Małysz: myślałem tylko o tym, bo to wstyd
Adam Małysz z bardzo dobrej strony pokazał się w swoim pierwszym oficjalnym starcie w roli kierowcy rajdowego. Po rajdzie Wrocław-Drezno nasz mistrz zasługuje wyłącznie na pochwały. - Czuję, że będzie dobrym kierowcą - powiedział jego pilot, Albert Gryszczuk.
- Liczę na waszą wyrozumiałość - mówił Małysz do kibiców zgromadzonych we Wrocławiu przed startej w rajdzie z numerem 000. 4-krotny mistrz świata w skokach narciarskich otwierał poszczególne odcinki specjalne, choć nie był klasyfikowany.
"Orzeł z Wisły" jako rajdowiec debiutował w sobotę na wrocławskim Wzgórzu Andersa, sztucznym usypisku, sięgającym 140 m. n. p. m., gdzie wyznaczono pierwszy OS. Drugi przeprowadzono w kopalni żwiru, trzeci na podwrocławskim poligonie.
W niedzielę Małysz jeździł w rejonie Żagania. Rajd potrwa do 2 lipca, ale załogi z klasy, w której startował były znakomity skoczek (cross-country) już zakończyły rywalizację.
Małysz z całą pewnością nie dał plamy w swoim debiucie, choć był on bardzo wymagający. Na sam początek, w prologu, były skoczek musiał pokonać prawie pionowy podjazd pod śliskie od deszczu Wzgórze Andersa.
- Stojąc przed tą górą myślałem tylko o tym, żeby mi samochód nie zgasł. Bo zazwyczaj w tych momentach tak bywa, a to wstyd - powiedział 4-krotny medalista zimowych Igrzysk Olimpijskich w rozmowie z "Faktem".
Po pokonaniu wzgórza, na którym wstydu nie było, dalej Małysz miał już "z górki". Dwa razy załoga RMF Caroline Team jadąca Porsche Cayenne zgubiła drogę, ale winę za to wziął na siebie Gryszczuk. - To nerwy, nerwy, jeszcze raz nerwy - mówił.
Jakie są dalsze rajdowe plany Adama Małysza? W sierpniu wystartuje na Węgrzech, w połowie października w Rajdzie Faraonów, a pod koniec października Maroko Challenge. A później ciężka praca związana z przygotowaniami bezpośrednio do Rajdu Dakar - opowiada "Orzeł z Wisły" Przeglądowi Sportowemu.
WP.PL/Fakt/Przegląd Sportowy