Francuski koncern wywalczył podwójny tytuł mistrza świata konstruktorów Formuły 1. Aby przeciętny użytkownik drogi mógł otrzymać namiastkę sportowych emocji, do oferty zostało wprowadzone wyjątkowe Clio.
Pod maską miejskiego auta upakowano potężny silnik. Z dwóch litrów pojemności konstruktorzy wycisnęli 200 KM oraz 215 Nm.
Jak przystało na 16-zaworową jednostkę o sportowych aspiracjach, eksplozja mocy następuje dopiero przy wysokich obrotach. Pełna moc pojawia się dopiero przy 7250 obr./min, a szczyt momentu obrotowego przypada na 5500 obr./min.
Dynamiczna jazda wymaga więc nieustannego mieszania lewarkiem 6-stopniowej skrzyni.
Brutalnie traktowane Clio rozpędzi się do „setki” w zaledwie 6,9 sekundy, a pierwszy kilometr zostanie pokonany w 27,5 sekundy od startu. Motor ma jednak drugie oblicze. Delikatnie traktowany zadowoli się średnio 8,4 litra na 100 km.
Także zmodyfikowane podwozie oraz układ hamulcowy dbają, by kierowca poczuł się jak na torze F1. Specjalna wersja Clio stoi na 17-calowych alufelgach w kolorze antracytu i niskoprofilowych oponach.
Obniżenie prześwitu o 7 milimetrów sprawiło, że koła idealnie wpasowały się w błotniki. Amortyzatory utwardzone o 30% zniwelowały natomiast przechyły nadwozia. Potężny układ hamulcowy został zaadaptowany z najmocniejszej wersji Renault Megane. Przednie, wentylowane tarcze mają średnicę aż 312 mm i są spowalniane przez 4-tłoczkowe zaciski, a tylne tarcze mają 300 mm.
Bardziej rasowego charakteru nabrało także wnętrze. Kubełkowe fotele Recaro zapewniają doskonałe podparcie boczne, zaś poręczna kierownica z czerwonym paskiem na szczycie pozwala się poczuć jak w wyścigowym wozie.
Cena samochodu nie powinna przekroczyć 100 000 złotych. Renault planuje przygotowanie serii liczącej jedynie 500 egzemplarzy. Pierwsze z nich zadbają o uśmiech klientów już w czerwcu.
Łukasz Szewczyk