Maranello bez Ferrari?
Władze Maranello, rodzinnego miasta Ferrari, chcą radykalnego ograniczenia jazd testowych supersamochodami, które można tam wynająć. W 17-tysięcznym mieście jest kilkanaście firm oferujących taka usługę i dysponujących łącznie kilkudziesięcioma samochodami Ferrari. Powodem wprowadzenia restrykcji jest oczywiście rosnąca uciążliwość tej rozrywki. Rocznie do samego muzeum marki przyjeżdża ok. 300 tys. „ferraristi”.
Wielbiciele marki i aut z najwyższej półki zapewne są wniebowzięci, mogąc niemal na okrągło słuchać na ulicach pracy legendarnych silników spod znaku „skaczącego konia”. Stali mieszkańcy już jednak tak entuzjastyczni nie są. Massimiliano Morini, burmistrz Maranello, chce zatem wprowadzenia radykalnych ograniczeń dla firm zajmujących się krótkoterminowym wynajmem tych samochodów. Obecnie, za 10 minutowa jazdę np. Ferrari F40 (w towarzystwie instruktora), trzeba zapłacić 50 euro. Godzina za kierownicą supersamochodu kosztuje (w zależności od modelu) od 300 do 500 euro.
Do tej pory nie przytrafił się żaden poważniejszy wypadek w okolicy, spowodowany właśnie przez „testerów”, ale lokalna policja mocno wzięła się za nadzór nad nimi. Od początku roku przeprowadzono ponad 450 kontroli drogowych i nałożono kilkaset mandatów. Wprowadzono także „godziny ciszy”, w czasie których nie jest możliwe korzystanie z wypożyczalni. Budzi to oczywiście sprzeciw właścicieli tych firm, którzy już twierdzą, że tracą znaczną część swoich dochodów. Wnieśli także sprawy do sądu przeciwko lokalnym władzom.
O możliwości testowania aut nie muszą się obawiać klienci Ferrari. Dla nich dostępne są inne możliwości, począwszy od zwiedzania całej fabryki, wizyta w atelier, gdzie personalizuje się wykończenie zamówionego samochodu, aż po jazdy po torze testowym producenta – Fiorano. Aby z tego skorzystać jednak 50 euro nie wystarczy, trzeba mieć do dyspozycji minimum 200 tys. i załapać się na jedno z 7 tys. aut wyjeżdżających rocznie z fabryki w Maranello.