Można mieć, nie wolno używać
Co jakiś czas na internetowych forach dyskusyjnych pojawia się pytanie, czy w Polsce można używać antyradarów i jakie warto kupić.
Odpowiedź jest właściwie jedna – nie warto. Z dwóch powodów. Po pierwsze - „Zabrania się wyposażania pojazdu w urządzenia informujące o działaniu sprzętu kontrolno-pomiarowego używanego przez organy kontroli ruchu lub działanie to zakłócające, albo przewożenia w pojeździe takiego urządzenia w stanie wskazującym na gotowość jego użycia” (Art. 66 ust. 4 pkt 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym z 20 czerwca 1997 r.). Za złamanie tego zakazu grozi mandat do 500 zł, 3 punkty karne lub wniosek do sądu grodzkiego, a w konsekwencji grzywna. A po drugie – w większości tzw. antyradarów ich skuteczność jest bardzo kiepska.
Radar, jak sama nazwa wskazuje (skrót pochodzi od angielskiego Radio Detection And Ranking) to urządzenie służące do wykrywania obiektów, wyznaczania ich odległości oraz do pomiarów prędkości. Z tej ostatniej odmiany radaru korzystają policjanci na całym świecie, nękając kierowców łamiących ograniczenia prędkości. | [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/10207/antyradar-b.jpeg',500,375) ) |
| --- | Zasada działania radaru jest prosta – jest on emiterem promieniowania, które po odbiciu od maski samochodu wraca do urządzenia, a zmiana częstotliwości odbitego sygnału w stosunku do wysyłanego sygnału pokazuje precyzyjnie prędkość poruszającego się pojazdu (wykorzystano tu tzw. efekt Dopplera).
Strzeż się suszarki
W typowych radarach pistoletowych (popularnych „suszarkach”) z reguły wykorzystuje się promieniowanie mikrofalowe o częstotliwości ok. 10,5 GHz (tzw. pasmo X), ok. 24 GHz (pasmo K) oraz od ok. 34 do 36 GHz (pasmo Ka). Stosuje się także radary laserowe.
Urządzenia radarowe można podzielić także na stacjonarne (fotoradary), przenośne (ręczne) oraz wideoradary. Poza sposobem użycia różnią się one trybami pracy. Radar ręczny pracuje tylko wtedy, kiedy wykonywany jest nim pomiar (policjant naciska spust urządzenia). Radar stacjonarny pracuje stale, natomiast na zdjęciach uwieczniane są jedynie te pojazdy, które przekraczają ustawioną wcześniej w urządzeniu prędkość. Z kolei wideoradar to kombinacja kamery wideo z radarem – mierzona jest różnica między wskazaniem prędkościomierza samochodu wyposażonego w wideoradar a samochodem, którego prędkość jest mierzona, albo nagrywany jest obraz prędkościomierza radiowozu i poruszającego się z taką samą prędkością filmowanego samochodu (w takim przypadku nie jest emitowane żadne promieniowanie). Proces pomiaru i odpowiednie dane są widoczne na wykonywanym jednocześnie nagraniu wideo.
Nieskuteczne fotoblokery
Nie jest tajemnicą, że znaczna część kierowców lubiących nadmierną prędkość chciałaby mieć możliwość oszukania – czy to odczytu wideoradaru, czy też identyfikacji pojazdu lub chociaż mieć informację o obecności radaru na drodze. Niestety, kierowcy tacy bardziej są skupieni na śledzeniu pobocza pod kątem obecności policji i ewentualności zapłacenia mandatu, niż na bezpiecznym prowadzeniu samochodu. Przeżywają w związku z tym więcej stresów, często jeżdżą agresywnie, a obecność patrolu policji na poboczu powoduje u nich znaczny skok adrenaliny we krwi i najczęściej gwałtowne hamowanie. Tym samym stwarzają zagrożenie dla innych użytkowników dróg.
Metod oszukania policji (a nie tylko radaru) jest kilka. Jednak gdy policjant wyposażony jest w radar ręczny, nieskuteczne są wszelkiej maści naklejki na tablice rejestracyjne czy specjalne „fotoblokery” (utrudniające odczytanie numerów na tablicy). Powód jest jeden – na miejscu wykroczenia kierowca jest zatrzymywany, legitymowany oraz wręczony mu zostaje mandat (o ile go oczywiście przyjmie). Wspomniane sposoby mogą być skuteczne tylko w przypadku fotoradarów, a i to nie wszystkich i nie zawsze. Zdjęcia po zmroku wykonywane są w podczerwieni (nie stosuje się zwykłych fleszy, aby nie oślepiać kierowców), natomiast przy dobrej widoczności – w świetle dziennym. Tak więc taki sposób działałby wyłącznie po zmroku, a przy kontroli drogowej i stwierdzeniu użycia takich farb i nakładek kierowca może otrzymać mandat. Sama policja po wykonaniu odpowiednich badań przyznaje, że skuteczność takich „zabezpieczeń” jest… praktycznie żadna.
Lepiej zwolnić
Są kierowcy, którzy z kolei kwestionują odczyt z radaru. Oczywiście zdarzają się błędy wskazań, kiedy np. w polu widzenia urządzenia znajduje się pojazd poruszający się szybciej, możliwa jest pomyłka. Przypadki takie jednak zdarzają się rzadko. Podstawą unieważnienia mandatu może być np. brak homologacji sprzętu pomiarowego używanego przez policję, nieczytelne zdjęcie pojazdu lub w przypadku, gdy na zdjęciu widnieją dwa równolegle poruszające się pojazdy. Odwołanie się od zapłacenia mandatu jest czasochłonne. Rozpatruje je sąd grodzki, właściwy terytorialnie dla miejsca popełnienia wykroczenia. Jeśli więc odmówimy przyjęcia mandatu daleko od domu, możemy zostać wezwani do sądu na drugim końcu kraju.
O pracującym radarze może ostrzegać urządzenie często niesłusznie nazywane antyradarem. Posiadanie takiego urządzenia w samochodzie jest karane, a jego skuteczność – wątpliwa. Zasada działania takiego „antyradaru” jest prosta – wykrywa on fale elektromagnetyczne, których źródłem może być pracujący radar. Jednak popularna „suszarka” działa jedynie w momencie pomiaru, więc o ile policjant nie użyje jej przed samochodem z antyradarem, to z reguły sygnał informować nas będzie o tym, że właśnie zostaliśmy namierzeni. Urządzenie takie będzie ostrzegało skutecznie wyłącznie o fotoradarach stacjonarnych, włączonych na stałe. Nie ostrzeże nas także przed wideoradarem (który nie musi emitować żadnego promieniowania), ani radarem laserowym.
Na dodatek radary mogą działać z odległości od 200-300 m, a przy tak niedużych odległościach nawet szybka reakcja na dźwięk antyradaru może spowodować, że kierowca i tak nie zdąży odpowiednio zwolnić.
Kierowcom ze zbyt „ciężką nogą” utrudnia też życie mnogość sprzętu na wyposażeniu policji. Mają oni bowiem urządzenia pochodzące od różnych dostawców, z różnych okresów, pracujące niemal na wszystkich możliwych częstotliwościach. Tak więc antyradar musiałby być na tyle uniwersalny, że przeczesywałby wszystkie pasma. W takim razie mówimy już o urządzeniu nie za 300 czy 400 zł, ale w cenie powyżej 1500 zł.
Prawdziwymi antyradarami są tzw. jammery – urządzenia wysyłające w kierunku radaru fale elektromagnetyczne, które są tak spreparowane, że albo radar „głupieje”, albo wskazuje znacznie niższą prędkość niż w rzeczywistości. Urządzenia takie są praktycznie niedostępne w Polsce, a (w przeliczeniu) kosztują od 2 do 8 tys. zł.
Nie we wszystkich krajach istnieje zakaz stosowania urządzeń ostrzegających przed radarami. Można je stosować np. w Wielkiej Brytanii, na Białorusi, w Rosji, na Ukrainie oraz we Włoszech. Zwolennicy stosowania ich w samochodach twierdzą, że poprawia się dzięki temu bezpieczeństwo, bo kierowcy zwalniają przynajmniej w takich miejscach, w których są ostrzegani. Jednakże poza nimi z reguły czują się bezkarni i to może prowadzić do jeszcze większych wykroczeń w poczuciu bezkarności.
*Pamiętaj: *
– Żaden antyradar nie zabezpieczy kierowcy przed namierzeniem nowoczesnym radarem.
– Antyradar wyłapuje promieniowanie mikrofalowe, może więc fałszywie sygnalizować radar np. w pobliżu stacji bazowej telefonii komórkowej oraz w pobliżu urządzeń o znacznym posiewie elektromagnetycznym na podobnych częstotliwościach (np. czujek alarmowych, urządzeń do pomiaru ruchu itp.)
– Antyradar może się nie sprawdzić w przypadku napotkania fotoradaru - albo nie wykryje tego urządzenia, albo zrobi to zbyt późno.
– Za posiadanie w samochodzie gotowego do użycia antyradaru grozi grzywna.
– Najskuteczniejszym antyradarem jest… jazda z dozwoloną prędkością.
Autor: (Gs)