Mandaty z fotoradarów powinny trafić do kosza?
System automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym wciąż się poszerza. Przy drogach pojawiają się nowe, oklejone żółtą folią fotoradary, które w założeniu mają dyscyplinować kierowców. Ci są jednak przekonani, że w rzeczywistości chodzi raczej o wyciągnięcie pieniędzy z ich kieszeni, niż poprawę bezpieczeństwa. Taką tezę potwierdzać mogą wątpliwości, które rodzą się wokół funkcjonowania systemu fotoradarów w Polsce. Zdaniem eksperta, urządzenia te posiadają wadę prawną, która może wpływać na prawidłowość pomiarów.
Kilkusetzłotowy mandat i punkty karne - najczęściej takie skutki niesie ze sobą otrzymanie przesyłki od Inspekcji Transportu Drogowego. Otrzymanie mandatu wpływa na budżet posiadacza zarejestrowanego samochodu i może zdecydować o tym, że straci on prawo jazdy. Jest to więc sprawa, która powinna być poważnie traktowana przez rządzących. Rzeczywiście, przepisy dotyczące sprzętu pomiarowego są dość rygorystyczne. Urządzenia do pomiaru prędkości pojazdów podlegają prawnej kontroli metrologicznej co oznacza, że każde z nich musi uzyskać zatwierdzenie typu (ZT) - reguluje to Rozporządzenie Ministra Gospodarki z dnia 9.11.2007 r. (Dz. U. 225/2007 poz. 1663). W dokumencie tym są podane wymagania dotyczące urządzeń, sposób ich sprawdzania, itd. Gdy urządzenie uzyska ZT, każdy egzemplarz może na tej podstawie, po dokonaniu kilku sprawdzeń, uzyskać tzw. świadectwo legalizacji pierwotnej, a później co roku uzyskiwać świadectwo legalizacji ponownej.
Przepisy są więc dość jasne. Gorzej jednak z ich egzekwowaniem. Jak twierdzi cytowany przez Dziennik Polski biegły sądowy z zakresu metrologii Jarosław Teterycz, nowe fotoradary posiadają nieaktualne zatwierdzenie typu. Jego zdaniem urządzenia, które stawiane są przy polskich drogach, są inne od tych, które zostały udostępnione Głównemu Urzędowi Miar do zatwierdzenia typu. Chodzi o zastosowane w przydrożnych skrzynkach urządzenia pośredniczące w przekazywaniu danych. Co oczywiste, każda zmiana elementów stosowanych w fotoradarze oznacza, że na nowo powinien on przejść procedurę zatwierdzenia typu w GUM. Tak - zdaniem eksperta - jednak się nie stało. W efekcie nie zostało urzędowo potwierdzone to, czy taki zestaw prawidłowo mierzy prędkość przejeżdżających obok niego samochodów.
Co na to Inspekcja Transportu Drogowego? - Wszystkie urządzenia, które wykorzystujemy, są zgodne z przepisami - mówi Łukasz Majchrzak, rzecznik prasowy Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Zapytany o wątpliwość podniesioną przez biegłego, Majchrzak nie chciał jednak na razie przedstawić swojego stanowiska.
Nie jest to jedyna wątpliwość, dotycząca funkcjonowania systemu fotoradarów w Polsce. Od lipca 2011 roku w tej materii mają miejsce ogromne zmiany. Kontrola przydrożnych urządzeń i obróbka wyników ich pracy została odebrana policji i przydzielona Inspekcji Transportu Drogowego, która wcześniej zajmowała się tylko wykrywaniem nieprawidłowości w transporcie ludzi i towarów. W październiku 2012 roku Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdziła, że ITD nie posiada uprawnień do przetwarzania danych osobowych, a to przecież nieodzownie łączy się z wysyłaniem zawiadomień o zarejestrowaniu przekroczenia prędkości. Nie przeszkodziło to jednak instytucji w dalszym funkcjonowaniu i zgłaszaniu oraz realizacji nowych pomysłów.
W tym samym miesiącu szef ITD, Tomasz Połeć, przedstawił swój pomysł, dotyczący karania kierowców. Zmiany, które zaproponował, miałyby polegać na tym, że zgoda na mandat i uregulowanie należności w terminie 21 dni miałyby oznaczać brak punktów karnych. Zmiana miałaby uczynić system bardziej wydolnym, a więc zwiększyć wpływy do budżetu państwa. Nie wspomniano przy tym o powrocie do praktyki wysyłania zdjęć, będących dowodem w sprawie. Sytuacja wręcz idealna dla prawdziwych piratów drogowych.
W listopadzie 2012 roku na polskich drogach pojawiły się nieoznakowane radiowozy ITD z mobilnymi fotoradarami na pokładzie. Szybko okazało się, że 25 aut wykonuje ogromną liczbę zdjęć. Kierowcy łatwo wpadają w sidła ITD, gdyż inspektorzy - w odróżnieniu od policji - nie zatrzymują łamiących przepisów, tylko wysyłają im mandaty pocztą. Efekt ekonomiczny doskonały, prewencyjny niestety żaden. Co więcej, zauważono, że radiowozy posiadają dodatkowe, halogenowe lampy błyskowe zamontowane w zderzakach niezgodnie z przepisami. Nie powinny więc w ogóle przejść badań technicznych. Minister transportu szybko wydał jednak tzw. odstępstwo od przepisów ogólnych i samochody już działają zgodnie z prawem.
Przed nami kolejna zmiana. W drugiej połowie roku zostanie uruchomiony odcinkowy pomiar prędkości. ITD jest właśnie w trakcie wyznaczania 29 miejsc, gdzie będzie on prowadzony. Oby tym razem inwestycja została przeprowadzona tak, by nie budzić wątpliwości natury prawnej. W końcu jak można żądać od kierowców przestrzegania przepisów, jeśli balansuje się na ich granicy?
tb, moto.wp.pl
Stanowisko Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego
_ W toku prowadzonych postępowań Zamawiający od każdego z uczestników wymagał, aby zaoferowane urządzenia pozostawały w zgodzie z warunkami metrologicznymi. Wiedza o tym była podstawą do przyjęcia rozwiązania umowy ramowej, gdzie do startu w postępowaniu na umowę ramową zaproszono także tych wykonawców, którzy nie mają jeszcze zatwierdzenia typu, informując ich z góry, że do złożenia oferty realizacyjnej będą musieli pozyskać to właśnie zatwierdzenie (co jest oczywiste, aby urządzenia mogły działać lege artis). Przetargi były poprzedzone analizą metrologiczną, przygotowaną przez renomowaną kancelarię prawniczą będącą doradcą w tym postępowaniu. Ponadto Zamawiający przeprowadził dialogi techniczne z potencjalnymi wykonawcami, właśnie w celu lepszego rozeznania rynku. _