ku zdziwieniu wspomnianych wyżej specjalistów, wyroby z Bawarii wygrywają co roku najważniejsze plebiscyty nagradzające najlepsze jednostki napędowe. Mityczny wir w baku, tworzy się jedynie w wyobraźni twórców owych rewelacji. Silniki sygnowane biało-niebieskim śmigłem górują w rankingach najoszczędniejszych w swych klasach pojemnościowych.
Jesteśmy ludźmi twórczymi, więc i o samych sobie generujemy najróżniejsze prawidła. Wielu z nas jest przekonanych, że kobiety nie potrafią jeździć samochodem. Do niedawna była to kwestia niepodlegająca dyskusji. Coś jednak się zmieniło wraz z pojawieniem się statystyk dotyczących wypadków drogowych, z których jasno wynika kto częściej kończy podróż przed osiągnięciem celu. To własne mężczyźni powodują dużo więcej zdarzeń na drogach publicznych. Fakt ten możemy jasno i wiarygodnie wytłumaczyć. Po pierwsze, przedstawicielki płci pięknej z zasady poruszają się niespiesznie. Niektóre do ograniczeń prędkości podchodzą odwrotnie niż panowie – ograniczenie minus 10-15 km/h. Taki stosunek często irytuje męską brać motoryzacyjną, jednak w praktyce okazuje się mniej wypadkogenny. Kupując samochód, którego poprzednią i jedyną właścicielką była kobieta statystycznie mamy więc mniejszą szansę na to, że staniemy się właścicielami auta powypadkowego. Całkiem jednak prawdopodobne, że będzie ono miało na koncie kilka
stłuczek.
Drugim powodem, za sprawą którego mężczyźni dzierżą palmę pierwszeństwa w plebiscycie wypadkowości, jest naturalna u większości z nich, potrzeba obcowania z techniką i rywalizacji z innymi samcami. Jednym wystarczy bieganie za skórzanym balonikiem w towarzystwie innych gentlemanów, innym zaś najwięcej radości sprawia pielęgnowanie zjawiskowej maszyny. Takie zachowanie u kobiet traktowane jest wręcz jako anomalia lub zaburzenia psychiczne.
Przeglądając aukcje internetowe samochodów, bardzo łatwo natrafić na ogłoszenia wykorzystujące stereotypy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi przecież auta od młodziana, wiadomo przecież jak traktował samochód. Dokładnie na odwrót podchodzi się do ofert, w których jest wzmianka – „auto użytkowała kobieta”. Dla większości Polaków taki slogan jest więcej wart niż gwarancja producenta, bo kobieta dba o samochód i szanuje go obchodząc się z nim jak z dzieckiem. Aby skutecznie uświadomić sobie co w rzeczywistości kryje się w „aucie użytkowanym przez kobietę”, musimy określić co dla pań jest usterką.
Żadnemu mężczyźnie z prawdziwego zdarzenia nie przyjdzie do głowy by prosić o pomoc mechanika przy uzupełnianiu płynów eksploatacyjnych. Wystarczy podnieść maskę i do odpowiedniego zbiorniczka wlać stosowną ciecz – nic prostszego. Żadna kobieta nie wyjdzie w wolnym czasie do swego środka lokomocji,
by skontrolować stan oleju i innych – bo po co? W rozmowach z mechanikami słyszymy jaka jest różnica między zgłaszaniem usterki przez panów i panie. Mężczyźni -ci prawdziwi, mający pojęcie o autach- podsuwają mechanikowi swe, nie zawsze trafne, przypuszczenia co do przyczyn awarii, kobiety zaś mówią: „coś puka i stuka”, ot cała różnica.
Drugim przystankiem w drodze do rozszyfrowania sloganu „użytkowany przez kobietę”, jest wytypowanie elementów, które panie najszybciej i najczęściej niszczą. Wśród części eksploatacyjnych znacznie szybciej poddaje się sprzęgło. Niektórzy z nas codziennie widzą, a raczej słyszą kobietę parkującą lub ruszającą spod świateł – palenie sprzęgła obowiązkowe. Z nieznanych dotąd pobudek, wyczucie wspomnianego wcześniej urządzenia sprawia większości pań ogromne trudności.
Nie bez znaczenia jest tu sposób nauki. Kobiety uczone są ruszania przy wciśniętym nieco głębiej gazie i bardzo powolnym odpuszczaniu lewego pedału. nie bez znaczenia jest również to, w jakim obuwiu za kierownicą siadają panie. Po upływie pewnego czasu styl jazdy, z nogą trzymaną na sprzęgle, zbiera swe żniwo. Kolejnym podzespołem cierpiącym najbardziej jest zawieszenie. Panowie w większości różnicują styl i szybkość jazdy od stanu nawierzchni – no chyba, że jadą autem służbowym! Panie natomiast traktują każdy samochód jak mężczyźni pralkę czy lodówkę – ma po prostu jechać. Wsiadają do maszyny dowożącej do celu i jadą przed siebie nie zwracając uwagi na ubytki w jezdni, przecież to nie ich wina, że droga jest jaka jest.
Ten slogan nijak się ma do wizualnego stanu auta. Panie słyną z utrzymywania pedantycznego porządku w domu. Panowie potrafią w mieszkaniu mieć „artystyczny bałagan”, a w samochodzie czyściej niż na sali operacyjnej. Dla mężczyzny każda powstała rysa jest jak zadra w sercu. Panie podchodzą do bojowych ran mniej sentymentalnie. Wśród nas są pechowcy, którzy padli ofiarą parkującej przedstawicielki płci pięknej.
Faktem naukowo dowiedzionym jest gorsza orientacja przestrzenna kobiet. Do analogicznych wniosków dochodzą instruktorzy w auto szkołach. Paniom dużo trudniej jest zrozumieć, dlaczego parkując wykonujemy takie, a nie inne ruchy kierownicą. To nic innego jak problem z wyobrażeniem sobie danej drogowej sytuacji i przewidywaniem reakcji samochodu na kierunek obrotu kołem kierowniczym. Skutkiem tej małej niedoskonałości są częste rysy na karoserii aut kobiet i sąsiednich nieszczęśników.
Tak jak w każdym stereotypie i w tym jest trochę prawdy. Nie oznacza to jednak, że pojazd użytkowany przez kobietę wyróżni się pozytywnie na tle innych. Może być zupełnie inaczej. Panie traktują auto na równi z każdym innym urządzeniem mającym ułatwić życie.
Jeśli więc kupując samochód od kobiety dokładnie sprawdzimy te elementy, które najczęściej padają "ofiarą" pań, auto może nam się odwdzięczyć świetnym stanem i historią, w której nie ma wypadkowych kart.
Piotr Mokwiński