Małysz: jechałem bardzo ostro i mój pilot się nie odzywa
Po sześciu etapach Rajdu Dakar Adam Małysz (Toyota Hilux)
awansował na 18. miejsce. Do lidera Francuza Stephane'a Peterhansela (Mini)
ma stratę 3 godzin 21 minut. Orzeł z Wisły w czwartek poszalał na trasie w Chile i pilot Rafał Marton do niego się nie odzywa...
- To był bardzo długi odcinek specjalny (438 km), ale dla nas fajny. Bardzo szybki, trochę skomplikowany, z fesz-feszem, podjazdami, niebezpiecznymi zjazdami. Jechałem bardzo ostro i nie dziwię się, że Rafał się nie odzywa! Ekstra momentów nie było, ale jechałem dużo szybciej niż do tej pory. Ale jest to takie tempo, żeby nic złego nie działo się z samochodem. Wiem, że nie ma jeszcze połowy rajdu - powiedział wicemistrz olimpijski w skokach narciarskich, który uzyskał 18. czas na czwartkowym etapie.
- Dzień był ciężki z powodu długiego odcinka, ale trasa była fajna, bez dużych wydm. Czuję się super, Rafał też. Najgorzej było przedwczoraj. Miałem duże zakwasy mięśni karku i ramion. Puściło po masażu. Krajobraz się zmienił. Jesteśmy wysoko na biwaku. Wieje silny wiatr, w powietrzu unosi się dużo pyłu. Mamy burzę piaskową. Jutro czeka nas kolejny ciężki dzień. Na odcinku przekraczamy wysokość 3800 metrów - wspomniał Małysz.
- Dzisiaj dałem Adamowi trochę pojeździć. Na początku były wydmy, ale przejechaliśmy je dosyć sprawnie. Potem zaczęły się szutrowe drogi, mniej lub bardziej dziurawe, miejscami kręte. Jazda nimi dawała dużo frajdy. Długi dzień, trudny, ale z uśmiechem na ustach! - dodał Marton.
W piątek kolumna najtrudniejszego wyścigu terenowego świata na tydzień opuści Chile i wjedzie do Argentyny. Siódmy etap prowadzi z Calamy do Salty.