Marton: Adam Małysz jechał wspaniale
Adam Małysz z Rafałem Martonem na 15. pozycji wśród samochodów ukończyli 35. Rajd Dakar. Doświadczony pilot oraz nauczyciel Orła z Wisły ocenił, że medalista olimpijski w skokach narciarskich jechał wspaniale. Jego zdaniem jest rewelacją tej trudnej imprezy.
- To było marzenie, żeby ukończyć Dakar w czołowej dwudziestce. I nasze marzenie, z którym lecieliśmy do Ameryki Południowej, się spełniło. Wynik jest nieco lepszy niż oczekiwaliśmy. Bardzo się cieszymy. Adam jechał wspaniale. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Dla mnie to też najbardziej udany Dakar. Straciliśmy trochę czasu po przygodach, ale nie ma co gdybać. Jest dobrze! - podkreślił 41-letni Marton, kaskader w polskich produkcjach filmowych i telewizyjnych.
Mieszkaniec wsi Łoś koło Piaseczna po raz dziewiąty uczestniczył w Rajdzie Dakar. W latach 2002, 2003, 2004 i 2008 - z kierowcą Łukaszem Komornickim, w 2007, 2010 i 2011 z Grzegorzem Baranem, a w 2012 i 2013 z Małyszem.
Na ostatnim etapie do Santiago, załoga Toyoty Hilux zajęła 16. miejsce i uciekła atakującym rywalom - wenezuelskiemu teamowi Nunzio Coffaro - Daniel Meneses (Toyota Hilux), rosyjsko-ukraińskiemu Władymir Wasiliew - Witalij Jewtiechow (G-Force Proto), francuskiemu Christian Lavieille - Jean-Michel Polato (Proto Dessoude) i andorsko-francuskiemu Bernard Errandonea - Arnaud Debron (SMG). Na odcinkach specjalnych Małysz dziewięć razy mieścił się w czołowej dwudziestce, a trzy razy w piętnastce.
- Powoli dociera do mnie to, że jesteśmy na piętnastym miejscu na mecie. Dla mnie to jak zwycięstwo. Czy można porównywać ten wynik do sukcesów ze skoków? Może do tych z początkowego okresu kariery. Zacząłem mając sześć lat. W wieku dziesięciu odnosiłem już sukcesy, choć na małym poziomie. W rajdach od razu trzeba było pójść z grubej rury. Na pewno sukces w Dakarze kosztował mnie dużo więcej wysiłku - zaznaczył.
Orzeł z Wisły nadmienił, że w piątek mieli sporo przygód. - U góry na wydmach zawiesiliśmy się na kamieniach. Musieliśmy podnieść samochód, usunąć przeszkody. Potem trochę pobłądziliśmy, złapaliśmy kapcia. W sobotę był ciężki dzień z bardzo krętym, ciasnym oesem. Startowaliśmy za kilkoma ciężarówkami. Wyprzedziliśmy ich tyle, ile się dało, a miejsca zbyt dużo nie było.
Zdaniem Małysza 35. edycja rajdu była trochę inna niż poprzednia, ale z całą pewnością bardzo trudna. - Te przerwane odcinki okazały się wyjątkowo ciężkie. Ogromnie pomógł mi samochód, który nie sprawiał mi żadnych kłopotów technicznych. Przed wylotem do Ameryki Południowej przejechałem Toyotą zaledwie 150 kilometrów, ale po dwóch, trzech oesach zacząłem już fajnie czuć auto. Bardzo szybko się w nim zaaklimatyzowałem - ocenił.
Zdobywca czterech złotych medali mistrzostw świata w skokach narciarskich wspomniał, że teraz wiele osób pyta go o plany. - Najpierw muszę ochłonąć. Tak na świeżo ciężko jest cokolwiek powiedzieć o przyszłości. Plany będziemy snuć później - zaznaczył.