Małysz nie tęskni za skakaniem
Adam Małysz przez kilkanaście lat myślał tylko o jednym - skokach narciarskich. Kiedy nasz mistrz zdecydował, że czas skończyć karierę, wielu zastanawiało się, czy będzie tęsknił za dyscypliną, której poświęcił tyle lat z życia i czy będzie w ogóle umiał o skakaniu zapomnieć. Wygląda jednak na to, że Małysz doskonale sobie bez skoków radzi, a nowa pasja - rajdy samochodowe - całkowicie go pochłonęła.
Małysz w rozmowie z RMF stwierdza, że niczego mu nie brakuje. - Szybko przeszedłem w inny sport, który również bardzo mnie fascynował - ocenia.
Kibice też przestali już męczyć byłego skoczka i prosić go, by jeszcze przemyślał decyzję o porzuceniu skoków. Początkowo takie sytuacje się zdarzały. Słychać było okrzyki "Adam wróć". - Kiedy pierwszy raz startowałem w rajdzie Drezno - Wrocław to pojawiały się takie hasła, ale to raczej nie chodziło o to, żeby sprawić mi przykrość, ale dlatego, że ludzie są przywiązani do tego, że zawsze byłem skoczkiem narciarskim, a teraz robię coś innego - mówi Małysz.
Małysz uważa, że Kamil Stoch poradzi sobie w roli pierwszego polskiego skoczka, w czym na pewno pomogą mu kibice. - Myślę, że kibice przede wszystkim bardzo dużo się nauczyli, bo wiem dokładnie, jak na samym początku było ze mną. Że też były takie głosy, żebym sobie dał spokój, że się nie nadaję już, a później kibice byli ze mną na dobre i na złe - mówi.
Małysz jest zadowolony z udziału w rajdach i z nowego hobby, lecz jak jego pęd do udziału w rajdach odbiera żona? "Gdyby Izabela Małysz powiedziała: Albo rajdy, albo ja, to co?" - zapytała byłego skoczka reporterka radia RMF. - To bardzo trudne pytanie, na pewno. Żona bardzo protestowała na początku. Teraz może jest troszkę lepiej, ale cały czas odczuwam to, że jednak nie do końca akceptuje to, co robię. Jest to na pewno niebezpieczny sport, to jest jedna sprawa. Ja zawsze staram się tłumaczyć, że skoki również były niebezpiecznym sportem. Staram się ją przekonać do tego, że to jest moja pasja i gdybym się nie kierował tym, co chcę robić w życiu, czyli tymi pozytywnymi rzeczami, to ciężko by mi było na pewno żyć, przede wszystkim w tym momencie, po 27 latach uprawiania skoków narciarskich - kończy "Orzeł z Wisły".