Małysz: Dakar po nocach mi się nie śni
Adam Małysz, który w styczniu 34. Rajd Dakar ukończył na 38. miejscu w gronie 174 ekip, przyznał w rozmowie z PAP, że czasami myśli o następnym starcie w tej imprezie, ale po nocach jeszcze mu się ona nie śni. Natomiast z przygotowań jest bardzo zadowolony.
PAP: Do 35. edycji najtrudniejszego na świecie rajdu terenowego pozostało niewiele, nieco ponad trzy miesiące. Śni się już panu po nocach?
Adam Małysz: Myślę spokojnie o Dakarze, i to czasami, inaczej niż rok temu, ale po nocach jeszcze mi się nie śni. Ciekawość już zaspokoiłem, przeżycia związane z debiutem mam też za sobą i pierwszy cel, jakim było osiągnięcie mety w Limie, również. Teraz poprzeczka została podniesiona. W 35. edycji chciałbym powalczyć o jak najwyższą pozycję.
- Odwrócenie trasy może panu nie sprzyjać.
A.M.: Na pewno ta zmiana nie jest korzystna. Ostatnio zaczynaliśmy w Nowy Rok w argentyńskiej miejscowości Mar del Plata spokojnymi etapami; teraz ruszymy 5 stycznia z Limy od razu na maksymalnie trudne odcinki. Po Peru będzie Chile, Argentyna i powrót do Chile, a koniec w jej stolicy Santiago.
- Będzie pan systematycznie podnosił poprzeczkę?
A.M.: Jak każdy sportowiec dążący do celu. Górnym pułapem jest wygranie Dakaru, a nawet miejsce na podium. Wiem, że to bardzo trudne wyzwanie, ale będę do tego dążyć.
- Półtora roku temu rozpoczął pan współpracę z najbardziej doświadczonym polskim pilotem pod względem udziału i osiągnięć w Rajdzie Dakar Rafałem Martonem. Jak pan ją ocenia?
A.M.: Jestem bardzo usatysfakcjonowany. Postęp, i to znaczny, w dużej mierze zawdzięczam Rafałowi. Jest świetnym nauczycielem, a przy tym cierpliwym, chociaż zdarzało się, że czasami ją tracił. Zresztą tak samo jak i ja, ale podkreślam - czasami. Takie odchylenia są czymś naturalnym, normalnym i nie zakłócają naszych przygotowań.
- Jest pan z nich zadowolony?
A.M.: Jak najbardziej, ale nie wpadam w zachwyt w ocenie swej jazdy, bo jeszcze mi daleko do doskonałości, przede wszystkim od strony technicznej. Doświadczenie przychodzi z czasem. Trzeba jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć, aby na przykład zakodować w głowie wiele elementów.
- W niedzielnym Wyścigu Mydelniczek Red Bull w Warszawie zasiadł pan za kierownicą bolidu...
A.M.: Fanem Formuły 1 jestem od wielu lat. Starałem się zawsze tak ułożyć sobie plan, aby móc oglądać wyścigi na torze. Dlatego nie zastanawiałem się nad wyborem "mydelniczki" i przyznam, że udział w tej imprezie mocno przeżywałem. Bardziej spokojniejsza była moja załoga - Rafał Marton i Monika Brodka.
- W rajdach samochodowych startuje już Robert Kubica.
A.M.: Ogromnie się ucieszyłem na wiadomość, że Robert zasiadł za kierownicą. Świetnie, że zaczął jeździć. Od strony psychicznej to bardzo ważne. Życzę mu, aby z powodzeniem pokonywał kolejne stopnie w drodze do Formuły 1.