Małysz dachował na Węgrzech
Adam Małysz, jadący wraz z Rafałem Martonem miał wypadek i dachował na drugim odcinku specjalnym podczas rajdu Gyulai Varfurdo Cup na Węgrzech. Polski team zdołał jednak dojechać do mety i po dwóch dniach zawodów zajmuje dziesiąte miejsce.
Mitsubishi L200, którym jadą Adam Małysz i Rafał Marton, miało przykrą przygodę na drugim odcinku specjalnym podczas drugiego dnia rajdu Varfurfo Cup na Węgrzech. Na jednym z zakrętów auto polskiego teamu dachowało.
- Mieliśmy „dacha” na ciasnym lewym zakręcie. Na szczęście było to w miejscu, gdzie stało dużo kibiców, którzy podbiegli i postawili nas na koła. Niestety, podczas dachowania urwał się zewnętrzny wyłącznik prądu i nie mogliśmy uruchomić auta - mówi Rafał Marton dla serwisu "autoklub.pl".
Ostatecznie Polacy zdołali dojechać do mety. - Jechaliśmy z pękniętą szybą i połamanymi drzwiami, które musiałem trzymać jedną ręką, przez co najmniej 20 km. Do mety, poruszaliśmy się już bardzo wolno - dodaje pilot Adama Małysza.
Ciąg dalszy rajdu w niedzielę. Adam Małysz i Rafał Marton zajmują 10. miejsce w stawce i do liderów, teamu Karoly Fazekas/Albert Horn tracą 14 min i 33 sekundy.
WP.PL