Mechanicy rajdowi: cisi bohaterowie drugiego planu
Rajdy samochodowe mają zawsze dwóch głównych bohaterów - załogę oraz pojazd. To oni zbierają zasłużone laury, jednak bez zaangażowania sztabu mechaników ich końcowy sukces nie byłby możliwy.
Gdy zapada zmrok i kończy się kolejny etap zmagań, gasną kamery, a kierowcy idą spać - do akcji wkraczają serwisanci. To od ich sprawności zależy, czy samochód będzie w stanie konkurować z innymi pojazdami lub nawet wyjechać na kolejny odcinek specjalny. Sprawdzony w boju zespół mechaników to jeden z filarów, na których opierają się profesjonalne zespoły rajdowe. W rezultacie to właśnie ich praca niejednokrotnie przesądziła o sukcesie lub porażce danego zawodnika.
- Bardzo często podczas najtrudniejszych rajdów, takich jak Dakar, w strefie serwisowej nie ma możliwości czasowych, aby wymienić wszystkie zniszczone lub zbyt mocno wyeksploatowane części. Niejednokrotnie kończyliśmy naszą pracę dosłownie na sekundy przed wyznaczonym w regulaminie terminie. Musimy decydować się na naprawę jednego elementu kosztem innego i liczyć, że nie spowoduje to defektu auta na kolejnym odcinku specjalnym. Kierowca dowiaduje się o naszych decyzjach przed startem etapu. W rezultacie może on prowadzić samochód w taki sposób, żeby mocno zużyte części były w jak najmniejszym stopniu narażone na kolejne uszkodzenia – powiedział Paweł Paź, mechanik rajdowy od 16 lat pracujący z Krzysztofem Hołowczycem.
Za serwisantami najlepszych kierowców wyścigowych stoją lata doświadczenia oraz doskonała znajomość indywidualnych preferencji zawodnika. Wielokrotnie wspólnie uczą się od podszewki nowych pojazdów oraz uczestniczą w testach i szkoleniach przeprowadzanych przez zespoły przygotowujące samochody do rajdów. Jednocześnie, tak samo jak kierowcy, muszą być oni przygotowani na trudy ekstremalnych zmagań, których można doświadczyć np. podczas Dakaru.
- Mechanicy, którzy starają się o dołączenie do zespołu muszą przejść szereg testów praktycznych. Ich finalnym etapem jest zazwyczaj rajd w Maroku, gdzie warunki są bardzo zbliżone do Dakaru. Dopiero potem mamy pełnię obrazu na temat danej osoby, jednak nawet przejście tej próby nie jest stuprocentową gwarancją. Pamiętam sytuację z Rajdu Dakar, gdy jeden z punktów serwisowych rozstawiony był na płaskowyżu na wysokości ponad 4 000 m n.p.m. Co chwila przechodziła burza piaskowa. Niestety około 25-30 proc. członków naszej załogi musiało zjechać busami niżej, żeby nie skończyć przedwcześnie zmagań - dodaje Paź.
Samochody, którymi startują w rajdach terenowych najlepsi kierowcy to wyjątkowe konstrukcje, mimo pewnych podobieństw w wyglądzie zewnętrznym, niemające praktycznie nic wspólnego z samochodami na co dzień poruszającymi się po drogach. Wszystkie montowane w nich części przechodzą szczegółowe testy i w ich doborze nie ma żadnego przypadku. Przygotowaniem tych wyjątkowych pojazdów zajmują się wyspecjalizowane firmy, takie jak np. niemiecki X-Raid. To właśnie ten zespół dostarczył samochód, którym Krzysztof Hołowczyc startował w ostatnich edycjach Rajdu Dakar lub Baja Poland.
- Testy aut startujących w rajdach terenowych charakteryzują się znacznie dłuższym czasem trwania niż np. w przypadku samochodów klasy WRC. Wynika to zupełnie z innej specyfiki zawodów. W pierwszych liczy się przede wszystkim wytrzymałość, w drugich dynamika. Jednocześnie wykwalifikowany mechanik musi spędzić mniej więcej rok na poznawaniu tajników takiego auta jak MINI All4 Racing, żeby móc sprawnie i rzetelnie rozpocząć wykonywanie w nim napraw na punktach serwisowych w trakcie rajdów – powiedział mechanik popularnego "Hołka".
Źródło: Breck
ll