McLaren nie rezygnuje z walki
McLaren nie rezygnuje z walki o mistrzowski tytuł dla Lewisa Hamiltona, ale wygląda na to, że nawet sam zainteresowany go nie chce!
Zgodnie z zapowiedzią McLaren-Mercedes złożył do Międzynarodowego Trybunału Apelacyjnego FIA oficjalne odwołanie od decyzji sędziów, którzy nie doszukali się po Grand Prix Brazylii powodów do dyskwalifikacji kierowców BMW Saubera i Williamsa. Tuż po zakończeniu wyścigu spędzili oni trzy i pół godziny na rozpoznaniu sprawy stosowania niewłaściwego paliwa w ich bolidach, ale nie znaleźli wystarczających argumentów, aby nałożyć jakiekolwiek kary. W związku z tym Robert Kubica i Nick Heidfeld zachowali odpowiednio piąte i szóste miejsce, a Nico Rosberg czwarte. Jeśli zostaliby zdyskwalifikowani, na miejsce czwarte przesunąłby się Lewis Hamilton i to on, a nie Kimi Raeikkoenen cieszyłby się z mistrzowskiego tytułu. Werdykt Trybunału Apelacyjnego spodziewany jest w przyszłym miesiącu.
O co chodzi?
Grzech BMW Saubera i Williamsa ma polegać na złamaniu jednego z punktów regulaminu, który mówi, że temperatura paliwa może być niższa nie więcej niż 10 stopni od temperatury otoczenia. W przypadku Rosberga stwierdzono mniej o 13 stopni na pierwszym pit stopie i o 12 stopni na drugim. Identycznie jak w bolidzie Heidfelda. Robert Kubica z kolei na trzech swoich pit stopach miał temperaturę paliwa niższą o 14 i dwukrotnie 13 stopni. Czy kilka stopni różnicy może wpłynąć na końcowy wynik zawodów?
- Schłodzone, zimne paliwo sprawia, że bolid może zyskać na mocy od 5 do 10 koni mechanicznych - uważa Eddie Jordan, były właściciel jednego z teamów Formuły 1. - W sumie może dać to sporą przewagę i wystarczający powód do dyskwalifikacji, ale nie sądzę, by dotyczyło to ostatniego przypadku w GP Brazylii.
Tak też uznali sędziowie, rozpatrujący problem jeszcze w niedzielę, gdy na mecie pierwszy zameldował się Raeikkoenen, za nim Felipe Massa, a na miejscu trzecim Fernando Alonso. Ten ostatni, zaraz po informacji, że jego team rozważa apelację, jasno powiedział, że tytuł należy się Finowi i czułby się zażenowany, gdyby przyznano go Hamiltonowi.
Kimi wygrał czysto
Można mieć poważne wątpliwości, co do postępowania McLarena, który w zgodnej opinii fachowców, sam sobie jest winien tegorocznych niepowodzeń. Najpierw w wyniku afery szpiegowskiej ukarano brytyjsko-niemiecki zespół rekordową grzywną w wysokości 100 milionów dolarów i odebraniem wszystkich punktów w klasyfikacji konstruktorów, na koniec obu kierowcom zabrakło po jednym (!) punkcie do zwycięstwa w Grand Prix 2007. To musi boleć i trudno się dziwić, że McLaren stara się wykorzystać każdą okazję do odzyskania pozycji, którą stracił. Parafrazując słowa jednego z działaczy PiS, który powiedział „przegraliśmy wybory, które były do wygrania”, McLaren poniósł klęskę w sezonie, który mógł być jego. W obu klasyfikacjach. Indywidualnej i zespołowej.
- Jeśli nie złożylibyśmy apelacji, spotkalibyśmy się z krytyką zarówno kibiców, jak i obserwatorów Formuły 1, że niewystarczająco mocno wspieramy swoich kierowców - wyjaśnia powody ostatniej decyzji Martin Whitmarsh, jeden z szefów McLarena. - Pragnę podkreślić, że nie toczymy sporu z Ferrari lub z Kimi Raeikkoenenem, który wygrał czysto i uczciwie. Prowadzimy dyskusję z sędziami i ich decyzją w sprawie Nico Rosberga, Nicka Heidfelda i Roberta Kubicy.
_ Więcej w "Sporcie" _