Motocykle 125 cm3: czy na drogi wyjadą samobójcy?
Już 24 sierpnia każdy posiadacz prawda jazdy kategorii B (od co najmniej 3 lat) będzie mógł kupić motocykl o pojemności 125 cm3 i legalnie ruszyć nim w drogę. Nie tylko skuter, ale motocykl! Czy bezpieczeństwo na drogach wzrośnie, czy czeka nas fala wypadków, rannych i śmiertelnych ofiar?
Zanim zaczniemy rozważania, co nas czeka, pozwólcie na garść danych statystycznych. Z policyjnych obliczeń wynika, że w ubiegłym roku na polskich drogach motorowerzyści (posiadacze skuterów do 50 cm3) uczestniczyli w ponad 2 tys. wypadków. W 903 przypadkach kierowcy jednośladów byli sprawcami zdarzenia (winnymi spowodowania 217 wypadków byli kierowcy w wieku 15-17 lat). Łącznie zginęło 9 osób, a rannych zostało 250. Z kolei statystki dotyczące motocyklistów wskazują, że za ponad 70 proc. wszystkich wypadków odpowiadali nie oni, ale kierowcy samochodów.
Z tych statystyk wynika jasno, że jazda jednośladem – skuterem lub motocyklem – nie jest zajęciem bezpiecznym. Tymczasem wkrótce liczba tych pojazdów radykalnie wzrośnie, na co już cieszą się producenci (a my jako dziennikarze jesteśmy zasypywani ofertami „stodwudziestekpiątek”). Niedawno podpisana przez prezydenta nowelizacja ustawy o ruchu drogowym znosi obowiązek uzyskania uprawnień do kierowania motocyklami dla tych wszystkich, którzy mają prawo jazdy kategorii B od trzech lat. Będą oni mogli jeździć jednośladami wyposażonymi w silnik do 125 cm3, o mocy nieprzekraczającej 11 kW (blisko 15 KM) i stosunku mocy do masy własnej nieprzekraczającym 0,1 kW/kg.
Co ciekawe, a o czym wie niewielu Polaków, podobne rozwiązania prawne zostały już wprowadzone w innych krajach. Na Węgrzech w 2012 roku wprowadzono przepis, który pozwala właścicielom samochodowego prawa jazdy na prowadzenie jednośladów o pojemności do 125 cm3. W Czechach takie prawo obowiązuje od 2013 roku. Statystki z tych krajów nie pozostawiają wątpliwości: spadła w nich liczba wypadków z udziałem kierowców skuterów i motocykli. Radykalnie spadła też liczba ofiar śmiertelnych.
Może więc zamiast martwić się, że ulice miast zapełnią 40-letni motocykliści, którzy spełniają marzenia z młodości, a nie mają pojęcia o specyfice jazdy jednośladem, powinniśmy się cieszyć? Postanowiliśmy spytać o to ekspertów, którzy zajmują się bezpieczeństwem ruchu drogowego i problematyką związaną z motocyklami na co dzień. Oto co nam powiedzieli.
Młodszy inspektor Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji:
„Problem jest skomplikowany, a to dlatego, że czas na dyskutowanie się skończył. Ustawa została przegłosowana ogromną większością głosów, podpisana przez Prezydenta RP, wkrótce wejdzie w życie. Nie mam zamiaru komentować obowiązującego prawa, bo to bezcelowe. Jestem przekonany, że nie będzie źle, o ile przyszli motocykliści jednośladów do 125 cm3 zachowają rozsądek.
Zupełnie nie martwię się o kierowców powyżej 35-40 roku życia. Z mojego doświadczenia, ale i policyjnych statystyk wynika, że są to osoby zrównoważone. Mają odpowiedni status majątkowy, osobisty, mają doświadczenie i są pragmatykami. Nie sądzę, żeby korzystając z nadarzającej się okazji nagle postanowili zacząć ryzykować. Mówiąc ryzykować mam na myśli: zacząć jeździć powodując zagrożenie dla siebie i innych. W tej grupie najwięcej będzie osób, które zanim ruszą w trasę, wykupią dodatkowe szkolenia, żeby oswoić się z nowymi możliwościami pojazdu.
Bardziej martwię się o młodych. Z naszych statystyk wynika, że kierowcami powodującymi największe zagrożenie są osoby w wieku 18-24. Skoro ustawa pozwala na kierowanie motocyklem do 125 cm3 osobom, które mają prawo jazdy od 3 lat, na ulicach będzie też sporo takich w wieku 21-22 lata. O nich obawiam się najbardziej, czy zdołają utrzymać fantazję na wodzy.
Prywatnie żałuję, że prawo ma taki, a nie inny kształt. Wydaje mi się, że można było zapisać konieczność uzyskania minimalnych uprawnień. Nie chodzi mi o to, żeby na motocykl trzeba było zdawać teorię, ale już egzamin na placu manewrowym byłby dobrym rozwiązaniem. Kierowcy udowadnialiby, że potrafią przyspieszać, hamować, omijać przeszkodę, plan byłby rękojmią ich umiejętności.
Prawodawcy się na to nie zdecydowali, więc pozostaje mieć nadzieję, że rozsądek zwycięży. Nie tylko u doświadczonych kierowców, ale także u młodzieży”.
Znacznie większym optymistą jest Jakub Rymkiewicz z Hondy, który od lat zajmuje się motocyklami u japońskiego importera:
„Ważna sprawa to specyfika motorowerów i motocykli do 125 cm3. Te pierwsze są pojazdami niebezpiecznymi właśnie ze względu na swój brak dynamiki. Są zawalidrogami, a ich prędkość maksymalna to 42 km/h. Tymczasem jednoślady do 125 cm3 są szybsze, można nimi sprawniej przyspieszać i manewrować. Nie chodzi o prędkość maksymalną, ale właśnie o zdolność przyspieszania w tempie ruchu miejskiego. Jednocześnie małe motocykle nie mają cech cięższych maszyn, 600-tek, czy litrowych, które są bardzo szybkimi pojazdami. Większość wypadków, do jakich dochodzi z ich udziałem wynika właśnie z faktu, że są dynamiczne: kierowcy samochodów nie widzą, że nadjeżdżają. Z modelami do 125 cm3 tego problemu nie będzie.
Mam też wrażenie, że dojdzie do zjawiska radykalnej poprawy umiejętności motocyklistów. Do dziś mieliśmy do czynienia z sytuacją, że jeśli ktoś chciał mieć prawdziwy motocykl, kupował zazwyczaj nieodpowiednią dla siebie maszynę. Po prostu zbyt szybką i zbyt ciężką. Honda Goldwing waży 500 kg, a ciężkie Harleye po 300-350 kg. Tymczasem jednoślad do 125 cm3 waży zaledwie trochę ponad 100 kg i jest stosunkowo tani. Kierowcy, którzy zechcą spełnić marzenia z dzieciństwa będą zaczynali od tych mniejszych, by nauczyć się techniki. Będą wykupowali kursy doszkalające, które nie kosztują zbyt wiele (150 zł za godzinę). Dopiero po pewnym czasie będą decydowali się na zrobienie prawa jazdy na cięższe motocykle, mając niezbędne doświadczenie z tymi lekkimi.
Rynek będzie rósł, ale od niskich pojemności do wysokich. Nikt nie będzie zmuszony rzucać się od razu na głęboką wodę. Prawo w swojej nowej formie zachęca do rozpoczynania przygody z motocyklami ludzi rozsądnych i przewidujących”.
W podobnym tonie wypowiada się Mikołaj Sibora, prezes firmy Almot, która produkuje Junaki:
„Sporo osób przestrzega, że liczba wypadków się zwiększy. To demagogia. Być może będzie niewielki wzrost, ale to tylko dlatego, że motocykli będzie na drogach więcej. To tak, jakby tłumaczyć, że w 1950 roku było na polskich drogach bezpieczniej, bo i wypadków było mniej.
Moim zdaniem ustawodawca wprowadził odpowiednie zabezpieczenie, umożliwiając poruszanie się motocyklami do 125 cm3 osobom, które mają prawo jazdy kategorii B od 3 lat. To oznacza, że w większości będą to kierowcy zaznajomieni z ruchem drogowym, praktycy, którzy zdają sobie sprawę z zagrożeń drogowych.
Mam wrażenie, że gros nowych motocyklistów będzie się przygotowywać do nowej przygody merytorycznie i technicznie. Nie wątpię, że wezmą udział w różnych kursach i szkoleniach. Dzięki temu będzie więcej motocykli, ale będzie też bezpieczniej. Pewnie, że trafią się nowi szaleńcy drogowi, ale będą stanowić margines. Zresztą oni są już dziś, jeśli tylko chcą, mogą być groźni, wsiadając za kierownicę samochodu”.
Jak widać, eksperci są optymistami. Choć mają zastrzeżenia, wierzą, że boom na jednoślady, jaki niewątpliwie nastąpi, przyczyni się do poprawy, a nie pogorszenia bezpieczeństwa. Jak będzie w rzeczywistości, dowiemy się pewnie dopiero za rok. Wtedy, kiedy na początku sezonu pierwsza fala kierowców motocykli do 125 cm3 wyjedzie na drogi. A co wy o tym sądzicie: będzie lepiej, czy wręcz przeciwnie?
Marcin Klimkowski, Autokrata.pl