Mercedes AMG klasy S i CL: Samochody bankiera
Będąc prezesem banku, przy konieczności zakupu samochodu służbowego odpowiedniej klasy, napotkamy na ogromny problem: czy wybrać luksusową limuzynę, czy też luksusowe coupe. Przed takim dylematem stanąłem gdy miałem wybrać do jazdy Mercedesa AMG klasy S lub CL.
Ponieważ zaplanowana podróż biegła jednak na dystansie kilkudziesięciu kilometrów, a w końcowym punkcie - po wypiciu kawy - można było zmienić samochód, nie czułem potrzeby natychmiastowej jazdy (uważanej przeze mnie za ideał stylistyki i komfortu) wersją CL. Podszedłem więc do modelu klasy S i od razu poczułem się jak prezes banku.
Samochód w srebrnym matowym kolorze z czarną skórą w środku, z delikatnymi aplikacjami z ciemnego drzewa i pełną elektryką musi robić wrażenie. Po wejściu do wnętrza i wygodnym rozgoszczeniu się na tylnej kanapie (z indywidualnymi elektrycznymi ustawami siedzisk) można poczuć się jak biznesmen, który jadąc w ciszy i spokoju przegląda ważne dokumenty.
Jednak prawdziwa radość czeka dopiero po zajęciu fotela kierowcy. Elektrycznie ustawiamy przyciskami na drzwiach najwygodniejszą pozycję siedziska i oparcia, poprzez system COMAND - w menu siedzenia - wybieramy najkorzystniejsze ustawienie profili bocznych przytrzymujących ciało, włączamy system automatycznego utwardzania foteli na zakrętach, włączamy masaż i można ruszać w drogę.
Trzeba przyznać, że jazda z silnikiem dostępnym w samochodzie nie była zbyt przyjemna. Delikatne operowanie pedałem gazu, aby dostojnie jechać 50 km/h, nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Włączam więc radio, którego system nagłośnienia został specjalnie dobrany do tego modelu i mam wrażenie jakby ktoś na siedzeniu obok grał na gitarze i uderzał dłonią o pudło gitary. Oczywiście przedstawiciele firmy przygotowali odpowiednie pliki muzyczne, niemniej takiego efektu idealnego rozplanowania dźwięku jeszcze nie słyszałem w żadnym samochodzie.
Jednak po wyjeździe na autostradę elektryczne bajery, komfort foteli, czy wysokiej klasy audio są mniej ważne. Liczy się tylko pedał gazu i dźwięk wylatujących spalin. Klasa S którą jechałem była to bowiem 63 AMG wyposażona w nowy silnik V8 z dwiema turbosprężarkami.
Mimo, że nowa jednostka ma mniejszą pojemność (5461 ccm) od poprzedniczki (6208 ccm), to jednak Biturbo robi swoje. Silnik rozwija moc maksymalną 544 KM i maksymalny moment obrotowy 800 Nm. Dostępny jest też pakiet AMG, w którym ciśnienie doładowania wzrosło z 1,0 do 1,3 bara, a wartości mocy i momentu podniesiono odpowiednio do 571 KM i 900 Nm. Pomimo wzrostu mocy maksymalnej do poprzedniego wolnossącego 6,3 AMG o 19 KM (lub 46 KM), uzyskano oszczędność zużycia paliwa powyżej 25 procent.
Jednak dla jadącego tym samochodem ważniejsze niż ograniczenie spalania są osiągi. Doskonała kalibracja pracy V8 Biturbo z 7-biegową, sportową skrzynią biegów AMG SPEEDSHIFT MCT (znana z modeli SL 63 AMG oraz E 63 AMG) pozwala na osiągi na poziomie samochodu sportowego: przyspieszanie od 0 do 100 km/h w ciągu 4,5 sekundy, a ograniczona elektronicznie prędkość maksymalna wynosi 250 km/h.
Wraz z pakietem AMG, który miała srebrna "eSka", prędkość 100 km/h jest osiągana w ciągu 4,4 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 300 km/h. Najlepsze jednak, że samochód ma fantastyczny rasowy dźwięk jak prawdziwy wyścigowy bolid. W chwili redukcji biegu następowała bowiem "elektroniczna przegazówka" z efektem dźwiękowym jak w modelach wyścigowych, gdy z rur wydechowych wylatują płomienie. Oczywiście dźwięk jest słyszalny tylko na zewnątrz, gdyż w środku jest cisza jak w klasycznej Klasie S.
Czy po takiej jeździe może jeszcze coś zachwycić? Okazuje się, że ponowne zauroczenie było po przesiadce do modelu CL 65 AMG. Jak wspomniałem uważam CL za stylistyczny majstersztyk, ale ta wersja miała jeszcze kilka cech szczególnych. Po pierwsze silnik. Użyta w nim jednostka to najwyższy światowy poziom - 6-litrowy V12 o mocy 612 KM i momencie obrotowy 1000 Nm.
Wprawdzie według danych fabrycznych ma on przyspieszenie wynoszące 4,4 sek, czyli tyle samo co poprzedni model, ale wyjeżdżając pod górę za opisaną klasą S, CL 65 AMG minimalnie był lepszy. Jeżeli zaś chodzi o poziom wyposażenia, to matowo srebrna Klasa S z czarną skórzaną tapicerką i fantastycznym systemem audio, wyglądała przy CL 65 AMG jak ubogi krewny.
Wszystko to za sprawą charakterystycznego wnętrza, które ma DNA rasowego samochodu sportowego (wyprofilowane siedziska z tyłu, wysokość miejsc siedzących, pozycja kierowcy, konsola środkowa), a nie klasycznej limuzyny. Dodatkowo o ile klasa S miała dostojne czarne wnętrze, to CL - wyposażony w indywidualny pakiet designo - wyglądał nie tylko dostojnie, ale wręcz pociągająco.
Dwukolorowa tapicerka wykonana w kolorze czarnym i jasno brązowym, aluminiowe aplikacje wewnątrz, a równocześnie ciemny błyszczący lakier, chromowane wstawki, aluminiowe obręcze kół (koła o wymiarze 255/35 R 20 z przodu i 275/35 R 20 z tyłu), oraz ogromne błyszczące tarcze hamulcowe wysyłają wprost zaproszenie "sprawdź mnie".
Jednakże jazda nie jest czymś wspanialszym niż wersją S63 AMG. Tak jak w tamtej są fantastyczne przyspieszenia, doskonała przyczepność z możliwością nastaw zawieszenia i pewność że na drodze nikt nie będzie próbował z nami sił. Jedyną różnicą jest wygodniejsza pozycja za kierownicą i lepsze wyczucie samochodu.
Po zjeździe z autostrady jechałem tak wolno, że aż wstyd o tym pisać. Skupiłem się jednak na nowościach w Mercedesie: asystencie utrzymania pasa ruchu i asystencie martwego kąta. Systemy te oparte są na danych z kamery i czujników radarowych. Gdy w sposób niezamierzony przekroczymy linię pasa ruchu z prawej lub lewej strony, czy też zewnętrzną linię zakrętu, program stabilizacji jazdy ESP wyhamowuje koła po przeciwległej stronie pojazdu i zapobiega w ten sposób niezamierzonemu zjechaniu z pasa ruchu.
Z kolei "aktywny asystent pola martwego" ostrzega kierowcę czerwonym sygnałem w szkle danego lusterka zewnętrznego, jeśli rozpozna, że zmiana pasa ruchu jest zbyt niebezpieczna. Jeśli kierowca zignoruje ostrzeżenia i zbliży się zbyt blisko pojazdu na sąsiednim pasie, ma miejsce korekta kursu za pośrednictwem ESP na kołach po przeciwległej stronie pojazdu.
Na zakończenie jazd testowych sprawdziłem ile kosztują zabawki AMG. Bez pakietów dodatkowych designo, audio, czy AMG koszt wersji S63 AMG to 144 000 Euro, a CL65 AMG 228 000 Euro.
Co zatem wybrać? Na szczęście nie mam tych problemów, ale przypominają się słowa piosenki Andrzeja Rosiewicza: "a wśród zachodnich bankierów to lament jeno i jęki!". No bo faktycznie nawet wybór samochodu to stres.
Bogusław Korzeniowski