Mercedes SLS wczoraj i dziś: dwa wcielenia skrzydlaka
Kiedy słyszysz dźwięk 8 cylindrów, wskazówka prędkościomierza błyskawicznie pokazuje coraz wyższe wartości, samochód spełnia wszystkie polecenia, a na twarzy masz szeroki uśmiech - znaczy to, że siedzisz za kierownicą najnowszego Mercedesa SLS AMG. Najciekawsze jest to, że takie same doznania gwarantuje też jego legendarny przodek - Gullwing.
Salon Mercedesa w Sosnowcu. To tam rozpocząłem swoją przygodę z najnowszym Mercedesem SLS AMG. W oczekiwaniu na odbiór auta, które wyjechało na próbną jazdę z potencjalnym klientem, mogłem podziwiać specjalnie wydzieloną część ekspozycji poświęconą temu modelowi, w tym serię reklam z udziałem Michaela Schumachera.
Popisy mistrza F1 za kierownicą SLS-a podgrzewały tylko atmosferę i moją niecierpliwość. Świadomość, że za chwilę będę prowadzić to cacko, była zniewalająca. Owszem, widziałem już wcześniej ten bolid na zdjęciach i w materiałach filmowych, ale dopiero bliskie spotkanie wyzwoliło odpowiednie emocje.
O tym, że podjechał pod salon, poinformował mnie ryk silnika. Basowy, rasowy i wywołujący przyjemny dreszcz. Podszedłem bliżej i wszystko stało się jasne. To jeden z najpiękniejszych i najbardziej pociągających sportowych coupé ostatnich lat. Pokryty półmatowym stalowoszarym lakierem wyglądał jak myśliwiec szykujący się do lotu. Spłaszczony przód z pięknym "ryjkiem" atrapy, subtelnymi reflektorami i długą pokrywą silnika wzbudzi respekt w każdym, kto zobaczy go we wstecznym lusterku. Felgi 19-calowe z przodu i 20-calowe z tyłu potwierdzają, że auto pewnie stąpa po ziemi. Zgrabny tył trzeba zapamiętać. Z tej bowiem perspektywy będzie podziwiać to auto większość kierowców, kiedy wyprzedzeni przez SLS-a dostaną szansę na chwilę otrząśnięcia się z zaskoczenia.
Lekko drżącymi rękami otworzyłem drzwi. Te wykonane z aluminium, podobnie zresztą jak całe nadwozie, otwierają się z wdziękiem do góry, dokładnie tak jak w genialnym poprzedniku z lat 50. ub. wieku (300 SL otrzymał przydomek Gullwing właśnie ze względu na otwierane do góry drzwi, kojarzące się ze skrzydłami mewy). Zajęcie miejsca w środku nie jest tak łatwe jak w zwykłym aucie osobowym, lecz nie musiałem się też wciskać do środka jak w większości sportowych bolidów. Kolejna dawka emocji. Siedzenia z szerokim elektrycznym zakresem regulacji sprawiają wrażenie, jakby były szyte na miarę. Idealnie obejmują ciała kierowcy i pasażera. Deska rozdzielcza ma bardzo prosty, wręcz surowy styl, ale jest tu wszystko, co niezbędne i jednocześnie niezakłócające przyjemności z jazdy samochodem. Skórzane poszycie kokpitu, aluminium na tarczach zegarów, w kole kierownicy (spłaszczona u
dołu), na konsoli środkowej i wylotach kratek wentylacyjnych umiejętnie łączą elegancję ze sportowym charakterem. W rogach deski rozdzielczej uwagę zwracają wysokotonowe głośniki systemu audio firmowanego przez Bang&Olufsen. Między fotelami drążek skrzyni biegów wyglądem przypomina dźwignię sterowania przepustnicą w samolotach odrzutowych. Obok niego przyciski i pokrętła sterujące pokładową elektroniką oraz wyborem trybu pracy automatycznej przekładni i działania układu ESP.
Zanim wyruszyłem w trasę, przypomniałem sobie kilka detali technicznych. Pod maską SLS-a znalazła się 8-cylindrowa, widlasta jednostka benzynowa, zbudowana na bazie podstawowego silnika AMG o poj. 6,3 l. Tu ma pojemność 6 206 cm sześciennych i dzięki modyfikacjom m.in. układu ssącego, rozrządu i kolektorów wylotowych osiąga moc 571 KM i potężny moment 650 Nm. Zamontowano ją wzdłużnie za przednią osią. Za przeniesienie mocy na tylne koła odpowiedzialna jest 7-stopniowa, sportowa skrzynia biegów DCT Speedshift AMG w układzie transaxle, zamontowana na tylnej osi. Kierowca ma do dyspozycji 4 programy jezdne: komfortowy, sportowy, sportowy+ oraz funkcję Race Start. Biegi zmieniane są automatycznie lub aluminiowymi manetkami, umieszczonymi przy kole kierownicy. Silnik połączony jest ze skrzynią za pomocą rury reakcyjnej, w której obraca się wał napędowy, wykonany z superlekkich
włókien węglowych. Te rozwiązania konstrukcyjne zapewniły niemal idealny rozkład masy auta w stosunku 47:53 proc.
Po wciśnięciu przycisku na konsoli środkowej wskazówki prędkościomierza i obrotomierza przeskakują całą skalę i wracają do pozycji wyjściowych. Jednocześnie rozlega się uroczy ryk 8-cylindrów. Ruszyłem spokojnie, dając sobie czas na oswojenie z bestią. Poza tym zatłoczone ulice Sosnowca nie były najlepszym miejscem do sprawdzania możliwości auta. Okazały się za to idealne do poznania reakcji innych kierowców i przechodniów. Te były naprawdę spontaniczne. Auto przyciąga spojrzenia jak magnes, a jego bulgot natychmiast zwraca uwagę. Po chwili przestały mnie dziwić zdjęcia robione na każdym kroku telefonami komórkowymi. Wsłuchując się w muzykę płynącą z silnika, zapomniałem o wywoływanym zamieszaniu i rozkoszowałem się jazdą. SLS jak na takiego potwora jest wzorowo posłuszny. Reaguje błyskawicznie na każde muśnięcie pedału gazu i ruch kierownicy. Miło zaskakuje charakterystyka zawieszenia, która sprawia, że auto nie tylko doskonale układa się w zakrętach, lecz także radzi sobie z nierównościami.
W pracy układu jezdnego i napędowego widać mistrzowską rękę inżynierów z AMG. SLS kusi do łamania przepisów, tym bardziej że prędkości 100 km/h właściwie nie odczuwa się. Poza tym "setką" można pędzić już po niespełna 4 s. Niesamowite. Na bramce opłat przy wjeździe na autostradę w kierunku Krakowa reakcja pani przyjmującej myto była rozbrajająca: - Nigdy mnie tak nie zatkało - powiedziała z nieukrywanym zachwytem. Mnie też zatkało, ale chwilę później. Na prostym odcinku trasy pozwoliłem sobie na chwilę szaleństwa. Wbity w fotel, oszołomiony prędkością, uśmiechnięty od ucha do ucha. Dawno nic nie sprawiło mi tak wiele przyjemności. I jeszcze te wspaniałe przegazówki w momencie redukcji biegu. Czy to było samochodowe niebo? Odpowiedź poznałem kilkanaście minut później. W niewielkiej miejscowości pod Krakowem spotkałem się z panem Tadeuszem, właścicielem jedynego w Polsce
egzemplarza Mercedesa 300 SL, modelu bez którego nie byłoby dziś SLS-a. Kiedy wyprowadził z garażu to auto, zrozumiałem, czym jest ponadczasowe piękno. Model w kolorze, który powstał w wyniku dodania do czerwonego lakieru startych pereł (tylko 13 sztuk na świecie) pan Tadeusz kupił w USA i sprowadził do kraju. Blisko 2 lata pochłonęła jego restauracja i certyfikacja potwierdzająca autentyczność wszystkich podzespołów. Pieczołowita, niemal zagarmistrzowska robota, upór i pasja właściciela sprawiły, że blask testowego SLS-a natychmiast przygasł. Przepiękny Gullwing udowodnił, że niebezpodstawnie otrzymał tytuł "Sportowego samochodu stulecia", wyprzedzając w rywalizacji słynne Porsche 911.
Historia 300 SL (W 198) rozpoczęła się w 1954 roku na salonie samochodowym w Nowym Jorku (egzemplarz pana Tadeusza ma numer seryjny 0099), gdzie Mercedes zachęcony namowami Maximiliana Hoffmana, importera marki w USA, przedstawił nowe coupé zbudowane na bazie wyścigowego modelu 300 SL (W 194). Pod jego maską pracował 6-cylindrowy silnik rzędowy z wielopunktowym wtryskiem paliwa, który pozwalał na przyspieszanie do 100 km/h w niespełna 9 s i osiąganie maksymalnej prędkości nawet 260 km/h (w zależności od rodzaju przełożeń w 4-biegowej, manualnej skrzyni biegów). Charakterystyczna skrzydlata sylwetka modelu i sportowe osiągi szybko zjednały mu klientów. Nawet horrendalnie wysoka na owe czasy cena (29 000 marek niemieckich), za którą można było kupić luksusową limuzynę, nie odstraszała nabywców, a dyskretny urok auta zyskał uznanie wśrod ludzi ze świata polityki, gwiazd
filmowych i krezusów.
Wśród właścicieli Gullwingów można wymienić Romy Schneider, Tony'ego Curtisa, Herberta von Karajana. Zagrał też w kilkunastu filmach. W sumie wyprodukowano 1400 sztuk (w tym 28 z nadwoziem aluminiowym i jedną z włókien szklanych). Zarówno 300 SL, jak i SLS to prawdziwe dzieła sztuki i choć trudno je porównać, to wybór między nimi dla wielu osób będzie oczywisty. I nie chodzi tu o fakt, że za jednego SL-a można mieć trzy SLS-y.
Obydwa modele to supersportowcy swoich czasów. Gullwing wygląda przy tym bardziej elegancko, a w jeździe nie przeszkadzają mu żadne układy elektroniczne. Liczą się tylko umiejętności kierowcy. Za to SLS jest technologicznym perfekcjonistą, który stanowi prawdziwą wizytówkę firmy z Affalterbach (siedziba fabrycznego tunera Mercedesa - AMG).
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Skoda Superb atakuje Mercedesa klasy E - Pojedynek: Skoda królem kombi?
lop/mw/mw