Małysz: najgorszy jest stres
Jak na debiutanta Adam Małysz znakomicie radzi sobie w Radzie Dakar. Chociaż jego celem jest dojechanie do mety, to po siedmiu etapach zajmuje wysokie 39. miejsce w klasyfikacji generalnej. Dobrą postawa za kółkiem Mitsubishi Pajero, kosztuje "Orła z Wisły" jednak sporo nerwów.
- Najgorszy jest stres. Jak nam w czwartek padła skrzynia biegów, to się nerwów najadłem. W ogóle nie działa wsteczny. Wiele razy wybraliśmy złą drogę i trzeba było wychodzić z samochodu i pchać z powrotem. Jeszcze gorzej, jak się zakopaliśmy w piasku. Bez wstecznego wykopanie się jest strasznie trudne. I tak w kółko pchaliśmy, jechaliśmy, pchaliśmy, jechaliśmy. Bałem się, że nie dotrzemy do mety - relacjonuje swoje przygody z trasy rajdu na łamach dziennika "Polska".
Rajd Dakar to poza wielką przygodą również duże ryzyko. Praktycznie co roku, któryś z uczestników ginie na trasie rajdu. Ofiarą tegorocznego Dakaru jest argentyński motocyklista, Jorge Martinez Boero. Małysz jednak nie boi się i zdaje sobie sprawę z podjętego ryzyka.
- Nie boję się. To ryzykowny sport i ja to zaakceptowałem. Tak samo było w skokach narciarskich. Ważna jest pokora, zwłaszcza dla debiutanta. Ten motocyklista był doświadczonym kierowcą. Ale wiadomo, że motocykliści bardziej ryzykują - uważa Małysz.
Pomimo problemów, załoga Małysz/Rafał Marton radzi sobie nadspodziewanie dobrze i za każdym razem melduje się na mecie. Po siedmiu etapach są na 39. miejscu w generalce.