Massa jechał jak po spożyciu
Felipe Massa był chyba najgorszym kierowcą Grand Prix Wielkiej Brytanii. Uważany przez wielu za kandydata na mistrza świata po raz kolejny potwierdził, że nie jest ulepiony z tej samej gliny, co wielcy kierowcy tacy jak Ayrton Senna, Michael Schumacher czy Alain Prost.
Swoją postawą na torze Silverstone Massa dał argumenty do ręki tym, którzy uważają go za mistrza długiej prostej w najszybszym bolidzie w stawce przy dobrych warunkach pogodowych. W kwalifikacjach był dopiero 9., już na początku wyścigu stracił kontrolę nad bolidem, a potem wywinął tyle "bączków", że w głowie będzie mu się kręciło chyba do następnego Grand Prix.
Jedynym plusem dla Massy jest to, że ukończył wyścig. Choć biorąc pod uwagę, którzy kierowcy wypadli z toru, nie zasłużył na to. Robert Kubica popełnił jeden błąd ale miał pecha wpadając w żwirową pułapkę i to wystarczyło. Podobnie Nelsinho Piquet. Wyścig w wykonaniu Massy był jednym wielkim błędem, ale do mety udało mu się dotrzeć.
- Weekend na Silverstone muszę wymazać z pamięci. W piątek miałem wypadek, w sobotę problemy w kwalifikacjach, a w trakcie wyścigu popełniałem błąd za błędem. Musimy patrzeć przed siebie, bo przed nami jeszcze długa droga. Prowadzę w klasyfikacji generalnej i mam wszelkie szanse by do końca utrzymać się w walce o tytuł mistrza świata - mówił po wyścigu Massa.
Brazylijski kierowca, któremu daleko do klasy swojego wielkiego rodaka Ayrtona Senny, szczerze przyznaje, że ledwie był w stanie jechać po linii prostej. Inni jakoś lepiej z tym sobie radzili, a do bolidu Formuły 1 po alkoholu przecież nie wpuszczają.
_ WOY _