Mandaty z zagranicy trafią do polskich kierowców
Przestrzeganie przepisów jest jedną z podstaw bezpiecznej jazdy. Z tym, szczególnie jeśli chodzi o stosowanie się do ograniczeń prędkości, u polskich kierowców bywa jednak różnie. Już niedługo ci, którzy podczas zagranicznego wyjazdu popuścili wodze fantazji, mogą gorzko pożałować. Nowe przepisy sprawią, że nikt nie ucieknie przed mandatem, a te mogą sięgać 9 tys. złotych.
Kierowca, któremu podczas zagranicznego pobytu zdarzyło się przekroczyć dozwoloną prędkość i zarejestrował to fotoradar, od 7 listopada 2013 roku ma duże szanse na otrzymanie niemiłej korespondencji. W życie wejdą wówczas nowe przepisy, ułatwiające państwom Unii Europejskiej dochodzenie należności. Wprowadzona zostanie instytucja Krajowego Punktu Kontaktowego. Podobne powstaną we wszystkich krajach UE. Zadaniem KPK będzie odpowiadanie na zapytania zagranicznych służb, dotyczące personaliów właścicieli samochodów uwiecznionych przez fotoradary poza terytorium Polski. Nie chodzi tu tylko o przekroczenie prędkości. Mandaty z zagranicy będzie można też otrzymać za brak zapiętych pasów bezpieczeństwa, przejechanie skrzyżowania na czerwonym świetle, jazdę motocyklem bez kasku czy rozmowę przez telefon komórkowy podczas jazdy.
Niechciana zagraniczna korespondencja może okazać się bardzo kosztowna. Za przekroczenie prędkości w Austrii można otrzymać mandat w wysokości do 2180 euro, czyli nieco ponad 9 tys. złotych. Mniej zapłacimy za rozmowę przez telefon komórkowy - mandat z Holandii będzie opiewał na kwotę 220 euro, czyli blisko 930 zł. Niezapięte pasy podczas podróży na terenie Francji mogą sprowadzić na polskiego kierowcę karę w wysokości 135 euro, to jest 570 złotych. W odniesieniu do polskiego taryfikatora mandatów i krajowych zarobków kwoty te wydają się zawrotne. Dla służb sprawujących kontrolę nad fotoradarami za granicą są zaś na tyle wysokie, że opłaca się rozpoczynać postępowanie o ujawnienie danych zagranicznego kierowcy nie ma się więc co łudzić, że nasze „dokonania” za granicą zostaną po prostu zignorowane. Już przy obecnych przepisach i trudnym oraz czasochłonnym postępowaniu zapytania o polskich kierowców są częste. W 2012 roku skierowano ich do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierujących około trzy tysiące. Od 7
listopada będzie ich znacznie więcej.
Koszt utworzenia Krajowego Punktu Kontaktowego to około 3 mln złotych. Politycy szacują jednak, że kwota ta szybko się zwróci. Przewiduje się, że rocznie wpływy do polskiego budżetu z tytułu mandatów dla zagranicznych kierowców mają wynosić 8 mln zł. Czy jednak rzeczywiście tak będzie? Niektórzy w to wątpią. Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, państwa zachodnie mają regulacje prawne, które w razie zignorowania korespondencji pozwalają na ukaranie właściciela samochodu uwiecznionego na zdjęciu z fotoradaru, a nawet komornicze dochodzenie należności. W Polsce takich regulacji nie ma, a to oznacza, że do budżetu wpłyną tylko pieniądze od tych zagranicznych kierowców, którzy okażą dobrą wolę.
Przyszłość dla kierowców łamiących przepisy za granicą nie rysuje się wyłącznie w ciemnych barwach. W listopadzie 2013 roku wejdą w życie również przepisy regulujące kwestię mandatów otrzymywanych od zagranicznych policjantów. Ułatwią one uchylanie się przed odpowiedzialnością w razie zatrzymania przez patrol. W myśl nowych regulacji opłacić będziemy musieli tylko mandat wystawiony w języku, który rozumiemy. Jeśli więc, na przykład, niemiecki policjant wypisze bloczek w swoim ojczystym języku, a polski kierowca się nim nie posługuje, nie będzie musiał go opłacać.
tb/sj/tb, moto.wp.pl