Melex zastąpi konie nad Morskim Okiem?
Pokonanie najsłynniejszego szlaku w polskich górach - z Palenicy na Morskie Oko - wymaga od turystów pewnej dozy samozaparcia. Nim po obejrzeniu imponujących szczytów i słynnego na cały kraj jeziora wrócimy na parking, musimy przejść kilkanaście kilometrów asfaltową trasą. Ci, którzy nie są gotowi na tak monotonną drogę, mogą skorzystać z kursujących w górę i w dół zaprzęgów. Protesty ekologów, przejętych losem ciągnących ciężkie wozy z turystami koni, sprawiły, że Tatrzański Park Narodowy może niebawem zdecydować się na zastąpienie ich powstającymi w Polsce, elektrycznymi pojazdami.
Próbne jazdy Melexa 366 na drodze do Morskiego Oka zakończyły się powodzeniem. Pojazd może zabrać na pokład pięć osób i kierowcę. Choć dysponuje on mocą zaledwie 5 kW, czyli 6,8 KM - okazała się ona wystarczająca. Melex jest napędzany silnikiem elektrycznym, a to oznacza, że maksymalny moment obrotowy jest w nim dostępny od samego startu, w pełnym zakresie obrotów. Model ten ma jeszcze jedną cechę, która może okazać się istotna dla TPN-u. Melex jest konfigurowany w dwóch wersjach: z zamontowanym na stałe w pojeździe prostownikiem lub bez. W tym drugim przypadku jest to osobny element, służący do ładowania akumulatorów. Dodatkowo można więc ograniczyć masę pojazdu, co w przypadku górskich terenów ma ogromne znaczenie.
Podczas testów samochód elektryczny na próbę woził turystów przez trzy tygodnie, na przełomie sierpnia i września. Testy odbywały się codziennie. Pojazd zabierał pięć osób i pokonywał trasę trzykrotnie w obie strony. Pokonanie siedmiokilometrowej trasy z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy zajmowało meleksowi około 30 min. Kierowali nim wozacy, na co dzień powożący pasażerów zaprzęgami konnymi. Sukces Melexa w teście nie oznacza jednak natychmiastowego zastąpienia koni pojazdami elektrycznymi.
- Ze wstępnych raportów wynika, że pierwsze, letnie testy zakończyły się powodzeniem. Nie odnotowano żadnych istotnych problemów technicznych. Ale Melex musi przejść jazdy próbne w różnych warunkach atmosferycznych, także zimą - powiedział dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Szymon Ziobrowski.
Czy pojazdy elektryczne sprawdzą się, gdy temperatura spadnie poniżej zera? Co roku, wraz z pierwszym śniegiem kierowcy spotykają się z problemami z uruchomieniem silników samochodów, a na parkingach w miastach z łatwością dostrzeżemy auta z otwartymi maskami i ich właścicieli, próbujących wyciągnąć akumulator, by go doładować. W temperaturze 25 st. pojemność samochodowej baterii to 100 proc. Gdy temperatura spada do zera, pojemność akumulatora wynosi już tylko 80 proc., a przy -25 stopniach Celsjusza - zaledwie 60 proc. Tymczasem Melex 366 nie posiada systemu rekuperacji, czyli generowania energii elektrycznej podczas hamowania, co pozwalałoby ładować akumulatory podczas jazdy znad Morskiego Oka do Palenicy.
TPN chce sprawdzić również inne rozwiązanie transportu nad słynne tatrzańskie jezioro: wóz konny, wspomagany elektrycznie. Podobne kursują m.in. na Sardynii. Zainstalowane w nich elektryczne silniki odciążają konie podczas ciągnięcia wozu pod górę. TPN zapowiada, że prototyp takiego wozu, dostosowanego do tatrzańskich warunków powinien powstać na przełomie października i listopada.
Pomysł zastąpienia zaprzęgów konnych pojazdami elektrycznymi pojawił się po padnięciu konia na trasie do Morskiego Oka w lipcu 2009 r. Jeden z turystów nagrał całe zdarzenie i opublikował w internecie. 10 sierpnia 2014 r. na drodze do Morskiego Oka padł kolejny koń. Zdaniem ekspertów powodem była nagła choroba, a nie przemęczenie zwierząt. Po tych zdarzeniach TPN zaostrzył regulamin dla fiakrów i wprowadził nowe zasady organizacji transportu.
Konie, pracujące na szlaku do Morskiego Oka, są szczegółowo badane weterynaryjnie przed każdym sezonem turystycznym. Na wozie może być przewożonych 12 turystów. Na trasie pracuje 60 wozaków, utrzymujących w sumie 300 koni.
Źródło: PAP
tb.mw/tb, moto.wp.pl