Mandaty tylko dla Polaków: zagranicznych kierowców się nie ściga
Jazda samochodem wiąże się z ryzykiem otrzymania mandatu. Gdy poruszamy się poza granicami własnego kraju, zasady są nieco inne. Jeśli na łamaniu przepisów przyłapie nas policjant, mandat trzeba uiścić gotówką na miejscu. A co w przypadku, gdy zdjęcie wykona nam fotoradar? To zależy.
Polskie służby zajmujące się fotoradarami - ITD w przypadku tych stacjonarnych i straże gminne lub miejskie w przypadku mobilnych - nie dochodzą należności za mandaty od zagranicznych kierowców, informuje "Rzeczpospolita". Dlaczego? Wysłanie takiego mandatu wiąże się z koniecznością wykonania szeregu czynności prowadzących do ustalenia personaliów sprawcy, a następnie dokonaniem tłumaczenia dokumentów na jego język ojczysty. Koszt tej papierkowej roboty jest tak wysoki, że właściwie w żadnym z krajów Unii Europejskiej nie opłaca się wszczynać działania, jeśli kwota mandatu jest niższa niż 70 euro, czyli ok. 290 złotych. W praktyce więc obcokrajowcy mogą bez obaw przekraczać prędkość nawet o 40 km/h. Według taryfikatora dopiero za przekroczenie dozwolonej prędkości o 41 km lub więcej grozi mandat w wysokości 300 zł.
Na taką wyrozumiałość nie mają co liczyć kierowcy z Polski. Ten, komu podczas zagranicznego pobytu zdarzyło się przekroczyć dozwoloną prędkość i zarejestrował to fotoradar, ma duże szanse na otrzymanie niemiłej korespondencji. Stawki mandatów za granicą są przeważnie wyższe niż w Polsce, toteż opłacalność dochodzenia należności jest właściwie regułą. Potwierdzają to liczby. O ile polskie służby wystąpiły w 2013 roku o dane 64 zagranicznych kierowców, to do Polski wpłynęło aż 3 tys. zapytań o naszych obywateli, wylicza "Rzeczpospolita". Kary za chwilę nieuwagi mogą być naprawdę wysokie. W Austrii za przekroczenie prędkości można otrzymać mandat w wysokości nawet 2180 euro, czyli ponad 9 tys. złotych.
Przyszłość dla kierowców łamiących przepisy za granicą rysuje się w różnobarwnych odcieniach. W listopadzie 2013 roku wejdą w życie nowe przepisy regulujące tę kwestię. Ułatwią one uchylanie się przed odpowiedzialnością w razie zatrzymania przez policję, ale prawie uniemożliwią to w przypadku przyłapania przez fotoradar. W myśl nowych regulacji opłacić będziemy musieli tylko mandat wystawiony w języku, który rozumiemy. Jeśli więc, na przykład, niemiecki policjant wypisze bloczek w swoim ojczystym języku, a polski kierowca się nim nie posługuje, nie będzie musiał go opłacać.
Jeśli chodzi o mandaty z fotoradarów, nowe przepisy ułatwią państwom UE dochodzenie należności. Wprowadzona zostanie instytucja Krajowego Punktu Kontaktowego. Podobne powstaną we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Zadaniem KPK będzie odpowiadanie na zapytania zagranicznych służb, dotyczące personaliów właścicieli samochodów, które zostały uwiecznione przez fotoradary. I nie chodzi tu tylko o przekroczenie prędkości. Mandaty z zagranicy będzie można też otrzymać za brak zapiętych pasów bezpieczeństwa, przejechanie skrzyżowania na czerwonym świetle, jazdę motocyklem bez kasku czy rozmowę przez telefon komórkowy podczas jazdy.
Źródło: "Rzeczpospolita"
tb, moto.wp.pl